Po tym, jak w 2005 r. zmieniono kodeks postępowania cywilnego, wprowadzając międzynarodowe standardy arbitrażowe, wiele sobie po tej instytucji obiecywano. Pojawiały się nawet głosy, że może częściowo zastąpić wciąż niewydolne sądy gospodarcze. Za arbitrażem przemawiało wszystko: szybkość, elastyczność postępowania, a przede wszystkim niższe koszty.
Po trzech latach tak się jednak nie stało. W Polsce działa dziś ponad 20, głównie branżowych sądów arbitrażowych. Wśród nich ten największy, najbardziej renomowany Sąd Arbitrażowy przy Krajowej Izbie Gospodarczej, który rozpatruje rocznie średnio ok. 450 spraw. W mniejszych sądach jest znacznie gorzej – trafia tam co roku od kilku do kilkunastu sporów.
Zdaniem ekspertów przyczyn jest wiele. W opinii prof. Feliksa Zedlera, współautora proarbitrażowych zmian w k. p. c., główny powód to ciągle niska świadomość przedsiębiorców.
– Już wiedzą, że taka instytucja działa, jednak wiąż nie znają jej możliwości – uważa profesor.
Podobnego zdania jest Sylwester Pieckowski, wiceprezes Sądu Arbitrażowego przy PKPP Lewiatan.
– Mimo wielu akcji propagujących arbitraż, opór materii jest wciąż widoczny. W świadomości przedsiębiorców zdaje się niezmiennie dominować pogląd, iż sąd powszechny jest jedyną instytucją, która rozstrzyga spory gospodarcze – mówi mecenas.
– Wpływ na zaufanie do arbitrażu miały nieprawidłowości – dodaje prof. Zedler. – Jedno czy dwa przewlekłe bądź stronnicze postępowania wystawiają złe świadectwo całemu środowisku. A fama idzie w świat – tłumaczy.
Zdaniem Pieckowskiego ogromnie krzywdzącą reklamę całej instytucji arbitrażowej przyniósł spór z Eureko.
– Dużo w tym winy rządu. Zdawał się nie rozumieć istoty i skutków tego postępowania. Gdy zapadło niekorzystne dla Polski orzeczenie, pojawiały się nawet pomysły, by ograniczyć stosowanie klauzul arbitrażowych w kontraktach, w których w grę wchodzą pieniądze publiczne. To wszystko wytworzyło zły klimat wokół tej instytucji – wyjaśnia.
Niezrozumieniem wykazują się sami przedsiębiorcy. Po przegranym sporze arbitrażowym, za wszelką cenę szukają ratunku i skarżą wyroki do sądów powszechnych z powodu uchybień formalnych.
– Wkroczenie sporu na zwykłą drogę sądową wypacza tymczasem ideę arbitrażu, czyli sprawność i niskie koszty postępowania – dodaje Pieckowski.
Dlatego od dłuższego czasu środowisko arbitrażowe postuluje o zmiany w procedurze cywilnej. Chodzi o ograniczenie skargi na wyrok sądu arbitrażowego, tak aby jej stosowanie stało się racjonalne.
– Skargi mogłyby wpływać np. do jednego sądu apelacyjnego, można by też zrezygnować z obligatoryjnej trójinstancyjności w przypadku skarg – tłumaczy Pieckowski.
– To absolutnie nie wchodzi w rachubę – odpowiada Feliks Zedler. – Obowiązuje u nas standard światowy arbitrażu. Nie ma zatem potrzeby nowelizacji procedury. Poza tym wszędzie w Europie skarga na uchylenie takiego orzeczenia jest co najmniej dwuinstancyjna, a w części krajów dopuszczalna jest też skarga kasacyjna – mówi Zedler. I dodaje, że takie ograniczenie byłoby wręcz sprzeczne z konstytucją.
– Arbitraż jest dla dżentelmenów, dla ludzi z klasą. Jest to elegancka i dyskretna droga rozwiązania sporu, bez środków przymusu, bez odwołań, bez włóczenia się po sądach. Nie wszyscy do niej dojrzeli – tak do sprawy podchodzi Piotr Nowaczyk, prezes Sądu Arbitrażowego przy KiG. – Jeśli nie przybywa dżentelmenów biznesu, to i spraw arbitrażowych jest wciąż mało. Przepisy mają znaczenie drugorzędne, a przepisy k.p.c. wręcz trzeciorzędne.
– Strony zwracają się do renomowanych sądów arbitrażowych, np. przy KIG albo Międzynarodowym Sądzie Arbitrażowym (ICC) w Paryżu. To stałe sądy i mają bardzo dobre regulaminy, lepsze od k.p.c. Z kolei w sprawach ad hoc strony stosują znakomity regulamin arbitrażowy UNCITRAL, niezmieniony od przeszło 30 lat. Przepisy księgi V k.p.c. mają więc zastosowanie dopiero, gdy strony nie wybiorą ani regulaminu sądu stałego, ani regulaminu UNCITRAL. Zdarza się to bardzo rzadko – mówi Nowaczyk.
- Nie przewidziano zabezpieczenia wynagrodzenia arbitrów depozytem. Jeśli strony nie wpłacą zaliczek, arbitrzy zaczynają pracować za darmo.
- Przeniesienie arbitrażu z księgi III do V zakłóciło tradycyjne zasady postępowania dowodowego wspólne dla arbitrażu i przed sądem powszechnym. Nie wiadomo np., czy od świadków wolno odbierać przyrzeczenie, a nawet czy ich pouczać o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań.
- K.p.c. pominął wymóg korzystania z pełni praw publicznych i obywatelskich praw honorowych arbitra. Arbitrem, zgodnie z kodeksem, może więc być kryminalista skazany np. za fałszywe zeznania.
- Nie zapewniono w k.p.c. poufności postępowania.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora: t.pietryga@rp.pl