W Brukseli trwają intensywne przygotowania do wprowadzenia zasady “zero tolerancji” dla piratów – dowiedziała się “Rz”. Służby celne i porządkowe dostaną nakaz niszczenia nawet pojedynczych ujawnionych podróbek. Szacuje się, że na unijnym obszarze celnym aż dziesięć procent towarów znajdujących się w obrocie to produkty udające wyroby znanych firm. Nielegalny proceder przynosi wielomiliardowe straty zwłaszcza markowym producentom.

UE zamierza uderzyć w szarą strefę i zaostrzyć ściganie przestępców na wszystkich etapach łańcucha nielegalnych dostaw. – Spróbujemy powstrzymać przemytników, a ludziom uświadomić, że kupując podróbki, uczestniczą w kradzieży czyjejś własności – mówi Iwona Mońko, naczelnik Wydziału ds. Ochrony Praw Własności Intelektualnej w Departamencie Celnym Ministerstwa Finansów.

W zeszłym roku tylko polscy celnicy zatrzymali podczas kontroli granicznej i na bazarach w kraju ponad 2,6 mln sztuk różnych falsyfikatów wartości ponad 40 mln euro, w tym najbardziej groźne podróbki leków za prawie 40 tys. euro.

W zeszłym tygodniu tylko jednego dnia, na jednym ze stoisk popularnego targowiska w Rzgowie łódzcy celnicy zajęli podrabianą odzież i zegarki znanych firm o wartości ponad 430 tys. Rzeczniczka Izby Celnej w Łodzi Anna Ludkowska informowała, że wśród 800 sztuk towarów udających ekskluzywne marki znalazły się m.in. ubrania Lacosta, Mexx, S. Oliwer, Tommy Hilfiger, torby i portfele Gucci, Prada i Dior oraz zegarki – Patek, Porsche, Omega i Cartier.

– Uczestniczący w kontroli specjaliści z zakresu znaków towarowych potwierdzili, że oferowana w butiku odzież ma niewiele wspólnego z oryginałem – przyznała Ludkowska. Ostrzegała, że za handel podróbkami grozi kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

[wyimek][b]38 mln euro[/b] były warte podróbki zatrzymane w 2009 r. przez polskich celników[/wyimek]

Tylko w tym roku wielkie partie 41 tysięcy przemycanych fałszywych dresów przechwycili m.in. celnicy z Izby Celnej Biała Podlaska. 2 kwietnia na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Dorohusku wpadł kupiec, który próbował wwieźć do kraju 66 tys. par podrobionych adidasów i butów udających markowe wyroby Dolce & Gabbana i Gucci. Od wielu miesięcy zmorą na granicach są zabawki. Regularnie rekwirują je celnicy sprawdzający kontenery przesyłane z Chin i krajów Dalekiego Wschodu na terminalu portowym w Gdyni. Niedawno zatrzymana partia 16 tys. samochodzików wzorowanych na produkcji Walta Disneya zostanie prawdopodobnie zniszczona.

Ze statystyk służb celnych wynika, że ponad połowę pirackich wyrobów odbieranych na granicach i bazarach stanowią w Polsce podróbki papierosów. Na drugim miejscu są elektroniczne akcesoria do telefonów komórkowych, potem odzież i buty. W zeszłym roku celnicy próbowali powstrzymać falę fałszywych środków ochrony roślin. Zmorą jest nadal przemyt medykamentów – przysyłane są zazwyczaj w małych partiach, pocztą. Dominują preparaty usuwające kłopoty seksualne, fałszywa viagra ale też “leki” na raka i dolegliwości gastryczne. Zamiast pomóc – mogą zaszkodzić – ostrzegają celnicy.

– Bezwarunkowa likwidacja pirackich wyrobów, którą teraz chce wyegzekwować UE, to jedyny sposób na ograniczenie nie tylko gospodarczych szkód – mówi naczelnik Iwona Mońko. Przekonuje, że jesteśmy jednym z niewielu krajów UE, w którym sądy mogą orzekać przepadek trefnych towarów na rzecz Skarbu Państwa i po usunięciu znaków firmowych przekazywać je organizacjom charytatywnym. – Polska powinna zamknąć tę furtkę, bo na podróbkach tracą wszyscy. Firma Hawlett Packard obliczyła, że wskutek sprzedaży sfałszowanego sprzętu traci ok. 3 proc. zysku, ale aż 63 proc. traci marka, czyli wizerunek koncernu.

[i]masz pytanie wyślij e-mail do autora

[mail=z.lentowicz@rp.pl]z.lentowicz@rp.pl[/mail][/i]