[b]Rz: Jakie jeszcze działania antykryzysowe, oprócz uproszczeń w zaliczkach, planuje resort gospodarki w ramach pomocy dla firm z unijnych funduszy?[/b]
Rafał Baniak: Jeśli chodzi o inwestycje kluczowe dla gospodarki (o wartości powyżej 160 mln zł), chcemy wystąpić o zwiększenie wartości dotacji z obecnych 25 proc. do 30 proc. To bardzo dużo, bo zaczynaliśmy od 15 proc. Poza tym wprowadzimy możliwość zaliczkowania przy tych projektach.
[b]Ale eksperci twierdzą, że główny problem to liczba miejsc pracy, jaką trzeba stworzyć i utrzymać przez pięć lat.[/b]
Zastanawiamy się nad tym. Z jednej strony skłaniamy się do obniżenia limitu 200 miejsc pracy. Jednak dziś najistotniejsze są właśnie wyzwania związane z utrzymaniem zatrudnienia.
[b]Chętnych na tego typu dotacje nie jest zbyt wielu. Nie boi się pan, że jeśli nie wprowadzi się dodatkowych zachęt, te pieniądze będą bezproduktywnie leżały na kontach? [/b]
Inwestycje o tak dużej wartości to zwykle inwestycje typu greenfield (od zera). I proszę mi wierzyć, że gdy większość krajów świata pogrążonych jest w recesji, po prostu tego typu projektów jest mało. I nie chodzi o to, ile w jakimś zakładzie chce się zatrudnić ludzi. Chodzi o to, że firmy wstrzymują swoje inwestycje na czas nieokreślony.
[b]A to oznacza, że szybko nie wykorzystamy przyznanych nam przez Unię ponad 1 mld euro na inwestycje kluczowe?[/b]
No, może się tak zdarzyć, że przez najbliższe dwa lata nie będą się te pieniądze rozchodzić w zawrotnym tempie. Ale to nie jest wielka tragedia. Moim zdaniem warto poczekać. Zawsze, jeśli będzie taka potrzeba, można pieniądze przesunąć na inne działania, np. na dotacje dla innowacyjnych projektów, po które ustawiają się kolejki.