Rz: Szacunki upadłości (bankructw) pokazują, że 65 proc. wszystkich upadających firm stanowią spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Czym można to wytłumaczyć?

Piotr Zimmerman:

Po pierwsze, to najpopularniejszy rodzaj spółki i właśnie w tej formie prowadzonych jest najwięcej przedsiębiorstw (nie licząc oczywiście jednoosobowej działalności gospodarczej prowadzonej de facto bez jakiegokolwiek przedsiębiorstwa). Po drugie, już w nazwie tego typu spółki odnajdujemy to, co przekonuje do prowadzenia działalności w tej formie, a mianowicie ograniczoną odpowiedzialność. Nie ma zatem nic dziwnego ani zdrożnego w tym, że zyskało największą popularność jako najbezpieczniejsze z punktu widzenia osobistych interesów właściciela. Z zasady bowiem właściciel odpowiada tylko tym, co już w spółkę zainwestował. To bardzo atrakcyjne rozwiązanie, zwłaszcza gdy działalność spółki dopiero się rozpoczyna, bo wtedy ryzyko bankructwa jest największe. Oczywiście powinna to być także wskazówka dla kontrahentów. Lepiej, żeby mieli na uwadze skutki ewentualnej niewypłacalności i ograniczenie egzekucji zasadniczo do własnego majątku spółki. Trochę inaczej wygląda odpowiedzialność właściciela spółki z o. o., gdy zdecyduje się na prowadzenie działalności tej spółki osobiście, czyli jako członek zarządu.

W takim wypadku ich odpowiedzialność może sięgać dalej, np. do konieczności zapłacenia długów spółki?

Zasadniczo nie, jeżeli tylko spełnione są wszystkie wymagania związane z prawidłowym prowadzeniem przedsiębiorstwa. Należą do nich obowiązki podatkowe oraz obowiązek złożenia w terminie wniosku o ogłoszenie upadłości. Za długi spółki z o.o. członek jej zarządu odpowiada bowiem tylko wtedy, gdy nie złożył go w terminie 14 dni od chwili zaistnienia przesłanek niewypłacalności. Złożenie wniosku w terminie zwalnia z odpowiedzialności.

W tych wypadkach oczywiście dochodzi do konfliktu między osobistym interesem członka zarządu a interesem właściciela spółki, który chciałby ją ratować mimo zaistnienia przesłanek niewypłacalności. Jeśli właścicielem i prezesem jest ta sama osoba, najczęściej zwycięża właścicielski sposób myślenia, a bezpośrednim tego efektem jest przedłużanie agonii spółki i powstanie osobistej odpowiedzialności za zobowiązania.

Wróćmy do przedsiębiorców prowadzących działalność jednoosobowo. Czy oni odpowiadają całym majątkiem?

Dokładnie tak. Przedsiębiorca prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą odpowiada całym majątkiem za zaciągnięte w związku z tym zobowiązania. Jest to nawet odpowiedzialność szersza, ponieważ przedsiębiorcy pozostający w związku małżeńskim z zachowaną wspólnością majątkową odpowiadają również całym majątkiem wspólnym. Nie ma przy tym żadnych ograniczeń tej odpowiedzialności. Osoba fizyczna odpowiada tak samo majątkiem tzw. firmowym, jak i tą częścią czysto prywatną, która z działalnością nie ma nic wspólnego, i to za wszystkie zobowiązania. Odpowiedzialność ta nie ma w tym wypadku nic wspólnego z terminowością złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości, ale wyłącznie z wynikami postępowania. Nawet po całkowitej likwidacji majątku upadły nadal odpowiada za wszystkie swoje długi, których nie spłacił syndyk w drodze planu podziału.

Muszą być jakieś wyjątki. Proszę podać przykłady ograniczenia odpowiedzialności, może jest jednak jakieś wyłączenie?

Zupełnie wyjątkowo, po przeprowadzeniu postępowania upadłościowego obejmującego likwidację majątku dłużnika będącego osobą fizyczną, sąd może orzec o umorzeniu części lub całości niezaspokojonych zobowiązań. Warunkiem jest, aby nie zachodziły przesłanki pozbawienia prawa do prowadzenia działalności (między innymi wniosek o upadłość musi być złożony terminowo), a także żeby upadły właściwie współpracował przy prowadzeniu postępowania.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie chce przecież ryzykować całego majątku. Ot, pierwsza z brzegu rzecz – mieszkania. Upadły musi przecież gdzieś mieszkać, często nie chce opuszczać dotychczasowego (np. rodzinnego) mieszkania. Czy przedsiębiorca jednoosobowy może się jakoś zabezpieczyć, by akurat ten majątek nie trafił w razie upadłości do masy?

Jeżeli chce prowadzić działalność w tej właśnie formie i nie chce ryzykować własnym majątkiem, w tym mieszkaniem, to go po prostu nie może mieć. W przeciwnym razie wszystko, co posiada, trafi w razie upadłości w ręce syndyka i posłuży do zaspokojenia wierzycieli. Trzeba przy okazji przestrzec przed rozdawaniem lub fikcyjnym przenoszeniem własności majątku na osoby trzecie. Posunięcia takie mogą być bowiem zakwestionowane przez wierzycieli lub syndyka, m.in. w formie powództwa zwanego skargą pauliańską, i to jeszcze przez pięć lat po ich zaistnieniu.