Zdarza się, że pracodawca bankrutuje, pozostawiając niepewnych jutra pracowników. Jaki jest wówczas status wynagrodzenia pracowniczego? Jakie są reguły zarządzania pensjami przez syndyka? Czy komornik może zająć wynagrodzenie na poczet długów należnych od upadłego pracodawcy? Na te pytania postaramy się dziś odpowiedzieć.
Zasady gospodarowania majątkiem bankruta określa [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=169085]prawo upadłościowe i naprawcze (DzU z 2003 r. nr 60, poz. 535 ze zm., dalej pun)[/link].
Po ogłoszeniu upadłości zamiast albo obok pracodawcy w firmie pojawia się inna osoba – syndyk, zarządca albo nadzorca sądowy. O tym, który wchodzi w grę, przesądza właśnie rodzaj ogłoszonej upadłości. Jeśli ma ona charakter likwidacyjny, przychodzi syndyk, a układowy – zarządca (gdy bankrutowi odebrano zarząd majątkiem) albo nadzorca (gdy zarządu nie odebrano).
Procedura upadłościowa dzieli się z grubsza na dwa etapy. Pierwszy to tzw. postępowanie w przedmiocie ogłoszenia upadłości. Sąd bada wówczas, czy firma kwalifikuje się do bankructwa i ewentualnie je ogłasza. Drugi etap procedury to postępowanie po ogłoszeniu upadłości. Jest ono dla naszych rozważań o wiele ciekawsze, bo wtedy zaczynają obowiązywać pewne modyfikacje w relacjach pracodawcy i pracownika. Wiadomo już bowiem, że pracodawca jest bankrutem. Pozostaje zatem zastanowić się, jak w takiej sytuacji wygląda sprawa wynagrodzeń za pracę.
[ramka][b]Można upaść na dwa sposoby[/b]
- Pierwszy to tzw. upadłość likwidacyjna. Sprowadza się w istocie do sprzedania majątku bankruta i zakończenia jego działalności.
- Drugi ma charakter układowy. Jego celem nie jest wyeliminowanie upadłego z obrotu gospodarczego. Wręcz przeciwnie. W jego wyniku ma bowiem dojść do porozumienia – zwanego układem – bankruta z wierzycielami, polegającego np. na redukcji długów, rozłożeniu ich na raty itp. Dzięki układowi upadły ma odzyskać zdolność do funkcjonowania na rynku z pożytkiem dla siebie i tych, którym jest winny pieniądze. [/ramka]
[srodtytul]LEPIEJ CZEKAĆ NA SPRZEDAŻ MAJĄTKU, NIŻ PRZYSTĄPIĆ DO UKŁADU[/srodtytul]
[b]Zatrudnieni powinni niekiedy, absurdalnie, dążyć do sprzedaży majątku byłego szefa. Uczestniczącym w procedurze układowej grozi bowiem pozostanie jedynie z płacą minimalną[/b]
Z chwilą ogłoszenia bankructwa syndyk czy zarządca przejmuje wykonywanie obowiązków pracodawcy. Wykonywanie, ale nie same obowiązki. Z formalnego punktu widzenia pracodawca pozostaje ten sam. Zmienia się tylko podmiot go reprezentujący. Innymi słowy na wszystkich dokumentach pracowniczych nadal figuruje nazwa pracodawcy, z jego konta przelewane są pieniądze itp. Po prostu kto inny wszystkie te firmowe papiery podpisuje. Dla przykładu: po ogłoszeniu upadłości spółki to syndyk (a nie zarząd spółki) wydaje w jej imieniu pracownikom polecenia, odpowiada za przekazywanie dokumentów związanych z zatrudnieniem.
Samo ogłoszenie upadłości nie oznacza jeszcze rozwiązania stosunków pracy łączących bankruta z pracownikami. Wręcz przeciwnie, zmieniają się tylko zasady wypłacania takim osobom wynagrodzeń. Zwłaszcza w postępowaniu likwidacyjnym. Tam wynagrodzenie zaległe za ostatnie dwa lata może być – za zgodą sędziego komisarza – spłacane na bieżąco, w miarę napływu środków (art. 343 pun). Często jest to jednak tylko teoria, bo środków tych ledwie starcza na bieżące koszty postępowania. Pensje wcześniejsze – tak jak i należące się dotychczasowym pracownikom naliczane już po ogłoszeniu upadłości – są zaspokajane dopiero w ramach podziału majątku bankruta między wierzycieli.
[srodtytul]Grupy i grupki[/srodtytul]
Przy podziale pieniędzy wyciśniętych przez syndyka z masy upadłości wierzyciele nie są traktowani równorzędnie. Ustawodawca pogrupował ich bowiem i zastrzegł, że kolejna grupa dostanie pieniądze dopiero wówczas, gdy w pełni zostanie zaspokojona grupa poprzednia. W praktyce dla kolejnych grup często środków już nie wystarcza. Pracownicy są tu uprzywilejowani, ale nie w pełni. Otóż w pierwszej grupie figurują należności z tytułu składek na ubezpieczenie emerytalne, rentowe i chorobowe pracowników oraz należności ze stosunku pracy, ale tylko za ostatnie dwa lata. Pozostałe składki na ubezpieczenia społeczne przynależą dopiero do drugiej grupy wierzycielskiej, a starsze wynagrodzenia za pracę do trzeciej.
[srodtytul]Czas ma znaczenie[/srodtytul]
Rozróżnić też trzeba osoby, które zostały pracownikami upadłego przed ogłoszeniem upadłości, i te zatrudnione później. Syndyk może bowiem nie tylko zwalniać, ale i zawierać nowe umowy o pracę. Wynagrodzenie tych drugich jest uprzywilejowane o tyle, że zalicza się je do kosztów samego postępowania. Oznacza to, że będą oni zaspokajani w całości już w pierwszej grupie wierzycieli. To samo dotyczy przysługujących im odpraw i odszkodowań związanych z rozwiązaniem umów o pracę.
[b]Ważne jest też, że w upadłości likwidacyjnej zobowiązania majątkowe o charakterze niepieniężnym, jakie przysługują względem upadłego, z mocy prawa stają się zobowiązaniami pieniężnymi. Jeśli zatem były pracownik ubiega się o przywrócenie do pracy, to z chwilą ogłoszenia upadłości traci to prawo, może się jednak starać się o wypłatę odpowiedniej kwoty.[/b]
[srodtytul]Pracujesz, masz przywileje[/srodtytul]
Prawo do pewnego stopnia chroni interesy osób zatrudnionych przez bankruta. Przewiduje przede wszystkim, że syndyk niezwłocznie wykonuje obowiązki przewidziane przepisami o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy. Chodzi tu przede wszystkim o uruchomienie procedury związanej z wypłatami z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Mówi o nich [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=183265]ustawa o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy (DzU z 2006 r. nr 158, poz. 1211)[/link]. Co ważne, przekazane z FGŚP środki nie wchodzą do masy upadłości i nie mogą służyć zaspokojeniu innych wierzycieli niż uprawnieni do ich odbioru.
Pracownicy mają jeszcze jeden przywilej. W przeciwieństwie do większości innych wierzycieli nie muszą zgłaszać sędziemu komisarzowi swoich wierzytelności. Co do zasady zgłoszenie takie jest warunkiem uczestnictwa w podziale środków, jakie pozostały po bankrucie. Chodzi o to, że nie zawsze wierzycieli można ustalić na podstawie samej tylko dokumentacji upadłego. Ci powinni więc wykazać się pewną aktywnością i sami zgłosić swój akces do postępowania. W przypadku pracowników ciężar ustalenia tego, co im należne, bierze na siebie syndyk. Sąd nie ma też prawa umorzyć wierzytelności ze stosunku pracy oraz składek na ubezpieczenie emerytalne, rentowe i chorobowe pracowników. Tymczasem w przypadku innych należności jest to niekiedy możliwe (art. 369 pun).
[srodtytul]Nie tylko wynagrodzenie[/srodtytul]
Pewne elementy majątku bankruta nie przechodzą pod zarząd syndyka czy zarządcy. Nie będąc wynagrodzeniem, mogą mieć jednak wymierne znaczenie dla pracowników. Do masy upadłości nie wchodzi np. mienie przeznaczone na pomoc dla pracowników upadłego i ich rodzin, stanowiące zgromadzone na odrębnym rachunku bankowym środki pieniężne zakładowego funduszu świadczeń socjalnych. Dotyczy to również wracających do funduszu pożyczek na cele mieszkaniowe, wpłat odsetek bankowych od środków tego funduszu oraz opłat pobieranych od korzystających z usług i świadczeń socjalnych finansowanych z funduszu, a organizowanych przez upadłego. Szczegółowe oznaczenie składników tego mienia należy do czuwającego nad przebiegiem postępowania upadłościowego sędziego komisarza. Ważne jest to, że wymienionymi kwotami zarządza upadły (art. 64 § 2 pun).
[srodtytul]Układowe niuanse[/srodtytul]
Układ co do zasady w ogóle nie dotyczy pracowników. Ustawodawca stawia w ten sposób należne im wynagrodzenie ponad innymi wierzytelnościami. Pamiętajmy bowiem, że w głosowaniu nad układem obowiązuje swoista demokracja: pracownicy mogliby zostać przegłosowani. Ale uwaga, mogą oni zgodzić się na objęcie układem. Nie jest to zresztą takie nieprawdopodobne, czasem lepiej dostać mniej, niż nie dostać nic. Jeśli pracownicy przystąpią do procedury układowej, muszą się liczyć z tym, że nie wszystko pójdzie po ich myśli. Nawet jeśli głosowali przeciw przyjęciu jego postanowień. Układ wiąże bowiem wszystkich. I tu jednak prawo do pewnego stopnia chroni interesy pracowników. Otóż warunki restrukturyzacji zobowiązań ze stosunku pracy nie mogą pozbawiać ich minimalnego wynagrodzenia za pracę.
[ramka][b]Przykład [/b]
Pensja pracownika wynosi 1500 zł. Zgromadzenie wierzycieli przegłosowało redukcję długu o 1/3. Należności pracownika nie sposób jednak zredukować do kwoty niższej niż 1126 zł, bo tyle wynosi w 2008 r. kwota minimalnego wynagrodzenia. [/ramka]
Pewne wątpliwości może budzić sama kwota wynagrodzenia. Pamiętajmy, że postępowania upadłościowe trwają dłużej niż rok. A kwota minimalnego wynagrodzenia zmienia się co rok. Czy przy obliczaniu należności pracownika należy brać pod uwagę stawki z kolejnych lat, czy uwzględniać tylko tę z roku zawarcia układu? Właściwsza wydaje się ta pierwsza odpowiedź.
Ochrona pracowników idzie jednak dalej. O ile układem można ewentualnie objąć ich wynagrodzenie, o tyle nie są dopuszczalne żadne ustępstwa co do pokrycia przez bankruta składek na ubezpieczenia emerytalne, rentowe i chorobowe. Dla pracowników korzystne jest też to, że jeśli nie zgodzą się na objęcie układem, zarządca powinien płacić im pensje na bieżąco. Oczywiście jeśli nie wypowie im w międzyczasie umów o pracę.
[srodtytul]Co może komornik[/srodtytul]
Pytaliśmy na wstępie, czy komornik może zająć wynagrodzenie na poczet długów należnych od upadłego pracodawcy. Otóż możliwości takiej nie ma. W postępowaniu likwidacyjnym egzekucje podlegają bowiem z mocy prawa umorzeniu, a w postępowaniu układowym są zawieszane. Nie ma natomiast przeciwwskazań, żeby komornik zajmował pensję z tytułu długów narobionych przez pracownika.
[ramka][b]Zarządzający niekiedy tracą[/b]
Jeśli osoby zarządzające firmą w momencie ogłoszenia bankructwa są jednocześnie jej pracownikami, z punktu widzenia wypłat wynagrodzeń są traktowani w zasadzie jak wszyscy inni zatrudnieni.
- Ci najlepiej uposażeni nie zawsze mogą spać spokojnie. Prawo pozwala przyciąć im wygórowane wynagrodzenia. Wystarczy, że są one rażąco wyższe od wynagrodzeń za danego rodzaju pracę lub świadczenie usług, a nieuzasadnione nakładem pracy. W takiej sytuacji sędzia komisarz może uznać – na wniosek syndyka, nadzorcy sądowego, zarządcy lub z urzędu – że określona część wynagrodzenia umownego jest bezskuteczna w stosunku do masy upadłości.
- Skutek jest taki, że nadwyżka ta po prostu nie będzie uwzględniana przy podziale majątku upadłego. W uproszczeniu można więc powiedzieć, że menedżerowie dostaną relatywnie mniej niż inni wierzyciele. [/ramka]