Zgodnie z art. 229 § 6 kodeksu pracy zarówno przyjmowani do firmy, jak i już zatrudnieni nie płacą za badania lekarskie potwierdzające ich zdolność do pracy. Ochroniarze nie wykonują takich badań, gdyż inspekcja pracy uważa, że potrzebne są im badania lekarskie wykonywane przed wydaniem i przy przedłużaniu raz na trzy lata licencji ochroniarskiej. Ich zakres jest dużo szerszy od zwykłych badań pracowniczych.
Okazuje się jednak, że zgodnie z rozporządzeniem w sprawie badań lekarskich i psychologicznych osób ubiegających się o wydanie licencji oraz posiadających licencję pracownika ochrony fizycznej (DzU z 1999 r. nr 30, poz. 299 z późn. zm.) opłatę za te badania ponosi osoba badana. Mało tego: rozporządzenie podaje nawet wysokość opłaty za te badania: kosztują 350 zł.
– Dla wielu osób, które np. na stróżówkach zarabiają 800 zł miesięcznie, 350 zł za przedłużenie licencji ochroniarskiej to bardzo duże obciążenie – mówi Ireneusz Todorski, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Ochrony. – Ponadto za czas, jaki musimy poświęcić na te badania, nie dostajemy wynagrodzenia. Bywa, że zajmują nawet trzy dni.
Wszystkie rozporządzenia wydane przez Ministerstwo Zdrowia, które dotyczą badań lekarskich niezbędnych do uzyskania różnego rodzajów licencji, np. detektywistycznej, czy zezwolenia na posiadanie broni, przewidują, że ich koszty ponosi sam zainteresowany. Żadne z nich, poza tym dotyczącym ochroniarzy, nie określa jednak opłaty za te badania. A w dodatku zamknięta jest lista placówek medycznych, w których można je wykonywać. Zgodnie z rozporządzeniem mogą się tym zajmować jedynie placówki podległe Ministerstwu Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz placówki wojskowe.
Warto pamiętać, że na przykład kierowcy zawodowi podobnie jak ochroniarze muszą przechodzić badania potwierdzające pełną sprawność psychiczną i fizyczną do wykonywania zawodu. Jednak inaczej niż pracownicy ochrony muszą płacić tylko za pierwsze badanie. Późniejsze badania okresowe, zgodnie z przepisami, finansuje im już pracodawca.
W zeszłym tygodniu pracownicy ochrony demonstrowali przed Kancelarią Premiera. Chcieli w ten sposób zwrócić uwagę rządu na sytuację zatrudnionych w tej branży. Chodzi o to, że większość z nich jest zatrudniona na umowę-zlecenie. Dla nieuczciwych firm oznacza to oszczędności rzędu 30 – 40 proc. kosztów zatrudnienia na każdej takiej osobie. A dla nich oznacza to pozbawienie podstawowych praw pracowniczych: świadczeń zdrowotnych, urlopów, płatnych nadgodzin, podstawowego poziomu bezpieczeństwa. Niewygodnego pracownika można niemal z dnia na dzień zwolnić.
Nie bez winy są także instytucje publiczne, które korzystają z usług firm ochroniarskich.
W przetargach na te usługi szansę na wygraną ma jedynie firma, która zaproponuje najniższe stawki. A ona obniża swoje obciążenia najczęściej kosztem pracowników. Nawet największe instytucje publiczne podczas rozstrzygania przetargów na ochronę akceptują bardzo niskie stawki za te usługi, które nie mogą wystarczyć na choćby minimalne pensje dla ochroniarzy.
Są jeszcze na szczęście firmy ochroniarskie, które dbają o swoich pracowników. Proponują im godziwe wynagrodzenia i warunki pracy. Jeśli jednak nieuczciwi zleceniodawcy ciągle będą dyktowali stawki nie do przyjęcia dla uczciwych przedsiębiorców, już niedługo może ich zabraknąć, ponieważ zbankrutują.
Przepisy dotyczące ochrony osób i mienia są kalekie i wymagają jak najszybszej zmiany. Od wielu lat toczą się prace nad ich nowelizacją i mam nadzieję, że w najbliższym czasie wejdą w życie. Poza problemami z zaniżaniem stawek za ochronę instytucji publicznych rozwiązują one między innymi także problem opłat za badania okresowe. W myśl projektu będzie je pokrywał pracodawca. Już teraz jest to możliwe, gdyż obowiązujące rozporządzenie przewiduje taką możliwość, gdy to firma kieruje pracownika na takie badanie. Uważam, że pracodawca, który chce zatrzymać u siebie pracownika z uprawnieniami, powinien ponosić za niego koszty tych badań.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.rzemek@rp.pl