To, co dotychczas uchodziło przedsiębiorcom na sucho (zazwyczaj ze względu na niską szkodliwość czynu), teraz będzie ścigane w majestacie prawa. Zmiana przepisów wynika z regulacji unijnych. Unia uznała, że sankcje karne będą oddziaływać mocniej niż administracyjne lub odpowiedzialność cywilna za szkody w środowisku.
[srodtytul]Trudno udowodnić[/srodtytul]
Obecnie [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=9028A0ED76541B73E089C4AB31EB7CA6?id=74999]kodeks karny[/link] przewiduje surowe kary za zanieczyszczenie środowiska, gdy może to zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach. Ponieważ często trudno udowodnić taką szkodę, truciciele nie bardzo się przejmują tymi przepisami.
Teraz ma być znacznie ostrzej. Do tego, by wszcząć postępowanie karne, wystarczy, by zagrożone było życie lub zdrowie jednej osoby.
[srodtytul]Na lata do więzienia[/srodtytul]
Ze zmiany cieszyć się mogą mieszkańcy pojedynczych domów zlokalizowanych w pobliżu zakładów nieprzestrzegających ekologicznych regulacji, a obawiać nierzetelni przedsiębiorcy. Jeśli zostanie udowodnione, że to, co wpuszczali do atmosfery lub do wody, przyczyniło się do śmierci lub ciężkiej choroby nawet jednej osoby, mogą trafić nawet na dziesięć lub 12 lat do więzienia. Także gdy przestępstwo nie doprowadziło do tak groźnych skutków, przedsiębiorca mógłby trafić za kraty na osiem lat.
Utrapieniem dla zwykłych ludzi będą zapewne zmiany wprowadzane w [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=8FE1303B744278EF0EA460F6B3100D55?id=324407]ustawie o ochronie przyrody[/link]. Przewidują one od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności za „posiadanie lub przywłaszczenie takiej liczby chronionych gatunków dzikich roślin i zwierząt, która ma wpływ na zachowanie gatunku większy niż nieznaczny”.
– Mam nadzieję, że uda się uszczelnić system poprzez zakwalifikowanie do przestępstw czynów, które dotychczas nie podlegały odpowiedzialności karnej – mówi Izabela Zielińska-Barłożek, radca prawny i wspólnik w kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Ale zdaniem zarówno pani mecenas, jak i wielu specjalistów samo wprowadzenie dotkliwych i odstraszających sankcji nie wystarczy.
[srodtytul]Kary to za mało[/srodtytul]
Przyznaje to także Andrzej Kraszewski, minister środowiska.
– Trzeba wzmocnić inspekcję ochrony środowiska – twierdzi. – Nie może być tak, że jeden inspektor na całe województwo walczy z firmami zanieczyszczającymi środowisko.
Resort stawia też na edukacje ekologiczną. Całego społeczeństwa, ale przede wszystkim urzędników, sędziów i prokuratorów. Żeby nie powtarzały się sytuacje, które dzisiaj są w praktyce regułą: umarzania spraw ze względu na niską szkodliwość czynu.
Wiele krytycznych uwag do projektu ma także Rada Legislacyjna. Jedną z najważniejszych jest rozproszenie przepisów karnych w kilku ustawach. Zdaniem Rady wszystkie powinny być w kodeksie karnym, skoro jest w nim rozdział „przestępstwa przeciw środowisku”.
Nowelizacja k.k. oraz niektórych innych ustaw wprowadza do polskich przepisów dyrektywę w sprawie ochrony środowiska poprzez prawo karne [b](2008/99/WE)[/b] zwaną dyrektywą karną. Przepisy powinny wejść w życie do 26 grudnia 2010 r.
[ramka]
[b] Komentuje Jacek Skorupski - kierownik pracowni ochrony środowiska w BPRW[/b]
Nawet eksperci mogą różnie interpretować tak nieostre sformułowania, jak „istotne” czy „znaczące”. To źle, że mają zostać użyte w opisie czynności zabronionych. Ich zestawienie z niską znajomością europejskiego prawa ochrony środowiska może sprawić, że do więzienia trafią np. osoby, które nie wiedząc o tym, hodują w domu rośliny chronione. Albo starsi ludzie, którzy prowadząc gospodarstwo, nie zastanawiają się nad tym, czy przypadkiem nie krzywdzą jakiegoś ptaka albo żaby. Za to zaostrzenie w sprawach emisji zanieczyszczeń oceniam dobrze. Kto nie stosuje się do procedur i obowiązków w imię źle pojętych oszczędności, powinien zostać ukarany.[/ramka]
[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki
[mail=z.jozwiak@rp.pl]z.jozwiak@rp.pl[/mail][/i]