Już wkrótce, na początku września, projekt nowelizacji przepisów trafi do Parlamentu Europejskiego, który zadecyduje, czy pracować nadal nad tą propozycją Rady UE ds. Zatrudnienia, Polityki Społecznej, Zdrowia i Spraw Konsumenckich.

Chodzi o taką nowelizację dyrektywy 2003/88/EC Parlamentu Europejskiego i Rady z 4 listopada 2003 r. w sprawie pewnych aspektów organizacji czasu pracy, by umożliwić podział dyżuru pracowniczego na część aktywną, wliczaną do czasu pracy, i część odpoczynku podczas np. nocnego dyżurowania, która nie będzie uwzględniana w tej ewidencji.

Nowelizacja dyrektywy, jeśli zostanie przyjęta przez PE, nie będzie miała bezpośredniego przełożenia na polskie przepisy. W razie wejścia jej w życie (prawdopodobnie dopiero za trzy lata) państwa członkowskie będą jednak miały możliwość zmiany krajowych przepisów. Wtedy też w procesie implementacji ustawodawca będzie mógł dokładnie określić, jakie okresy wlicza się do czasu dyżuru, a jakie powodują utratę wynagrodzenia. Zdaniem ekspertów taka zmiana przepisów wspólnotowych zostanie jednak bardzo szybko wykorzystana przez polskiego ustawodawcę do zmian w obliczaniu wynagrodzenia za dyżury lekarskie.

Obecnie polskie przepisy są dla medyków bardzo korzystne. Po nowelizacji ustawy o zakładach opieki zdrowotnej z początku tego roku nie ma już żadnej wątpliwości, że cały czas dyżuru medycznego wlicza się do czasu pracy lekarzy. Dzięki temu za każdą godzinę przepracowaną ponad dniówkę otrzymują oni wynagrodzenie ekstra jak za nadgodziny, czyli 150 lub 200 proc. zwykłej stawki godzinowej (w zależności od tego, czy dyżur odbywa się w zwykły dzień, w porze nocnej, w niedzielę lub święto).

Z pewnością podstawowym problemem będzie określenie, jakie okresy dyżuru można uznać za nieaktywne. Dlatego już we wstępnej fazie prac nad nowymi przepisami pojawiło się kilka pomysłów na jego rozwiązanie. Jednym z nich jest szacowanie z góry części dyżuru nieaktywnej, za którą nie powinny należeć się pieniądze.

Z drugiej jednak strony okazało się to niemożliwe do wprowadzenia, gdyż przepisy wspólnotowe bezwzględnie wymagają, by pracownik otrzymywał wynagrodzenie za przepracowany czas. Już na wstępie wyklucza to więc szacowanie jako zbyt uproszczoną metodę dzielenia dyżuru na część aktywną i nie.

Jedynym racjonalnym rozwiązaniem w tej sytuacji będzie więc dokładne ewidencjonowanie czasu pracy lekarzy podczas dyżuru

, wymagające jednak zewnętrznej kontroli. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że sam dyżurujący pracownik będzie wskazywał na swoją niekorzyść okresy nieaktywne, za które nie ma prawa do wynagrodzenia.

W wypadku zwykłych pracowników znacznie łatwiej będzie określić, jak należy zakwalifikować czas spędzony podczas dyżurów, które najczęściej są znacznie krótsze od lekarskich, trwających od 16 do 24 godzin. W wypadku służby zdrowia szczegółowe ewidencjonowanie czasu pracy podczas dyżuru może więc oznaczać konieczność zatrudnienia dodatkowych osób. Nadzieją dla lekarzy jest zatem to, że zmiany w zasadach obliczania czasu pracy na dyżurze mogą się po prostu szpitalom nie opłacać.

Takie zmiany są moim zdaniem sprzeczne z wyrokiem ETS z 9 września 2003 r. (w sprawie Jaeger, sygn. C-151/02). Uznał on, że sama obecność lekarza w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę i gotowość do niezwłocznego podjęcia pracy przesądzają o tym, że czas dyżuru należy traktować jako płatny. Dlatego trudno dzisiaj przewidzieć, jaki będzie wynik głosowania nad zmianami w Parlamencie Europejskim. Gdyby jednak zostały wprowadzone do przepisów wspólnotowych, polski ustawodawca nie ma obowiązku zmienienia naszych przepisów. Jako lekarz, który właśnie zakończył całodobowy dyżur w szpitalu, muszę powiedzieć, że przyjęcie takich rozwiązań byłoby dla nas bardzo niesprawiedliwe.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.rzemek@rp.pl