Rz: Czy nowe normy prawa zamówień publicznych, które obowiązują od października i pozwalają na stosowanie ceny jako jedynego kryterium tylko w wyjątkowych przypadkach, przyniosą skutek i spowodują zwiększenie jakości w zamówieniach?
Włodzimierz Dzierżanowski: Jestem przekonany, że tak. Do tej pory bowiem była pełna dowolność w stosowaniu kryteriów i dominowała cena. Nowe przepisy zmuszają zamawiających do pewnego wysiłku.
Dane opublikowane przez Urząd Zamówień Publicznych wskazują jednak, że zamawiający idą trochę po linii najmniejszego oporu, wskazując jako dodatkowe kryteria przede wszystkim gwarancję czy termin realizacji. Jakość pojawia się w kilku procentach.
Rzeczywiście, jest to trochę pójście po linii najmniejszego oporu. Jednak sądzę, że to w przyszłości się zmieni. Urząd Zamówień Publicznych przeprowadził pierwszą analizę miesiąc po wejściu w życie nowych przepisów. Sądzę, że to trochę za wcześnie. Na początku mogło bowiem zadziałać coś na kształt buntu. Zamawiający nie lubią, gdy nakłada się na nich dodatkowe obowiązki. Chcieli mieć ten dodatkowy wymóg szybko z głowy. Ale z czasem na pewno się to zmieni. To grupa, która szybko się uczy.
Co by pan im poradził? Jakie rozsądne dodatkowe kryteria powinni stosować?
Nie da się podać tu gotowej recepty możliwej do zastosowania dla każdego postępowania. Żeby te dodatkowe kryteria realnie wpływały na kształt zamówień, powinny być indywidualnie dostosowane do każdego przypadku. Na przykład w przypadku robót budowlanych można się zastanowić, czy takim dodatkowym kryterium nie mógłby być sposób prowadzenia robót – jak najmniej uciążliwy dla otoczenia.
Równie dobrze jednak takie nieuciążliwe prowadzenie robót może być wymogiem w postępowaniu, nie będąc kryterium wyboru.
Tak, ale dzięki wprowadzeniu takiego kryterium możemy bardziej elastycznie kształtować jakość i cenę. Stosując taki wymóg, trzeba się bowiem liczyć z tym, że oferty będą odpowiednio wyższe cenowo. Jeśli natomiast zamawiający wskażą, że mogą brać pod uwagę droższe oferty, które spełniają w odpowiednim stopniu wymogi dotyczące np. właśnie nieuciążliwości inwestycji dla otoczenia czy też przyjazności dla środowiska, można lepiej zmotywować wykonawców do brania tych kwestii pod uwagę. Można tu podać przykład z Helsinek. Kupując autobusy, zamawiający ogłosili, że jednym z kryteriów jest to, który poziom europejskich norm spełniają silniki. Czyli można było zgłosić autobusy nawet z najniższym poziomem tych norm, ale oferując odpowiednio niższą cenę. Dostawcy tych najnowocześniejszych autobusów mogli sobie pozwolić na wyższą cenę.
Czyli na podstawie dziś obowiązujący norm można w sposób rozsądny przeprowadzić postępowanie?
Można to było zrobić i na podstawie starych przepisów. Tym bardziej – na postawie obecnych, które mobilizują do wskazania dodatkowych kryteriów. Jedyne zastrzeżenie, jakie można mieć do nowych przepisów, dotyczy produktów, które mają ustandaryzowane kryteria jakościowe, ale nie są powszechnie dostępne.
Nowela pozwala bowiem na zastosowanie kryterium cenowego jako jedynego, jeżeli przedmiotem zamówienia są dostawy lub usługi powszechnie dostępne o ustalonych standardach jakościowych. Ta definicja nie obejmuje np. sytuacji, gdy trzeba kupić konkretne oprogramowanie, a sposób świadczenia asysty technicznej i inne warunki umowy są narzucone przez korporację. Wówczas stosowanie innych kryteriów niż cena jest nieco wymuszone Jest to jednak margines spraw.