Wsparcie dla przedsiębiorców poszkodowanych konfliktem na Ukrainie zapowiedziała podczas exposé Ewa Kopacz.
Z przedstawionych przez nią informacji wynikało, że firmy, które straciły na skutek embarga, będą mogły starać się o dofinansowanie do wynagrodzenia lub szkoleń pracowników. Otrzymają też dofinansowanie do ich składek na ZUS. Na ten cel ma być przeznaczonych 500 mln zł z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
– To będzie ustawa skierowana głównie do producentów z branży spożywczej – mówi „Rz" osoba z kierownictwa resortu. Dodaje też, że z ich szacunków wynika, że skorzystają z niej głównie producenci mięsa, w mniejszej ilości sadownicy. Dlaczego? – Bo oni rzadko zatrudniają pracowników, a w ustawie będzie chodziło przede wszystkim o to, by ochronić miejsca pracy – wskazuje.
Przedsiębiorcy nie są jednak zachwyceni tym pomysłem.
– To delikatna sprawa, ale generalnie nie popieramy rozdawnictwa pieniędzy. Po pierwsze, dlatego, że trudno będzie wyodrębnić firmy, które rzeczywiście ucierpiały na skutek embarga. Po drugie, taka pomoc zawsze zaburza mechanizmy konkurencji – mówi Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan. Jego zdaniem szkoda też czasu na nowa ustawę, skoro już jedna jest.
O co chodzi? Aby ustawa antykryzysowa mogła być w ogóle uruchomiona, procentowy wzrost stopy bezrobocia w dwóch kolejnych miesiącach musi przekraczać 5 proc., licząc rok do roku. Ten mechanizm, jak tłumaczyło wówczas ministerstwo, miał zapobiegać sytuacji, gdy ustawę antykryzysową trzeba było pisać od nowa. Twórcy przepisów nie przewidzieli jednak, że może wybuchnąć wojna.