Taki wyrok wydał 16 listopada Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który rozpoznawał skargę spółki znanej głównie z produkcji i sprzedaży dżinsu (sygn. V SA/Wa 37/07).
Sprowadzała ona z Węgier towary ze znakiem firmowym. W toku kontroli celnej ustalono, że spółka nie ujawniła umowy licencyjnej, którą zawarła z podmiotem zagranicznym – właścicielem znaku towarowego sprowadzanej odzieży.
Organy wszczęły postępowanie wyjaśniające. Początkowo przypisały całą wartość licencji do jednego miesiąca. Spółka zakwestionowała to, twierdząc, że dotyczyła ona transakcji realizowanych przez dłuższy czas. Naczelnik urzędu celnego przyjął więc metodę proporcjonalnego rozliczenia. Wartość licencji rozbił na poszczególne zgłoszenia celne i przyporządkował do nich włąściwe części opłaty.
Spółka odwołała się wówczas do dyrektora izby celnej, podnosząc, że opłaty licencyjne nie były warunkiem sprzedaży sprowadzonych do Polski towarów. Były też różne dla różnych produktów, co oznacza, że celnicy i tym razem przyjęli niewłaściwą metodę ich rozliczenia.
Dyrektor izby uznał te argumenty i do ustalenia wartości opłat licencyjnych przyjął zapisy wynikające z umowy zawartej z właścicielem znaku towarowego. Wynikało z niej, że tylko przywożone z Węgier spodnie były tzw. towarami zasadniczymi, od których opłata licencyjna wynosiła 5 proc. ich wartości. Pozostałe, tj. czapki, kurtki, swetry, obciążone były opłatą 12 proc. A artykuły drugiego gatunku w ogóle jej nie podlegały. Dyrektor wyliczył na tej podstawie opłaty przypadające na poszczególne transakcje. Nie zgodził się jednak z argumentami spółki, że odpłatność za korzystanie ze znaku towarowego nie była koniecznym warunkiem sprzedaży. Przypomniał, że art. 23 § 1 oraz art. 30 kodeksu celnego mówią, iż opłaty licencyjne muszą być doliczane do wartości celnej towaru, jeżeli spełnione są jednocześnie dwa warunki. Po pierwsze, w grę musi wchodzić sprzedaż towaru z importu. Po drugie, musi być wniesiona opłata licencyjna. Zdaniem dyrektora izby celnej obydwa warunki zostały spełnione.
Spółka złożyła skargę do WSA, ale ten odrzucił jej argumenty. Stwierdził, że umowa z zagranicznym dostawcą przewidywała nie tylko sprzedaż, ale i produkcję. Organ drugiej instancji prawidłowo przyporządkował też procentowo kwoty opłat licencyjnych do każdej pozycji towarowej, co istotnie zmniejszyło sumę długu celnego, która wynikała z decyzji pierwszej instancji. Sąd nie miał też zastrzeżeń do wyliczenia odsetek wyrównawczych wg rozporządzenia MF z 20 listopada 1997 r.
WSA odniósł się również do podniesionego w skardze zarzutu, że importer musiał zapłacić 10 proc. podatku, który doliczono mu do wartości celnej transakcji. Sąd wyjaśnił, że obowiązek uiszczenia tego podatku spoczywał na eksporterze. Między stronami doszło natomiast do kompensaty. Polegała ona na tym, że podatku faktycznie nie płacił zagraniczny eksporter, lecz polski importer, pomniejszając o jego kwotę należność za kupione towary. Ale nie oznacza to, że importer ponosił ciężar podatku.
Podstawową przyczyną odrzucenia skargi przez WSA był brak możliwości rozprowadzenia towarów w Polsce bez uiszczenia opłaty na rzecz właściciela znaku towarowego. Oznacza to, że opłaty licencyjne były wprost związane z transakcjami, co uzasadniało doliczenie ich do wartości celnej sprowadzanych z Węgier towarów.