Nikt już nie kwestionuje, że w systemie zbierania i przetwarzania odpadów ze starych pralek, lodówek czy telewizorów niemal powszechne jest wystawianie zaświadczeń o recyklingu, którego w rzeczywistości nie było. Taką szarą strefę miał wyeliminować system informatyczny, który na każdym etapie drogi elektrośmiecia monitorowałby jego los, dokumenty z nim związane i przepływy pieniędzy między firmami. Jego utworzenie nie jest jednak pewne, gdyż w założeniach do nowej ustawy o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym wskazano, że ma być utworzony na podstawie porozumienia ministra środowiska i 75 proc. reprezentacji wprowadzających urządzenia na rynek (producenci, importerzy).
Trudno o zgodę
– To może być poważna przeszkoda. Nie wiadomo, według jakich kryteriów wskazać taką reprezentację. W dodatku jeżeli ma to być porozumienie, to taka grupa przedsiębiorców może mieć problem z wypracowaniem stanowiska w sprawie funkcjonowania tego systemu – obawia się Grzegorz Skrzypczak, prezes ElektroEko Organizacji Odzysku.
Takich rozterek nie ma Michał Kanownik, dyrektor Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego. Jego zdaniem reprezentacja składająca się z 75 proc. wprowadzających ma jedynie sfinansować powstanie tego systemu. A zostaną oni wytypowani na podstawie danych z rejestru Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w którym są informacje o masie wprowadzanych na rynek urządzeń.
Paweł Mikusek, rzecznik Ministerstwa Środowiska, przyznaje jednak, że będzie trzeba dokładnie przemyśleć, jak w thttps://input.rp.pl/newsItem.html?newsItemId=998965akiej grupie wypracować wspólne stanowisko.
System, który ma powstać, ma wykrywać np. podawanie zawyżonych danych o recyklingu, wystawianie dokumentów potwierdzających przetworzenie starych lodówek, których nie zebrano z rynku. Czy to zadziała?
– Mamy już w naszej organizacji taki system i możemy powiedzieć, że nie wyeliminuje on patologii całkowicie, ale ją ograniczy. Pozwoli zobaczyć, na jakim etapie coś się nie zgadza, i tam skierować kontrolę – mówi Grzegorz Skrzypczak. – W naszym systemie kontrolowany jest przepływ odpadów i dokumentów między uczestnikami rynku.
Walka z szarą strefą
Zdaniem Skrzypczaka jeżeli system obejmie monitoringiem także przepływy pieniędzy, to wyłapanie nieprawidłowości będzie jeszcze łatwiejsze. Całość ma działać tak, że np. sprzedawca wprowadzi do systemu stare urządzenie przyniesione przez klienta. Przekaże je do zakładu przetwarzania, co zostanie odnotowane w systemie. Wiadomo będzie, skąd pochodzi dany odpad, kto miał go przetworzyć i w jakiej ilości.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora
Andrzej Kraszewski, profesor Politechniki Warszawskiej, były minister środowiska
Oszustwa związane z fałszowaniem dokumentacji dotyczącej odpadów ze zużytych urządzeń RTV i AGD są na poziomie zakładów przetwarzania i tych organizacji odzysku, które tolerują takie praktyki. Co prawda pewna grupa producentów czy importerów wolałaby kupić od nich taki fikcyjny dokument, bo jest on tańszy, jednak o praktykach tego rodzaju zrobiło się głośno. Przedsiębiorcy coraz bardziej obawiają się takich zachowań. Dlatego jestem optymistą i uważam, że pomimo dużej skali nieprawidłowości na rynku, przedsiębiorcy wypracują porozumienie w kwestii nowego systemu informatycznego. A takie rozwiązanie może okazać się bardzo skuteczne. Informatyka jest bowiem najtańszym sposobem i niejako policjantem, który może dopilnować choćby tego, czy masa zebranego sprzętu zgadza się z masą przetworzonych urządzeń, jakie są kierowane do recyklingu.