Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy mają pełne ręce roboty. 1 listopada otrzymali przeszło sto zgłoszeń o naruszeniu zakazu handlu w święta. Dzwonili sami zmuszeni do pracy pracownicy, dzwoniły też ich rodziny. Czasem z wnioskiem o interwencję inspektorów dzwonił właściciel konkurencyjnego sklepu.
– Z wstępnych informacji wynika, że najwięcej, bo około 50, zgłoszeń było w inspektoracie katowickim – mówi Danuta Samitowska, rzecznik prasowy głównego inspektora pracy. – W Gdańsku, Bydgoszczy i Poznaniu otrzymaliśmy po 20 zgłoszeń o naruszeniu zakazu.
Kontrolerzy PIP, nie czekając na zgłoszenia, sami wyruszyli w teren. Okazało się, że żadna z dużych sieci handlowych nie pracowała w święto. W mniejszych sieciach klientów obsługiwali ajenci. Kontrolerzy natrafili na nieprawidłowości tylko w osiedlowych sklepikach. Dla przykładu w Bydgoszczy, gdzie dodatkowo zostało skontrolowanych około 20 placówek, w jednym ze sklepów pracownicy zatrudnieni na etacie 1 listopada pracowali na umowie-zleceniu. W dwóch sklepach osoby obsługujące klientów nie miały podpisanej żadnej umowy. Do bydgoskiego inspektoratu dotarły także zgłoszenia o otwieraniu sklepów nocnych na dwie godziny przed końcem święta. Inspektorzy badają teraz, czy w tych przypadkach także doszło do złamania zakazu. Wielu właścicieli ominęło jednak zakaz handlu w święta w ten sposób, że sami stanęli za ladą lub poprosili o to swoich krewnych.
Za złamanie zakazu inspektorzy mogą nałożyć kary od 1000 do 2000 zł lub skierować sprawę do sądu grodzkiego, który może nałożyć grzywnę nawet do 30 tys. zł. Nie wiadomo jeszcze, jak zakończą się te sprawy, gdyż postępowania dopiero się rozpoczęły.– Telefony, pod które można zgłaszać przypadki naruszenia zakazu pracy w święta w placówkach handlowych, będą działały także 11 listopada, w Święto Niepodległości – mówi Magdalena Skalmierska, rzecznik prasowy katowickiego inspektoratu PIP.
– Problem nie polega na tym, czy pracować i handlować w święta, ale jak zagwarantować pracownikom ich słuszne prawo do wypoczynku, a nie wprowadzać zakazu dla przedsiębiorców – zauważył mec. Grzegorz Wlazło, społeczny rzecznik przedsiębiorców. – Praca w handlu w niedzielę i święta powinna mieć charakter dobrowolny. Tak, by pracodawca mógł jedynie zachęcać do tego, np. podwyższonym wynagrodzeniem. – Nowelizacja miała zakazać pracy w dużych sieciach handlowych, ale uderzy przede wszystkim w drobnych przedsiębiorców – zauważa Krzysztof Kajda, ekspert PKPP Lewiatan. – Nie odpowiada potrzebom ani konsumentów, ani przedsiębiorców, a w dużej mierze także samych pracowników. Jego zdaniem nakłania to do działań niezgodnych z prawem. Przedsiębiorcy, którzy mają pracowników sklepu na etacie, mogą próbować zawierać z nimi na dni świąteczne umowy cywilnoprawne, choć jest to sprzeczne z kodeksem pracy i stanowi wykroczenie przeciw prawom pracowniczym. Może się więc okazać, że w przyszłości przedsiębiorcy zwolnią część niepotrzebnych pracowników. Z pewnością nie o taką ochronę chodziło pomysłodawcom zmian.
Nowe przepisy powinny zostać jak najszybciej uchylone jako zbędne. Dotychczas świetnie sprawdzały się prawa wolnorynkowe. To przedsiębiorcy, a pośrednio klienci, decydowali o tym, kiedy sklep ma być otwarty, a kiedy zamknięty. Ustawa w obecnym kształcie przynosi więcej szkód niż pożytku. Jest ona nieprecyzyjna i rodzi kłopoty interpretacyjne. Na przykład nie definiuje ściśle, co to jest działalność handlowa. Absurdalność tych przepisów pośrednio potwierdza również Państwowa Inspekcja Pracy, która z jednej strony apeluje do przedsiębiorców o przestrzeganie zakazu zatrudniania, a z drugiej oświadcza, że w tym dniu nie będzie kontrolować stacji benzynowych.
wyślij e-mail do autora: m.rzemek@rp.pl