W Polsce mamy dwa rodzaje licencji na przewóz samochodem osobowym wynikające z ustawy o transporcie drogowym. Pierwsza pozwala na przewozy okazjonalne po całym kraju, druga na wożenie taksówką w granicach gminy (związku gmin). Wprowadzone kilka lat temu przepisy, które miały odróżnić taksówkarzy od innych przewoźników, są coraz sprytniej omijane.

[srodtytul]Kłopot z kontrolami i sądem[/srodtytul]

Przynajmniej w Warszawie inspektorzy transportu drogowego znacznie częściej sprawdzali taksówkarzy. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że potwierdza to niepodana jeszcze do wiadomości kontrola przeprowadzona przez głównego inspektora transportu drogowego.

Ponadto inspektorzy mają kłopoty z udowodnieniem, że okazjonalni łamią przepisy. Okazjonalny ma bowiem w aucie takie samo urządzenie jak taksówkarz, ale nie nazywa go taksometrem, lecz drogomierzem bądź kilometromierzem. Zamiast koguta na dachu nakleił go na przednią szybę. Albo na dachu ma koguta bez lampki (wtedy nie jest to urządzenie i nie ma powodu do nałożenia kary). Natomiast napisy na samochodzie reklamują inną firmę. Dlatego też okazjonalnym niejednokrotnie udaje się przed sądem wymigać od kar nakładanych przez inspektorów.

– W WSA zawsze jednak wygrywamy sprawy dotyczące napisów na pojazdach – mówi Sebastian Chwalibogowski z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

Z nazwami firm podszywających się pod taksówki nie jest już tak dobrze. Nazywają się zazwyczaj podobnie do korporacji lub sugerują, że nimi są, np. Taks czy Taki zamiast Taxi. W ubiegłym roku UOKiK w odpowiedzi na pismo Urzędu Miasta Warszawy twierdzące, że oznaczenie mogło wprowadzać w błąd konsumentów, uznał jednak, że nazwa Taki nie narusza interesu ogólnospołecznego.

[srodtytul]Łatwiej o licencję[/srodtytul]

– W Krakowie licencję taksówkarską dostaje teraz każdy, kto spełni warunki i o nią wystąpi – mówi Sebastian Chwalibogowski. – Ceny nie wzrastają, a okazjonalnych przewoźników ubywa.

– Brak licencji w stolicy to już przeszłość – wyjaśnia Paweł Biedrzycki, prezes Zrzeszenia Transportu Prywatnego miasta Warszawy. – Już w ubiegłym roku było lepiej, podobnie jest w tym. Kierowcy liczą i wychodzi im, że bardziej opłaca się jeździć okazjonalnie. Nie muszą prowadzić działalności gospodarczej, legalizować taksometrów ani za każdym razem wydawać paragonu fiskalnego.

Mieszkańcy wolą jednak wsiadać do taksówek. Nie są narażeni na podrasowane drogomierze ani ceny z kosmosu.

– Na pytanie, jak pan liczy za kurs, usłyszałam: za jeden dwadzieścia – opowiada Wanda Kowalska. – Przy wysiadaniu okazało się, że jest to nie 1,20 zł za km, ale 20 zł za tę odległość.

Są pomysły zmian. Od jesieni 2008 r. czeka w Sejmie projekt mający zniwelować różnice między okazjonalnymi a taksówkarzami.

Z kolei taksówkarze chcą zmian ułatwiających odróżnienie ich od okazjonalnych (np. tylko w taksówce mogłoby być urządzenie mierzące czas i odległość, a nie – jak jest dziś zapisane – taksometr).

– Przekazaliśmy nasz projekt posłom – zaznacza Paweł Biedrzycki.

[ramka][b]Co wyróżnia taksówki[/b]

- Licencję na takie przewozy może otrzymać tylko osoba przeszkolona, która zdała egzamin w zakresie transportu drogowego taksówką. Pod pewnymi warunkami może ją dostać także osoba, która ma co najmniej pięcioletnią praktykę taksówkarską.

- Taksówkarz i jego kierowcy nie mogli być skazani za określone rodzaje przestępstw oraz muszą mieć zaświadczenie o ukończeniu szkolenia.

- Maksymalną stawkę za przewozy tymi pojazdami ustalają władze miasta.

- Taksówkarze mają obowiązek używać w aucie taksometru (zalegalizowanego).

- Pojazd jest odpowiednio oznakowany, także lampą na dachu.

- Muszą prowadzić działalność gospodarczą i mieć kasę fiskalną.[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[mail=z.józwiak@rp.pl]z.józwiak@rp.pl[/mail][/i]