Sezonowe wyprzedaże aut z kończącego się właśnie rocznika pojawiają się jesienią i trwają do pierwszych tygodni Nowego Roku. Jednak również w środku lata można kupić tańszy samochód, jeśli tylko zdecydujemy się na model, którego produkcja właśnie się kończy. Tak było w tym roku ze Skodą Fabią, której nowa wersja miała się pojawić na wiosnę oraz z oplem corsą, którego znacznie zmodyfikowana odmiana pojawiła się w salonach jesienią zeszłego roku. Sprzedawcy starali się pozbyć „starszych sióstr”, oferując niższe ceny, nawet o kilka tysięcy złotych w przypadku aut z najbogatszym wyposażeniem.
Nie tylko wyprzedaże dają możliwość zakupu samochodów w niższej cenie. Każda firma, która poszukuje 20 jednakowych aut w tym samym kolorze i wyposażeniu może liczyć na znaczną, sięgającą kilkunastu procent obniżkę ceny.
Przedsiębiorcy od lat należą do najlepszych klientów salonów samochodowych, chociaż twardo negocjują zniżki i nie pozwalają dużo na sobie zarobić. W trzech ostatnich latach, gdy zwykli ludzie przestali pokazywać w salonach, bo wybierali używane auta z Zachodu, sprzedaż aut dla firm pozwalała salonom samochodowym przetrwać na rynku. O ile w styczniu 2005 roku około 29 proc. samochodów rejestrowanych było przez przedsiębiorstwa, to pod koniec zeszłego roku wskaźnik ten wzrósł niemal do 50 proc. i wciąż utrzymuje się na podobnym poziomie. W tym roku sytuacja w salonach się poprawiła, bo popyt na nowe auta wzrósł o 25 proc. Sprzedawcy są mniej skłonni do udzielania znacznych upustów, szczególnie jeśli na dany model trzeba czekać kilka miesięcy. Zdaniem specjalistów z Polskiej Grupy Dealerów zniżka ok. 15 proc. dostępna jest jednak tylko przy zakupach powyżej 20 takich samochodów, które są dostępne od ręki, ich popularność zaś nie jest duża. Lepsza koniunktura w gospodarce sprawiła, że dilerzy zaostrzyli swoje warunki, bo wiedzą, że klient i tak musi kupić nowe auta.
Największe zniżki oferowane są poważnym klientom i dlatego, np. w salonach Opla, o 9 proc. mniej płacą firmy leasingowe. Największe zniżki zarezerwowane są dla firm powiązanych z General Motors, czyli Masterlease, zatem szukając tańszej corsy lub astry, warto sprawdzić ich ofertę leasingową. W Polsce wciąż połowa przedsiębiorców kupuje za gotówkę i wtedy może negocjować zniżki w granicach do 15 proc. Niektórzy dilerzy, mając wiele zamówień od dużych firm, zmuszani są jednocześnie do oferowania tak dużych zniżek, że prawie wcale nie zarabiają. Taką sytuację ułatwia fakt, że coraz większa liczba koncernów za sprzedaż flotową uznaje jednoczesny zakup trzech samochodów.
Płacąc gotówką, warto negocjować zniżki bezpośrednio z dilerem, zwracanie się z taką prośbą bezpośrednio do centrali może przynieść odwrotny efekt. Tak stało się przed czterema laty w Fordzie, który dowiedziawszy się od klienta, że jeden z salonów oferuje aż 20 proc. zniżki, wysłał pismo nakazujące sprzedawcom przestrzeganie ustalonych reguł dotyczących skali upustów i rabatów. W efekcie klient zapłacił za auto więcej niż wynosiła cena oferowana mu wcześniej w salonie.
Dzięki zeszłorocznej obniżce akcyzy na używane samochody w polskich salonach obok nowych aut zaczęły pojawiać się niespełna roczne auta zagraniczne. Akcyza, która zależy od pojemności silnika wynosi odpowiednio 3,1 proc. dla wersji poniżej 2000 cm sześc. oraz 13,6 proc. dla większych pojemności. Używane auto mające więcej niż 6 miesięcy lub 6 tysięcy kilometrów jest dodatkowo zwolnione z podatku VAT, pobieranego przy zakupie modelu fabrycznie nowego.
Po zmianie przepisów od ponad roku w Polsce na popularności zyskują także pikapy. Znane głównie z amerykańskich filmów półciężarówki mają jedną podstawową zaletę: ich zakup uprawnia do odliczenia pełnego podatku VAT; także od paliwa. Najtańszym pikapem na rynku polskim od lipca jest Fiat Strada, ale ma tylko dwa miejsca i ładownię bez dachu. Cztery lub nawet pięć osób mieszczą dopiero większe auta, których cena zaczyna się od 68 tysięcy złotych brutto (toyota hilux). Warto policzyć, czy możliwość odpisania podatku zrównoważy zwiększone koszty zakupu auta, a później jego eksploatacji. Pikap to półciężarówka, której paliwożerność jest co najmniej o połowę większa niż kupionego za taką samą cenę auta osobowego. Zwrot 22 proc. VAT może nie wyrównać więc większych wydatków na benzynę, gdyż koszt przejechania jednego kilometra będzie wyższy niż w popularnym fordzie focusie czy skodzie oktawii.
– Popularny wśród samochodów służbowych Ford Focus jest dostępny od ręki. Na kilkadziesiąt takich samych focusów trzeba jednak poczekać ok. 10 tygodni (cykl zamówienia do produkcji). Ciekawostką może być to, że tegoroczny kontyngent nowego mondeo, wprowadzonego do sprzedaży w czerwcu, został wykorzystany już w ok. 80 proc. Najpopularniejsza się okazała wersja Titanium (w stylu modern-techno) z silnikiem Diesla 140 KM – Radek Pszczółka, Polska Grupa Dealerów Bielsko-Biała.
– Na popularność w sprzedaży do firm może liczyć głównie marka, która w różnych segmentach proponuje modele atrakcyjne z punktu widzenia osób zarządzających flotą. Tym należy tłumaczyć popularność fordów. 53 proc. fiest, 54 proc. fokusów i 51 proc. mondeo sprzedanych w tym roku w Grupie PGD trafiło do flot dużych i największych firm. Nie będzie zbytnim uproszczeniem założenie, że im większy samochód, tym częściej wyposażony jest w silnik Diesla. O ile w przypadku focusa najpopularniejszy silnik to benzynowy 1,6, to już w przypadku mondeo jest to dwulitrowy diesel – wyjaśnia Gerard Jachoł, dyrektor handlowy OMC Motors.