Przejście zakładu pracy na innego pracodawcę nie zawsze musi być wynikiem umowy między byłym i obecnym szefem. Może uczestniczyć w tym procesie ktoś trzeci. Takim dodatkowym podmiotem będzie np. organ, do którego obowiązków należy dysponowanie danymi składnikami, a więc i zawieranie umów, na mocy których powierza kolejnym pracodawcom określone zadania wraz z pracownikami.

Nie oznacza to, że w międzyczasie staje się pracodawcą dla pracowników w nim zatrudnionych. Taką myśl wyraził Sąd Najwyższy. Uznał, że przejście zakładu ze skutkiem określonym w art. 23[sup]1[/sup] [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=76037]kodeksu pracy[/link] następuje także, gdy nowy zakład przejmuje zadania i składniki majątkowe poprzednika na podstawie umowy z podmiotem trzecim, do którego należało dysponowanie tymi zadaniami i składnikami [b](wyrok z 18 września 2008 r., II PK 18/08)[/b].

Zgodnie z art. 23[sup]1[/sup] § 1 k.p. w razie przejścia zakładu lub jego części na innego pracodawcę z mocy prawa staje się on stroną w dotychczasowych stosunkach pracy. Nowy szef automatycznie przejmuje na siebie wszelkie prawa i obowiązki dawnego pracodawcy, wynikające ze stosunków pracy. Zgodnie z wyrokiem SN istnienie jakiegoś pośrednika nie wyłącza tej ogólnej zasady. Innymi słowy umowy o przejściu firmy nie muszą zawrzeć były i nowy pracodawca.

W określonych okolicznościach może się zdarzyć, że obie umowy zostaną zawarte z osobą trzecią, a i tak skutek z art. 23[sup]1[/sup] k.p. nastąpi. Załóżmy, że jakiś podmiot, który dysponuje określonym majątkiem, umawia się z firmą, że będzie ona nim zarządzać, a po zakończeniu tej umowy podpisuje kolejną z nową, wybraną przez siebie firmą.

Od początku w firmie zatrudnieni są podwładni. W żadnym jednak momencie pracownicy jednej czy później drugiej firmy nie stają się pracownikami tego podmiotu – dysponenta. Nie może on ich zatem np. zwolnić. Takie uprawnienie przysługuje wyłącznie kolejnym pracodawcom. Przechodzi ono automatycznie na nich, a nie na pośrednika. To że przez chwilę – między podpisaniem dwóch umów – organ ten uzyskuje władztwo nad pracownikami, nie ma dla nich żadnego znaczenia. Oczywiście samo przejście zakładu nie może stanowić przyczyny uzasadniającej wypowiedzenie przez pracodawcę stosunku pracy.

Reklama
Reklama

Ten wyrok zapadł w stanie faktycznym, w którym organ zarządzający – zakład budżetowy miasta – powierzył wykonywanie określonych zadań spółce X po tym, gdy jego umowa ze spółką Y wygasła dzień wcześniej. Część pracowników – powodów w sprawie – nie znalazła swoich nazwisk w dokumentach ewidencjonujących stan przekazywania zakładu nowemu pracodawcy. Sąd Najwyższy uznał, że rola organu zarządzającego ograniczyła się do zorganizowania i przekazania wszystkich zadań i majątku nowej spółce.

Nie było więc mowy o tym, aby to on został uznany za nowego pracodawcę w rozumieniu art. 23[sup]1[/sup] k.p. Podobnie nie miało znaczenia to, że w podpisywanych umowach nie zastrzeżono obowiązku przejęcia pracowników przez nową spółkę. Takie przejęcie następuje automatycznie i nie trzeba zaznaczać tego w papierach. W efekcie Sąd Najwyższy uznał, że ewentualne zwolnienie pracowników należało do nowej spółki, a nie do organu dysponującego majątkiem.

[i]Autor jest asystentem sędziego w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego[/i]