Nowelizacje ustawy o zamówieniach publicznych są dwie. Pierwsza,tzw.[link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=333883] mała, weszła w życie 22 grudnia 2009 r. (DzU nr 206, poz. 1591)[/link].

Druga, tzw. duża, zacznie obowiązywać 29 stycznia 2010 r. ([link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=336111]DzU nr 223, poz. 1778[/link]). Obydwie wprowadzają zmiany na tyle istotne, że nie jest przesadą mówienie o rewolucji w zamówieniach publicznych.

Z jednej strony obydwie nowelizacje po raz kolejny ograniczają uprawnienia przedsiębiorców startujących w przetargach. Z drugiej zaś celem – zwłaszcza tej drugiej – jest ograniczenie stosowania trybów niekonkurencyjnych, takich jak wolna ręka. Czy te zamierzenia zostaną osiągnięte? Bez wątpienia przetargi będą kończyć się szybciej. Pytanie tylko, czy szybciej oznacza lepiej?

[srodtytul]Likwidacja protestów[/srodtytul]

Duża nowelizacja całkowicie przeorganizowała system środków ochrony prawnej, rezygnując z protestów. Zarzuty, które dotychczas trafiały wpierw do zamawiającego, teraz są kierowane bezpośrednio do Krajowej Izby Odwoławczej. Zamawiający może zgodzić się z nimi przed rozprawą i wówczas sprawa nie trafi na wokandę.

Zmiana ta ma służyć przyspieszeniu postępowań. Odbywa się to jednak kosztem praw przedsiębiorców. Nie byłoby problemu, gdyby odwołania przysługiwały w pełnym zakresie. Przy zamówieniach poniżej progów unijnych zakres odwołań jest jednak ograniczony do kilku czynności. W praktyce większość decyzji zamawiających jest więc niepodważalna.

Drugi problem to pieniądze. Nawet w drobnej sprawie wykonawca musi wpłacić wpis od odwołania. Protesty były zaś darmowe. Nowe przepisy wprowadzają też zmianę jakościową w rozstrzyganiu sporów. Zdecydowaną większość z nich rozstrzygać teraz mają składy jedno-, a nie trzyosobowe.

[srodtytul]Skarg raczej nie będzie[/srodtytul]

Ani wykonawców, ani zamawiających nie ucieszy też radykalne podwyższenie opłaty sądowej od skargi. W praktyce zamyka ono i jednym, i drugim drogę do sądu. Dotychczas składający skargę płacił 3 tys. zł. Teraz, aby jego sprawa została rozpoznana, musi uiścić aż 5 proc. wartości zamówienia.

Próg maksymalny określono na 5 mln zł. Strona, która będzie chciała zakwestionować wyrok KIO dotyczący przetargu o wartości 5 mln zł, zapłaci aż 250 tys. zł.

Wygląda więc na to, że wyroki KIO będą ostateczne, przynajmniej w zdecydowanej większości przypadków.

[srodtytul]Mniej czasu na pytania[/srodtytul]

Ustawodawca zdecydował się uwzględnić postulaty zamawiających, którzy sygnalizowali wykorzystywanie przez niektóre z firm możliwości zadawania pytań do przedłużania przetargów. Dlatego też skrócił czas na wysuwanie wątpliwości. Zgodnie z nowymi przepisami zamawiający muszą odpowiadać tylko na te pytania, które wpłyną do nich nie później niż do końca dnia, w którym upływa połowa terminu składania ofert. Gdy wniosek o wyjaśnienia trafi później, zamawiający może, ale nie musi, na niego odpowiedzieć.

[srodtytul]Nie trzeba samemu spełniać warunków[/srodtytul]

Firmy, które dotychczas musiały tworzyć konsorcja, aby spełnić warunki stawiane przez zamawiających, nie będą już musiały tego robić. Dotychczas tylko przy wymogach dotyczących potencjału technicznego i osób zdolnych do wykonania zamówienia mogły się podeprzeć zaświadczeniami wystawianymi przez zaprzyjaźnionych przedsiębiorców.

Znowelizowane przepisy mówią, że wykonawca może polegać na wiedzy, doświadczeniu, potencjale technicznym, osobach zdolnych do wykonania zamówienia, a także zdolności finansowej innych podmiotów. Wystarczy, że dołączy do oferty ich pisemne zobowiązanie.

[srodtytul]Możliwa wypłata akonto[/srodtytul]

Nowelizacja wprowadziła też możliwość wypłacania zaliczek. Dotychczas w praktyce najpierw inwestycję finansowała firma, najczęściej biorąc na to kredyt, a dopiero po oddaniu robót otrzymywała zapłatę. Teraz mogą dostać wypłatę akonto.

Decyzja należy tu do zamawiających. Jeśli nie uwzględnią możliwości zaliczkowania w specyfikacji, przedsiębiorca nie może ich do tego przymusić. To zamawiający również ustala wysokość kwot wypłacanych akonto. Gdy wykonawca zrealizuje zamówienie w zakresie wartości wcześniej udzielonej zaliczki, może otrzymać kolejną.

Urzędy centralne mogą przekazywać zaliczki przy robotach budowlanych i wtedy, gdy zamówienie jest współfinansowane ze środków unijnych. Ograniczenia te nie dotyczą samorządów – im wolno wypłacać zaliczki przy każdym zleceniu.

[srodtytul]Trudniej o wolną rękę[/srodtytul]

Ponad 22 proc. zamówień publicznych w Polsce jest udzielanych z wolnej ręki. A to oznacza, że firmy nie mogą o nie rywalizować na rynkowych zasadach. Urząd Zamówień Publicznych postanowił walczyć z tym zjawiskiem. Stąd też utrudnienia w stosowaniu trybów niekonkurencyjnych.

Jednym z nich jest ograniczenie możliwości stosowania wolnej ręki przy zlecaniu usług niepriorytetowych (takich jak szkolenia, usługi hotelarskie czy zdrowotne). Zamawiającemu nadal wolno sięgać po ten tryb, ale musi to uzasadnić. Ustawa nie zamyka tu katalogu przesłanek, które mogą przemawiać za rezygnacją z trybów konkurencyjnych, wskazując jedynie kilka przykładowych.

[ramka][b]Co się jeszcze zmienia w przepisach[/b]

- zamawiający może ograniczyć krąg wykonawców tylko do tych, u których ponad 50 proc. załogi stanowią niepełnosprawni,

- na zamawiających, którzy złamią określone przepisy, KIO może nałożyć kary finansowe (w wysokości 5 lub 10 proc. wartości wynagrodzenia wykonawcy),

- przed zawarciem umowy z wolnej ręki zamawiający może opublikować specjalne ogłoszenie (jeśli tego nie zrobi, firmy przez sześć miesięcy będą mogły podważyć taką umowę przed KIO),

- firmy mogą przesyłać odwołania także przez Internet (z użyciem bezpiecznego podpisu elektronicznego),

- poniżej tzw. progów unijnych, gdy firmie nie przysługuje odwołanie, pozostaje jej jedynie informowanie zamawiającego o nieprawidłowościach,

- szybciej zwracane jest wadium przedsiębiorcom, których oferty nie zostały wybrane.[/ramka]

[ramka][b][link=http://www.rp.pl/temat/417911.html]Zobacz cały poradnik[/link][/b] [/ramka]