Ostatnie doniesienia medialne oparte na wypowiedziach parlamentarzystów, w szczególności z koalicji rządzącej, wskazują na rychły koniec funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, a może i całego Sądu Najwyższego w kształcie, do jakiego przyzwyczailiśmy przez minione dekady.

Choć nie wybrzmiało to wyraźnie w żadnej dostępnej wypowiedzi, wydaje się, że istotnej reformie zostanie poddany nie tylko najistotniejszy, w chwili obecnej, organ postępowań: dyscyplinarnego i immunitetowego, ale także same te systemy odpowiedzialności sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych, notariuszy i komorników.

Planowane zmiany mogą dotyczyć zatem nie tylko reguł odpowiedzialności sędziów, ale i przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Moje refleksje opieram przy tym na kilkunastoletniej praktyce orzeczniczej w tych sprawach, prowadzonej najpierw w sądzie dyscyplinarnym dla prokuratorów, a później w Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, jak też wielu publikacjach naukowych w tym przedmiocie.

Czytaj więcej

Wojciech Tumidalski: Polski system sędziowskich dyscyplinatek poza unijnymi ramami?

Reforma z udziałem

Nadchodzące zmiany legislacyjne należy uznać za nieuchronne. Trzeba jednak zauważyć, że – poza ogólnymi zapowiedziami likwidacji Izby Dyscyplinarnej i gruntownej zmiany ustroju sądów powszechnych – w przestrzeni medialnej jest zastanawiająco cicho o planowanych modyfikacjach w systemie odpowiedzialności zawodowej prawników. Czy zmiany będą dotyczyć tylko organów orzekających w tych sprawach? Czy obejmą wyłącznie Sąd Najwyższy, czy także sądy korporacyjne? Czy zachowane zostaną obowiązujące jeszcze od ubiegłego wieku definicje przewinień dyscyplinarnych, zakwestionowane częściowo przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej?

Reklama
Reklama

Niestety, projektodawcy nie ujawniają swoich zamierzeń, co skutecznie niweluje możliwość dyskusji i wypracowania tą drogą możliwie najlepszego rozwiązania przy udziale także osób najbardziej zainteresowanych – praktyków orzekających w licznych sądach dyscyplinarnych, niewątpliwie mających swoje przemyślenia o istniejących rozwiązaniach i normatywnych możliwościach ich poprawy. Ja chcę wyrazić swoje stanowisko jedynie w określonym, wąskim zakresie, i to jedynie w części, w której, jak zakładam, z całą pewnością dojdzie do zmian przepisów – mianowicie do zreformowania ustroju sądownictwa dyscyplinarnego dotyczącego sędziów.

Na manowcach

W przeszłości sprawami dyscyplinarnymi sędziów, a także w ograniczonym zakresie pozostałych zawodów prawniczych, również zajmował się Sąd Najwyższy. Nie odbywało się to jednak w jednej izbie, ale składy orzekające każdorazowo losowane były spośród wszystkich urzędujących sędziów Sądu Najwyższego. Miało to rozwiązanie jednak zasadniczą wadę – wyznaczony w taki sposób sędzia sprawozdawca często traktował konieczność uczestnictwa w takiej rozprawie lub posiedzeniu jako dodatkowy obowiązek, nierzadko oparty na normach prawnych, w których nie był specjalistą. Konstatacja taka wybrzmiewała zarówno w pojedynczych tekstach publicystycznych pojawiających się w prasie w ostatnich latach, jak i wypowiedziach niektórych sędziów Sądu Najwyższego i innych prawników. Stąd zapewne brały się także orzeczenia, choć nieliczne, to jednak prawomocne, które budziły zaskoczenie przyjmowanymi rozwiązaniami prawnymi.

Podkreślić należy bowiem kwestię zasadniczą, jak się wydaje, nie dość wyraźnie dostrzeganą lub wręcz marginalizowaną: postępowania dyscyplinarne członków zawodów prawniczych oraz postępowania immunitetowe sędziów i prokuratorów normowane są znikomą liczbą przepisów. Okoliczność ta wywołuje zapewne ułudę łatwości orzekania w tych sprawach, sugerując prostotę ich rozpoznawania, tak w warstwie proceduralnej, jak i materialnej. Manowce te okazały się jednak zgubne dla wielu składów orzekających głównie w sądach korporacyjnych, ale także w Sądzie Najwyższym – przed 2018 r. i później. System sądownictwa dyscyplinarnego (rozumiany możliwie najszerzej, obejmujący także orzekanie w sprawach immunitetowych) zawiera bowiem liczne odesłania do przepisów innych ustaw rangi kodeksowej. Są jednak w jego ramach postępowania, które nie zawierają ani własnych norm proceduralnych, ani odesłań do stosowania innych przepisów.

Przedmiotem postępowań rozpoznawanych przez sądy dyscyplinarne są przecież nie tylko sprawy o kwestie odpowiedzialności za przewinienia. To także przykładowo skargi na orzeczenie sądu dyscyplinarnego drugiej instancji uchylające rozstrzygnięcie sądu i przekazujące sprawę do ponownego rozpoznania czy liczne rozstrzygnięcia w kwestiach incydentalnych, obejmujących zawieszenie w czynnościach, obniżenie wynagrodzenia, wstrzymanie wykonania orzeczenia.

Sądy dyscyplinarne zajmują również ostateczne stanowisko w sprawach służbowych (np. przy rozpoznawaniu środków odwoławczych od kar porządkowych) czy w kwestiach mających podstawy wyłącznie ustrojowe – jak w postępowaniach mających swe jedyne źródło w zarządzeniu prezesa sądu o odsunięciu sędziego od czynności służbowych.

Należy podkreślić, że w każdej z tych spraw zastosowanie mają inne przepisy, przy czym większość z nich w oparciu jedynie o reguły wykładni, wobec braku wyraźnych regulacji normatywnych.

Inaczej postrzegane są możliwości i zasady składania środków odwoławczych, rozmaicie ukształtowana jest pozycja i udział w tych postępowaniach rzeczników dyscyplinarnych i samych najbardziej zainteresowanych – sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych, notariuszy i komorników, których dotyczy dane postępowanie. Więcej norm sąd dyscyplinarny musi wyinterpretować, uwzględniając charakter prowadzonego postępowania, nierzadko jedynie z ogólnych norm konstytucyjnych, a nie odczytać z określonego przepisu ustawy.

Jako człowiek ani nazbyt stary, ani szczególnie młody, wystarczająco jednak doświadczony obserwacją procesu legislacyjnego polskiego parlamentu, mogę sformułować założenie, iż system ten nie zostanie ujednolicony, zunifikowany, uzupełniony, wbrew wielokrotnie formułowanym postulatom de lege ferenda. Należy założyć, że spójnego systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej nadal nie będzie, a zapewnienie jego prawidłowego funkcjonowania spocznie głównie na barkach sądów dyscyplinarnych.

Sędziowie z doświadczeniem

Między innymi dlatego, w mojej ocenie, nietrafne jest założenie, na którym oparte było rozwiązanie funkcjonujące do 2018 r., podobnie jak to zaproponowane przez byłą pierwszą prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzatę Gersdorf, a – jak się wydaje – akceptowane przez obecną pierwszą prezes SN prof. Małgorzatę Manowską, iż skutecznym sądem dyscyplinarnym dla prawników (na najwyższym szczeblu) może być sąd, w którym orzekać będą tylko sędziowie Sądu Najwyższego losowani czy wyznaczani z grona sędziów orzekających co do zasady w innych izbach.

Dla prawidłowego stosowania przepisów pozwalających na karanie przedstawicieli zawodów prawniczych za ich zachowania nielicujące z powagą wykonywanych zawodów, sprzecznych z wymaganiami wyznaczanymi zasadami etyki, czy też za działania oczywiście sprzeczne z obowiązującymi przepisami prawa, należy stworzyć organ, który w sposób niebudzący niczyich wątpliwości będzie w stanie nie tylko prawidłowo rozpoznać konieczne do respektowania normy etyczne i prawne, ale i wymierzyć sprawiedliwą karę za ich nieprzestrzeganie.

Aby było to możliwe, ów organ, sąd dyscyplinarny, musi procedować w sposób jednolity, stosując zasady tożsame w toku prowadzonych postępowań. To zaś, w moim przekonaniu, możliwe jest wyłącznie przez sędziów mających odpowiednie doświadczenie. Nie pretenduję w tym miejscu w żadnym razie do wskazywania personaliów czy choćby kryteriów wyboru przyszłych sędziów dyscyplinarnych. Apeluję jednak, by byli to ludzie doświadczeni, dysponujący niezbędną wiedzą w sprawach dyscyplinarnych. Osób takich w kraju jest wystarczająco dużo, tak w Sądzie Najwyższym (zarówno w gronie sędziów orzekających przed 2018 r., jak i później), jak i w sądach powszechnych, a także sądach korporacyjnych innych zawodów prawniczych.

Stosowanie prawa w sprawach rozpoznawanych przez sądy dyscyplinarne, nierzadko dla kontroli sposobu jego stosowania przez innych prawników, wymaga niezwykłej precyzji opartej na wyczuciu, które nierozerwalnie związane jest z doświadczeniem życiowym, ale i orzeczniczym w tym właśnie zakresie.

Trwałe zasady postępowania

Kolejna reforma, jeśli ma przynieść efekt w postaci realnej poprawy funkcjonowania sądownictwa dyscyplinarnego, musi zapewnić mu po pierwsze możliwość działania w ogóle, a po wtóre – działania w sposób spójny, rzetelny, oparty na jasnych i przejrzystych dla wszystkich zasadach. Dla przykładu, subtelne różnice proceduralne występujące pomiędzy postępowaniem o zawieszenie sędziego w sprawie dyscyplinarnej a postępowaniem prowadzonym wskutek zarządzenia prezesa sądu o odsunięciu sędziego od orzekania, choć mogą zakończyć się zawieszeniem sędziego w czynnościach urzędowych przez sąd dyscyplinarny, są jednak sprawami o skrajnie odmiennym charakterze, co musi być dla wszystkich, szczególnie członków składu, oczywistością, nie nowością.

Podobnie oczywista dla wszystkich powinna być całkowita rozbieżność między postępowaniem dyscyplinarnym a immunitetowym. Tylko więc zapewnienie sądom dyscyplinarnym pewnego stałego elementu ludzkiego, sędziowskiego, może zapewnić wypracowanie i stosowanie owych trwałych zasad postępowania, niezmieniających się ad hoc na potrzeby konkretnego procesu przez coraz to inne składy orzekające.

Nie jestem przy tym przeciwnikiem pewnej zmienności osobowej sądów dyscyplinarnych, tak jak wynika to ze wspomnianych propozycji. Uważam jednak, że część tego sądu, przynajmniej na najwyższym jego szczeblu, powinna pozostawać niezmienna (co nie powinno przeszkadzać tym sędziom orzekać także w innych sprawach, o ile ich referaty dyscyplinarne będą na to pozwalać). Składy takie mogłyby być więc mieszane, składać się zarówno z „zawodowych sędziów dyscyplinarnych", jak i sędziów orzekających wybieranych (wylosowywanych) z grona sędziów orzekających co do zasady w innych sprawach.

Wyrażając nadzieję, że słowa te nie staną się jedynie tekstem in memoriam, zaapelować należy do projektodawców przede wszystkim o niezbędny dialog, który z reguły prowadzi do stworzenia bytu lepszego i bardziej trwałego – bo wypracowanego, przemyślanego i akceptowanego przez wszystkich lub zdecydowaną większość zainteresowanych.

Autor jest sędzią Sądu Najwyższego orzekającym w Izbie Dyscyplinarnej