Przepisy takie mogą się znaleźć w [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=1288079C8A806B4039D19A8B496CF333?id=76037]kodeksie pracy[/link]. Ich wprowadzenie rozważa Jolanta Fedak na wniosek generalnego inspektora ochrony danych osobowych. Chodzi o poszerzenie katalogu informacji, jakich będzie się mógł domagać pracodawca od pracowników i kandydatów do pracy.

Jeśli trafią one do kodeksu pracy, czeka nas rewolucja. Pracodawca będzie mógł żądać m.in. informacji o przynależności związkowej, referencji z poprzednich miejsc pracy, a nawet przeprowadzić test psychologiczny określający portret osobowościowy kandydata. Standardem ma też być pytanie o karalność. W niektórych branżach, np. bankowości, możliwe będzie też skanowanie tęczówki oka czy pobieranie odcisków od pracowników, którzy mają dostęp do newralgicznych dla firmy informacji.

W kodeksie mają się też znaleźć regulacje dotyczące kontroli służbowych skrzynek e-mailowych, twardych dysków firmowych komputerów czy monitorowania miejsca pobytu pracowników (np. handlowców) przy użyciu nawigacji satelitarnej.

Autorem propozycji zmian jest GIODO, którego przekonały skargi przedsiębiorców. Ich zdaniem przyjmowanie pracownika obecnie przypomina loterię. Kodeks pracy nie pozwala bowiem domagać się wiele więcej niż imię, nazwisko, data urodzenia i miejsce zamieszkania. – Przepisy nie przystają do zmieniających się realiów – uzasadnia Michał Serzycki, główny inspektor ochrony danych osobowych.

Popierają go przedsiębiorcy. - Pracodawca chce wiedzieć, komu powierza swój majątek, kto będzie go reprezentował, nie dziwi więc, że chce pytać o różne rzeczy – mówi Witold Polkowski, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. – Dlatego powinna być większa możliwość sprawdzania kandydatów do pracy. Standardem jest stosowanie przy rekrutacji najnowszych rozwiązań z dziedziny psychologii i socjologii lub poddanie pracownika testom psychometrycznym czy psychologicznym – podkreśla Polkowski.

Przeciwko takim rozwiązaniom są związki zawodowe. Ich zdaniem obecne przepisy dają możliwość prowadzenia dodatkowych testów, nie ma więc potrzeby, by takie prawo przyznać każdemu pracodawcy.

– Polska nie jest tolerancyjnym państwem i zbyt szeroki zakres pytań zadawanych np. przy okazji rekrutacji może być podstawą do dyskryminacji – dodaje Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ.