Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przesłało właśnie do konsultacji projekt nowelizacji ustawy o Państwowej Straży Pożarnej. Przewiduje m.in. możliwość wypłaty strażakom rekompensaty finansowej za pracę w nadgodzinach.

Z obliczeń Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej wynika, że wolnych jest blisko 4 tys. strażackich etatów (na około 25 tys., którzy uczestniczą w akcjach ratowniczych). Dlatego ci, którzy służą, muszą pokryć braki kadrowe pracą ponad ustawowe 40 godzin tygodniowo. Nadgodziny są obecnie rekompensowane w formie wolnego takiej samej długości.

– Strażacy nie mogą odbierać wolnego, bo jest nas zbyt mało – mówi Robert Osmycki, przewodniczący Krajowej Sekcji Pożarnictwa NSZZ “Solidarność” – dlatego już od 2005 r. zabiegamy o to, by płacono nam za nadgodziny. To już czwarty projekt rządowy, który przewiduje takie rozwiązanie, i mamy nadzieję, że ten w końcu przejdzie przez konsultacje międzyresortowe. Poprzednie utykały w nich na dobre. Problem jest ze znalezieniem pieniędzy na ten cel.

Według szacunków związkowców z “Solidarności” od ostatniej nowelizacji przepisów o PSP, gdy wprowadzono 40-godzinny tydzień pracy strażaków, narosło już pięć milionów nadgodzin, które nie zostały odebrane jako wolne.

– Obecnie każdy okres rozliczeniowy naszego czasu pracy kończy się nawisem nadgodzin, które nie mogą zostać odebrane jako wolne – potwierdza Krzysztof Hetman, przewodniczący Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Pracowników Pożarnictwa. – Zdarza się, że podczas długotrwałych akcji lub klęsk żywiołowych pracujemy nawet ponad 48 godzin na tydzień.

Z wyliczeń ministerstwa wynika, że taniej będzie zapłacić strażakom za pracę w nadgodzinach niż szukać chętnych na brakujące 4 tys. strażackich etatów. MSWiA szacuje bowiem, że nadgodziny będą kosztowały około 100 mln zł.

Wypełnienie miejsc pracy oznacza zaś dwukrotnie wyższe wydatki z budżetu państwa, nie uwzględniając przy tym dodatkowych kosztów związanych z przeszkoleniem, umundurowaniem i wyposażeniem nowych strażaków.

Ministerstwo zakłada, że strażacy dostaną ekstra pieniądze (330 zł) za jeden dodatkowy 24-godzinny dyżur miesięcznie. Daje to więc prawie 300 nadgodzin rocznie, co jest niezgodne z kodeksem pracy. Przewiduje on o połowę niższy limit na wydłużoną pracę.

W myśl noweli w zmniejszeniu liczby nadgodzin ma także pomóc skrócenie dodatkowego urlopu wypoczynkowego przysługującego strażakom pracującym w systemie zmianowym z obecnych 18 do 13 dni w ciągu roku.

– Notorycznie przekraczamy normy pracy w nadgodzinach – dodaje Osmycki. – Nie dostajemy za to jednak ani grosza. Najważniejsze teraz jest to, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych chce rozwiązać ten problem.

Zdaniem Komendy Głównej PSP sprawa czasu służby strażaków wymaga pilnego uregulowania. W ciągu ostatnich 13 lat czterokrotnie wzrosła bowiem liczba interwencji strażaków (do 400 tys. rocznie). Pozostawienie obecnych przepisów bez zmian zagraża ich życiu i skuteczności ich akcji. Normą staje się bowiem, że do poważnych wypadków wyrusza zaledwie trzech – czterech funkcjonariuszy.

Przykładowo po katastrofie wojskowego samolotu CASA na lotnisku w Mirosławcu akcję ratowniczą musiało rozpocząć pięciu strażaków, bo tylko tylu było na służbie w najbliższej jednostce PSP. Dopiero później przybyło wsparcie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.rzemek@rp.pl