Konsekwencje upadłości są liczne i dotyczą wszystkich obszarów działalności firmy. Jednym ze skutków jest to, że z chwilą ogłoszenia upadłości osoby, z którymi do tej pory robiłeś interesy, znikną z twojego pola widzenia. W zależności od rodzaju upadłości twoim partnerem w interesach stanie się syndyk albo zarządca.

Warto jednak pamiętać, że następstwo to nie zostało w przepisach przeprowadzone do końca konsekwentnie. Otóż w całym prawie upadłościowym próżno by szukać normy, która przewidywałaby wygaśnięcie pełnomocnictw udzielonych przez przedsiębiorcę przed bankructwem. Można zatem bronić stanowiska, że pozostają one w mocy, a czynności prawne dokonane z takimi pełnomocnikami są ważne. Inna sprawa, czy coś ci to da. Wykonania zobowiązań i tak będziesz musiał dochodzić w trybie upadłościowym.

Jest natomiast przepis, który przewiduje wygaśnięcie prokury udzielonej przez upadłego (art. 109[sup]7[/sup] § 2 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=70928]kodeksu cywilnego[/link]). I tu jednak obowiązujące regulacje dalekie są od doskonałości. Wynika z nich bowiem, że prokura wygasa wskutek ogłoszenia upadłości. Wątpliwości mogą się pojawić przy ustalaniu momentu tego wygaśnięcia. Czy jest nim dzień ogłoszenia upadłości? Czy raczej uprawomocnienia się postanowienia w tej sprawie? Osobiście opowiadałbym się raczej za tą pierwszą możliwością. A konsekwencje mogą być niebagatelne. Prokurent ma bowiem prawo dokonywać wszystkich w zasadzie sądowych i pozasądowych czynności wiążących się z prowadzeniem przedsiębiorstwa (art. 109[sup]1[/sup] k.c.).

Z chwilą ogłoszenia upadłości majątek upadłego staje się tzw. masą upadłości (art. 61 pun). Dotyczy to wszystkich trzech rodzajów upadłości, niezależnie od stopnia samodzielności bankruta w zarządzaniu własnym majątkiem. To masą upadłości właśnie będzie zarządzać syndyk albo zarządca i to nad nią będzie czuwał nadzorca sądowy.

Jednym z istotniejszych – jeśli nie najważniejszym w ogóle – twoich problemów w postępowaniu upadłościowym jest zadbanie o to, żeby prowadzący postępowanie upadłościowe w ogóle dowiedział się o tym, że upadły jest ci coś winien. Dokonujesz tego przez zgłoszenie wierzytelności sędziemu komisarzowi. Ten przekaże zebrane zgłoszenia syndykowi, zarządcy albo nadzorcy sądowemu. Ich zadaniem będzie sporządzenie tzw. listy wierzytelności. To na jej podstawie będą potem spłacani ci, którym upadły jest coś winien.

Do zgłoszenia wierzytelności nie jest potrzebny żaden urzędowy formularz. Ustawodawca określa bowiem jedynie minimalne wymogi, jakim musi ono odpowiadać (art. 240 kodeksu spółek handlowych). To dlatego w zgłoszeniu wierzytelności należy podać:

- imię i nazwisko bądź nazwę albo firmę wierzyciela i odpowiednio jego miejsce zamieszkania albo siedzibę,

- określenie wierzytelności wraz z należnościami ubocznymi oraz wartość wierzytelności niepieniężnej,

- dowody stwierdzające istnienie wierzytelności,

- kategorię, do której wierzytelność ma być zaliczona (długi upadłego dzielą się bowiem na kilka grup; dopiero po spłaceniu tych z wyższej grupy można spłacać te z grupy następnej),

- zabezpieczenie związane z wierzytelnością oraz sumę zabezpieczenia,

- w razie zgłoszenia wierzytelności, w stosunku do której upadły nie jest dłużnikiem osobistym, przedmiot zabezpieczenia, z którego wierzytelność podlega zaspokojeniu (chodzi tu natomiast np. o zastaw, który można przecież ustanowić na swojej ruchomości celem zabezpieczenia wierzytelności przysługującej nie wobec nas, lecz innej osoby),

- stan sprawy, jeżeli co do wierzytelności toczy się postępowanie sądowe lub administracyjne.

Co ważne, sądowi musimy przekazać dwa egzemplarze zgłoszenia. Należy też koniecznie dołączyć oryginał lub notarialnie poświadczony odpis dokumentu uzasadniającego zgłoszenie (art. 239 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=169085]prawa upadłościowego i naprawczego[/link]). Jeśli zgłoszenia dokonuje w twoim imieniu radca prawny lub adwokat, to sam może poświadczyć składane w sądzie odpisy.

Obowiązuje reguła, że odsetki mogą zostać zaspokojone z masy upadłości za okres do dnia ogłoszenia upadłości. Warto też pamiętać, że jest kilka wyjątków od zasady zgłaszania wierzytelności. Niektóre syndyk, zarządca albo nadzorca musi umieścić na liście z urzędu. Dotyczy to m.in. pewnych wierzytelności zabezpieczonych rzeczowo (np. hipoteką), należności pracowników itp.

O zgłaszaniu wierzytelności lepiej nie zapominać. Spóźnialscy mogą czasem liczyć na uzupełniającą listę wierzytelności (art. 253 pun). Jeśli jednak syndyk uwinie się i do podziału majątku dłużnika między wierzycieli dojdzie szybko, to dla opieszałych może nic nie zostać. Z kolei przy upadłości układowej spóźnialscy nie wezmą udziału w głosowaniu nad układem. A układ dotyczy wszystkich wierzycieli – także nieobecnych na głosowaniu (art. 272 i nast. pun). Dlatego z trybu zgłoszeniowego warto korzystać.

Skąd masz w ogóle wiedzieć, że twój kontrahent zbankrutował? Na ogół wyjdzie to w toku codziennych z nim kontaktów. [b]Żaden przepis jednak nie nakazuje przedsiębiorcy ujawniać upadłości w swojej nazwie. Warto natomiast pamiętać, że ogłoszenie o upadłości publikowane jest w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. [/b] Czasem dobrze jest do niego zajrzeć, bo można w nim znaleźć wiele cennych informacji. W postanowieniu takim sąd:

- wymienia imię i nazwisko, nazwę albo firmę, miejsce zamieszkania albo siedzibę upadłego dłużnika (upadłego),

- określa sposób prowadzenia postępowania,

- określa, czy i w jakim zakresie upadły będzie sprawował zarząd swoim majątkiem, jeżeli postępowanie będzie prowadzone z możliwością zawarcia układu,

- wzywa wierzycieli upadłego do zgłoszenia wierzytelności w wyznaczonym terminie, nie krótszym niż miesiąc i nie dłuższym niż trzy miesiące,

- wzywa osoby, którym przysługują prawa oraz prawa i roszczenia osobiste ciążące na nieruchomości należącej do upadłego, jeżeli nie zostały ujawnione przez wpis w księdze wieczystej, do ich zgłoszenia w wyznaczonym terminie nie krótszym niż miesiąc i nie dłuższym niż trzy miesiące, pod rygorem utraty prawa powoływania się na nie w postępowaniu upadłościowym,

- wyznacza sędziego komisarza oraz syndyka albo nadzorcę sądowego, albo zarządcę.

Czy jest jakiś inny tryb dochodzenia należności? Raczej nie. Co prawda możesz nie zgłosić swojej wierzytelności i od razu wystąpić przeciw upadłemu na drogę sądową. W upadłości likwidacyjnej nie ma to jednak większego sensu. Upadłego i tak będzie reprezentował przed sądem syndyk albo zarządca (chyba że zrzeknie się tego uprawnienia). W postępowaniu likwidacyjnym nawet jeśli sprawę wygrasz, i tak nie będziesz mógł żądać wszczęcia egzekucji (art. 146 ust. 1 pun). Zasądzone roszczenie trafi więc do ogólnej puli i będzie zaspokajane przez syndyka na tych samych zasadach co inne zobowiązania upadłego. A ty stracisz tylko cenny czas. Może się bowiem zdarzyć, że postępowanie sądowe się przeciągnie, a syndyk w tym czasie sfinalizuje postępowanie upadłościowe. Wtedy najprawdopodobniej nie będziesz już miał od kogo domagać się zapłaty.

Jeśli toczysz spór sądowy z firmą, która w jego toku zbankrutowała, odczujesz to zdarzenie. Jeśli spór dotyczy masy upadłości, a upadłość ma charakter likwidacyjny, to postępowanie sądowe zostanie umorzone (art. 182[sup]1[/sup] k.p.c.).

Postępowania egzekucyjne i zabezpieczające przeciw upadłemu ulegają z mocy prawa zawieszeniu, a w upadłości likwidacyjnej nawet umorzeniu (art. 140 i 146 pun).

Ale uwaga: umorzenie zwykłych (nieegzekucyjnych) postępowań sądowych ma w pewnym sensie charakter warunkowy. W pewnych okolicznościach możliwe będzie jego podjęcie. Sporo zależy od tego, czy zgłosiłeś wierzytelność sędziemu komisarzowi. Jeśli ten odmówi jej uznania, będziesz mógł dochodzić należności w postępowaniu zwykłym. Przepisy trochę ułatwiają ci tu życie. W razie bowiem ponownego wytoczenia powództwa w terminie trzech miesięcy po prawomocnej odmowie uznania wierzytelności, uchyleniu, prawomocnym zakończeniu albo umorzeniu postępowania upadłościowego zachowane zostają skutki, jakie ustawa wiąże z poprzednio wytoczonym powództwem. Postępowanie dowodowe nie wymaga powtórzenia (art. 182[sup]1[/sup] § 2 k.p.c.).

Była już mowa o tym, że majątek bankruta staje się masą upadłości. Warto pamiętać, że do masy trafia również to, co upadły pozyska w toku postępowania i zupełnie niezależnie od niego. Dotyczy to m.in. bankrutów będących osobami fizycznymi. Jeśli taka osoba porzuci działalność gospodarczą, pójdzie do pracy i coś zarobi, i tak rękę na tych pieniądzach położy syndyk albo zarządca. Ustawodawca wyłącza spod tej reguły jedynie kwoty niepodlegające zajęciu w rozumieniu przepisów o egzekucji sądowej (patrz ramka). Nie masz więc co liczyć na to, że uda ci się coś od swojego dłużnika uzyskać drogą na skróty. Do dochodzenia należności od bankruta służy postępowanie upadłościowe i basta.

[ramka][b]Kiedy wynagrodzenie nie podlega zajęciu[/b]

Syndyk albo zarządca może zająć wynagrodzenie za pracę należne upadłemu. Nie zawsze jednak i nie w całości. Pierwszeństwo przed nimi mają nie tylko składki na ubezpieczenie społeczne należne od tej konkretnej wypłaty, ale i wierzyciele alimentacyjni. Dopiero do tego, co zostanie, ma prawo syndyk albo zarządca. Do masy upadłości nie wchodzi jednak wynagrodzenie za pracę upadłego w części niepodlegającej zajęciu. O tym, co można zająć, przesądza kodeks pracy. Co do zasady z wynagrodzenia zajętego przez syndyka albo zarządcę pracownik powinien dostać przynajmniej połowę tego, co zarobił (art. 87 kodeksu pracy) – i nie mniej niż wynagrodzenie minimalne (art. 87[sup]1[/sup] k.p.). [/ramka]