Sędziowscy aktywiści nie próżnują. Udzielają wywiadów, znając odpowiedź na każde pytanie. Wygłaszają polityczne poglądy. Biorą udział w politycznych imprezach. Wsłuchują się z uwagą w przemówienie opozycyjnego lidera, by potem oklaskiwać go na stojąco wśród ludzi skandujących: „Zjednoczona opozycja! Zjednoczona opozycja!". Z zadowoleniem przyjmują wsparcie opozycyjnych partii i organizacji, których światopoglądowo-polityczne dążenia nie są dla nikogo tajemnicą.
Wchodząc w te relacje, nie zastanawiają się ani nad tym, czy rzeczywiście ułatwiają one spełnienie sędziowskich postulatów, ani nad tym, czy problemy z praworządnością nie są wykorzystywane przez innych do osiągania ściśle politycznych celów. W rezultacie nie rozumieją, że wybierając tego rodzaju ścieżki, narażają całe reprezentowane przez siebie środowisko na zarzut upolitycznienia. Nie czują, że osłabiają w ten sposób siłę i wiarygodność często przecież słusznych sędziowskich inicjatyw.