Nowelizacja Kodeksu pracy, która weszła w życie 7 kwietnia br. uchyliła przepisy o telepracy. Zamiast nich w kodeksie pojawiła się praca zdalna. Jest nią całkowite lub częściowe wykonywanie obowiązków w miejscu wskazanym przez pracownika i każdorazowo uzgodnionym z pracodawcą, w tym pod adresem zamieszkania, m.in. z wykorzystaniem środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość.

Wiele osób, korzystając z nowych rozwiązań, pracuje, podróżując po świecie. Jak się okazuje, może to powodować dodatkowe obowiązki dla pracodawcy. – Firmy, które zezwolą swoim pracownikom na pracę zdalną za granicą, powinny taki ruch dokładnie przemyśleć, by uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek i trudnych do przewidzenia skutków. Taki sposób wykonywania obowiązków może bowiem nie tylko rodzić konsekwencje na gruncie ubezpieczeń społecznych, ale też wpływać na rozliczenia podatkowe tych osób – mówi na łamach "Rzeczpospolitej" Joanna Stolarek, doradca podatkowy w kancelarii Raczkowski.

Ekspertka wskazuje, że miejsce podlegania ubezpieczeniom społecznym będzie uzależnione od kraju, w którym wykonuje się obowiązki na odległość. – Inne zasady mają zastosowanie do świadczących pracę w UE/EOG lub Szwajcarii (grupa 1), odmienne do tych, którzy zdecydują się pracować w Wielkiej Brytanii (grupa 2), oraz różne do osób wykonujących obowiązki służbowe w państwach, z którymi Polska zawarła umowy bilateralne o ubezpieczeniach społecznych, np. USA, Australia, Izrael, Czarnogóra (grupa 3). Jest wreszcie ostatnia grupa krajów, która obejmuje państwa spoza UE, z którymi takich umów nie zawarto, jak np. Tajlandia, Chiny czy Meksyk (grupa 4) – wyjaśnia ekspertka.

Co to oznacza w praktyce? Zasadą jest, że osoby pracujące zdalnie z terytoriów państw z grupy 1–3 będą podlegały składkom ubezpieczeniowym tylko w nich. Natomiast w krajach z grupy 4 mogą podlegać oskładkowaniu w dwóch państwach (tj. w Polsce i miejscu wykonywania pracy).

Trzeba też pamiętać o przepisach podatkowych. Wciąż jest międzynarodowym standardem, że kto przebywa w danym kraju dłużej niż 183 dni w ciągu roku kalendarzowego lub ma tam swój ośrodek interesów życiowych, staje się tam tzw. rezydentem podatkowym. To oznacza, że musi zacząć się rozliczać z miejscową administracją podatkową według lokalnych reguł. W rozliczeniu rocznym musi też uwzględnić swoje zarobki osiągnięte w Polsce i w innych krajach. Jak zauważają w swoim artykule Paweł Rochowicz i Paulina Szewioła, prowadzi to czasem do dość skomplikowanych i nie zawsze korzystnych dla takiego pracownika rozliczeń. Wiele zależy tu od treści konkretnych umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, jakie Polska zawarła z różnymi krajami.

Co więcej, praca zdalna z innego kraju, zwłaszcza np. menedżerów, kierowników i dyrektorów, może oznaczać obowiązki podatkowe za granicą także dla firmy, która ich wysyła. – Gdy osoby pracujące za granicą zajmują się zawieraniem umów, badaniem rynku i innymi czynnościami bezpośrednio wpływającymi na politykę handlową firmy, w danym kraju może powstać tzw. zakład. Chodzi o taką formę firmowej obecności za granicą, która może kreować tam jej działalność, a tym samym jakąś część jej dochodów, a to z kolei może prowadzić do opodatkowania firmy w kraju pracy pracownika – mówi "Rzeczpospolitej" Anna Misiak, doradca podatkowy i partner w MDDP.