Rozwiązywaniu konfliktów między wspólnikami służą regulacje kodeksu spółek handlowych. Korzystanie z nich wymaga jednak długotrwałych procedur sądowych. Zdarza się, że zanim wspólnik zrealizuje w sądzie swoje prawa, druga strona konfliktu popełnia w stosunku do spółki nadużycia, których konsekwencje są trudne do naprawienia. Postaramy się to zobrazować za pomocą jednej ze spraw z naszej praktyki.

[srodtytul]Prezes złodziej[/srodtytul]

T.H. posiadał 49 proc. udziałów w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością. Do podjęcia jakiejkolwiek uchwały umowa spółki wymaga większości 75 proc. głosów, bez zgody T.H. zgromadzenie wspólników nie mogło więc podjąć żadnej uchwały. T.H. był też prezesem zarządu spółki i jako prezes dopuścił się licznych nadużyć: spółka płaciła za jego prywatne wydatki, zatrudnił żonę, wypłacał jej i sobie wysokie premie, fałszował uchwały zwyczajnego zgromadzenia wspólników, w tym powołujące go do zarządu na następną kadencję. Ale przede wszystkim bezprawnie pobrał z kasy i konta spółki kilka milionów złotych. Sytuacja taka trwała kilka lat.

Większościowi wspólnicy mieszkali na stałe za granicą i swojemu polskiemu partnerowi powierzyli prowadzenie ich polskiego biznesu. Przez kilka lat nie interesowali się sytuacją spółki, a gdy w końcu wykazali zainteresowanie, T.H. uniemożliwił im dostęp do jakichkolwiek informacji (był prezesem zarządu, więc dokumenty były pod jego kontrolą). Powołał się przy tym na art. 212 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=133014]k.s.h.[/link], zgodnie z którym zarząd może odmówić wspólnikowi wyjaśnień oraz udostępnienia do wglądu ksiąg i dokumentów spółki, jeżeli istnieje uzasadniona obawa, że wspólnik wykorzysta je w celach sprzecznych z interesem spółki i przez to wyrządzi jej znaczną szkodę.

[srodtytul]Jedyne wyjście[/srodtytul]

T.H. nie miał racji, co orzekł sąd rejestrowy na wniosek większościowych wspólników. Jednak prawomocne orzeczenie tego sądu zapadło dopiero po ośmiu miesiącach, kiedy nie miało już żadnego znaczenia.Wspólnicy nie mogli bez zgody T.H. odwołać go z zarządu, uniemożliwiała to umowa spółki. Skorzystali więc z innych środków przewidzianych w k.s. h.: zaskarżyli do sądu sfałszowaną uchwałę powołującą T.H. do zarządu na następną kadencję oraz złożyli pozew o wyłączenie go ze spółki.Sądy przystąpiły do rozpatrywania tych spraw we właściwym dla nich tempie. Tymczasem spółka nadal pozostawała pod kontrolą T. H., który zacierał ślady swojej działalności.

Popełnił jednak bardzo powszechny w podobnych sytuacjach błąd: spółka przestała płacić wspólnikom za dostarczone przez nich towary. Umożliwiło to im złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. Sąd ogłosił upadłość firmy, uwzględniając również, że na skutek wyprowadzenia przez T.H. kilku milionów złotych zobowiązania spółki przekroczyły wartość jej majątku.W konsekwencji T.H. utracił dostęp do spółki, w której pojawił się syndyk, a wspólnicy uzyskali dostęp do informacji o firmie na takich samych zasadach jak wszyscy wierzyciele w postępowaniu upadłościowym.Sąd upadłościowy orzekł zakaz opuszczania kraju przez T.H.. Prokuratura wszczęła postępowania karne. Syndyk wytoczył przeciwko niemu jako prezesowi zarządu wiele powództw, między innymi o zwrot wyprowadzonych pieniędzy.

[srodtytul]Kilka uogólnień[/srodtytul]

Postępowania przeciwko T. H. jeszcze trwają. Jednak już teraz można pokusić się o kilka uogólnień. Przede wszystkim środki prawne przewidziane w k.s.h. na wypadek konfliktu wspólników są mało skuteczne. Procedury są długotrwałe, a wspólnik (nawet mniejszościowy), pod którego faktyczną kontrolą znajduje się spółka, wyrządza jej dalsze szkody. Dlatego w podobnych sprawach często najlepszym wyjściem jest złożenie wniosku o upadłość. Sądy upadłościowe orzekają szybko i często jeszcze przed rozpatrzeniem wniosku zabezpieczają majątek spółki przez ustanowienie tymczasowego nadzorcy sądowego lub zarządcy przymusowego. Możliwość wyrządzania spółce dalszych szkód zostaje więc ograniczona. Ogłoszenie upadłości jest wprawdzie ciosem dla biznesu firmy. Należy jednak pamiętać, że biznes doznaje najczęściej poważnych szkód już wcześniej – podczas ostrego konfliktu między wspólnikami. Ponadto nasze doświadczenie nauczyło nas, że biznes można uratować nawet w wypadku upadłości spółki.

Truizmem jest stwierdzenie, że wspólnicy powinni interesować się sytuacją w spółce. Ale musimy je tu powtórzyć. Gdyby wspólnicy T. H. wcześniej poprosili go o wyjaśnienia, szkody byłyby zapewne mniejsze. Ponadto, naszym zdaniem, rozważenia wymaga usunięcie z k.s.h. art. 212 § 2, który pozwala zarządowi ograniczać wspólnikom dostęp do informacji o spółce. Przepis ten ma na celu chronienie firmy przed nadużyciami. Z naszego doświadczenia wynika jednak, iż w praktyce art. 212 § 2 k.s.h. jest najczęściej wykorzystywany w walkach między wspólnikami. Natomiast ewentualne nadużycia prawa do informacji mogą być przecież zwalczane w drodze roszczeń odszkodowawczych.

Niepokojący jest jeszcze jeden wniosek płynący z tej historii. Otóż gdyby spółka znajdowała się w dobrej kondycji finansowej i nie byłoby podstaw do ogłoszenia upadłości, szybkie i skuteczne usunięcie zarządu z firmy byłoby nadzwyczaj trudne. Dokonujący nadużyć finansowych prezes mógłby więc działać jeszcze przez wiele miesięcy, zanim udałoby się wymusić zmianę udziałowców spółki (np. poprzez wyłączenie wspólnika) i doprowadzić do zmian w zarządzie. Być może ten i podobne przykłady powinny skłonić ustawodawcę do wprowadzenia skuteczniejszych mechanizmów ochrony wspólników przed działaniami nieuczciwych zarządców. Dopóki jednak takich mechanizmów nie ma, trzeba próbować je tworzyć na etapie konstruowania umowy spółki.