Procederowi sprzyjają niejasne przepisy o licencjach transportowych i spedycyjnych.
Na stronie internetowej Biura Obsługi Transportu Międzynarodowego pojawiły się ostrzeżenia o fałszywych licencjach. Nieuczciwi przewoźnicy legitymują się nimi partnerom w biznesie.
[srodtytul]Łańcuszek zleceń[/srodtytul]
Cały przekręt przebiega następująco: Firma spedycyjna szuka przewoźnika, który wykona transport. Sprawdza przy tym, czy ma ważną licencję przewozową. Ponieważ siedziba przewoźnika jest w innej miejscowości niż spedytora, ten nie może obejrzeć oryginału dokumentu. Przewoźnik przesyła obraz fałszywej licencji faksem. Na tej podstawie spedytor zleca mu usługę.
Taki pseudoprzewoźnik sam jednak nie wiezie towaru. Podzleca go kolejnemu przedsiębiorcy, tym razem legitymującemu się prawdziwą licencją. Towar przewozi kierowca z licencjonowanej firmy, któremu kontrola drogowa niestraszna. Odstawia go w miejsce wskazane przez fałszywego przewoźnika.
[b] – Firmie spedycyjnej, która zleciła transport niesprawdzonemu przewoźnikowi, można zarzucić brak należytej staranności zgodnie z art. 799 kodeksu cywilnego[/b] – mówi Wojciech Miotke, członek Rady Polskiej Izby Spedycji i Logistyki. – Z drugiej jednak strony takiemu spedytorowi trudno było ustalić, że przesłana faksem kopia licencji jest fałszywa. Do takich fałszerstw dochodzi nawet wtedy, gdy spedytor korzysta z pośrednictwa giełd transportowych, które zapewniają, że sprawdzają swoich kontrahentów.
[srodtytul]Trudno sprawdzić[/srodtytul]
Spedytorzy zwracają też uwagę, że niewiele daje sprawdzenie firmy w ewidencji działalności gospodarczej czy Krajowym Rejestrze Sądowym – zdarza się, że fałszywi przewoźnicy są zarejestrowani jako prowadzący działalność.
Często też kierowcy odstawiają towar do niewzbudzających podejrzeń magazynów wynajętych w centrach logistycznych. Gdy nadawca się dowiaduje, że towar nie dojechał na miejsce – w magazynie dawno już go nie ma. Czasem w ogóle nie dochodzi do kradzieży towaru – właściciel fałszywej licencji zadowala się niezapłaceniem za usługę rzetelnemu przewoźnikowi, którego wynajął. Sam dostaje pieniądze od spedytora.
[srodtytul]Zamieszanie z licencjami[/srodtytul]
O tym, że na spedycję (także podzlecanie) potrzebna jest specjalna licencja, wie niewielu przewoźników – przepisy w tym zakresie są wyjątkowo zagmatwane (czytaj ramka).
– [b]Wyłapane przez nas fałszywe licencje są bardzo źle podrobione[/b] – mówi Waldemar Wierzbicki, dyrektor Biura Obsługi Transportu Międzynarodowego (BOTM). – Przedsiębiorcy nie legitymują się nimi na drogach ani w firmach, bo policja czy Inspekcja Transportu Drogowego łatwo ustaliłaby, że to falsyfikat. Ale nabierają się na nie przede wszystkim małe firmy spedycyjne.
Do tej pory wykryto jedynie fałszywe licencje międzynarodowe, pokazano je na stronie BOTM. Dyrektor Wierzbicki przypomina, że o sprawdzenie, czy dokument na przewozy międzynarodowe jest prawdziwy, można wystąpić, przesyłając e-mail. Biuro stara się w takich sytuacjach odpowiadać niezwłocznie. Podajemy adres e-mailowy biura: www.botm. gov.pl.
[ramka][b]Nie każda licencja zezwala na spedycję[/b]
[b]Ustawa o transporcie drogowym przewiduje licencje na: krajowy przewóz rzeczy, krajowy przewóz osób, międzynarodowy przewóz rzeczy, międzynarodowy przewóz osób, spedycyjną (zlecanie przewozów) i taksówkową.[/b]
Licencje międzynarodowe są też licencjami na przewozy krajowe, ale nie na spedycję. Spedytor musi mieć dokument na przewozy krajowe rzeczy wydany przez starostę – dodatkowo z zabezpieczeniem na 50 tys. euro. Na dokumencie dla spedytora nie ma jednak o tym wzmianki – wygląda on dokładnie tak samo jak ten na krajowy transport dla przewoźników. Jednak mało który przedsiębiorca orientuje się w tym prawnym galimatiasie i w praktyce przewoźnicy, zwłaszcza mniejsi, wzajemnie zlecają sobie transporty, nie mając do tego uprawnień.[/ramka]
[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki
[mail=z.jozwiak@rp.pl]z.jozwiak@rp.pl[/mail][/i]