Taki wyrok zapadł przed sądem apelacyjnym (sygn. I ACa 821/07).
W konsekwencji przewoźnik jest odpowiedzialny za stratę towaru, który w tym czasie skradziono wraz z tirem. Były w nim lekarstwa i środki higieny. Część policja odnalazła, ale większość, warta ok. 750 tys. zł, przepadła. Zakład ubezpieczeń, w którym przewoźnik (Helena S.) był ubezpieczony, odmówił wypłaty odszkodowania. Właściciel towaru dostał je od swojego zakładu ubezpieczeń. Następnie, korzystając z roszczenia regresowego (art. 828 kodeksu cywilnego), ten zakład ubezpieczeń zażądał zrefundowania wydatku od przewoźnika.
Stan faktyczny w sprawie był w zasadzie niesporny i sprowadzał się do tego, co zeznał kierowca, któremu zresztą sądy dwu instancji wierzyły. Zeznał on mianowicie, choć nie od razu, że na trasie Kutno – Poznań, pod Koninem, poczuł ostre dolegliwości żołądkowe, zatrzymał się na niestrzeżonym parkingu, poszedł do toalety, następnie wypił kawę, gdy zaś wrócił na miejsce postoju, tira już nie było.
Spór sprowadzał się do oceny prawnej sytuacji: czy była to siła wyższa czy nie. Gdyby była, to przewoźnik byłby zwolniony z odpowiedzialności za utratę towaru. Zgodnie z art. 65 prawa przewozowego ponosi on odpowiedzialność za utratę, uszkodzenia przesyłki powstałe od przyjęcia jej do przewozu aż do wydania (a więc na zasadzie ryzyka, winy mu nie trzeba wykazywać). Może się zwolnić z odpowiedzialności tylko wtedy, gdy utrata lub uszkodzenie powstały wskutek siły wyższej (ewentualnie z przyczyn leżących po stronie nadawcy, odbiorcy czy właściwości towaru – ale te przypadki nie wchodzą tu w rachubę). Dowód, że szkoda wynikła z którejś z tych okoliczności, ciąży na przewoźniku.
Pełnomocnik przewoźnika adwokat Piotr Grochulski przekonywał sąd apelacyjny, że kierowca właściwie nie miał wyboru. Wprawdzie w polisie zawarto warunek, że może się zatrzymywać tylko na strzeżonych parkingach, ale na trasie nie było wtedy takich. Każdemu może się przytrafić taka sytuacja.
Sąd apelacyjny, tak samo jak wcześniej okręgowy, nie zakwalifikował tej sytuacji jako siły wyższej. – Nie było w tym zdarzeniu siły nieodpartej, na którą człowiek (kierowca) nie ma zupełnie wpływu – powiedział sędzia. – Ponadto pił jeszcze kawę. Nie można więc tej przerwy uznać za siłę wyższą. W konsekwencji SA zasądził od przewoźnika żądane 750 tys. zł.
Czwartkowy wyrok jest prawomocny, ale służy skarga kasacyjna.