Nie myślę tu o skrajnych wypadkach, zwłaszcza mocnych zniewagach, dla których nie ma usprawiedliwienia, jak w niedawnej sprawie poseł Agnieszki Pomaskiej znieważonej na Facebooku przez mocno niezadowolonego z jej publicznych wypowiedzi – jak sugeruje inkryminowane zdanie. Wątpliwości budzić może o wiele głośniejszy i już prawomocny wyrok cywilny nakazujący sędziemu TK Stanisławowi Piotrowiczowi przeproszenie (i zapłatę 20 tys. zł na cel charytatywny) byłej pierwszej prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf i sędziego SN prof. Krzysztofa Rączki za naruszenie krytyczną wypowiedzią o niektórych sędziach ich dóbr osobistych.

Otóż w związku z obradami KRS, która miała rekomendować kandydatów na sędziów SN, jej członek poseł Piotrowicz powiedział dziennikarzom, że nie może być tak, aby garstka niezadowolonych z utraty przywilejów blokowała prace organu konstytucyjnego, a dopytywany, o jakie przywileje chodzi, odpowiedział, że także o to, żeby „sędziowie, którzy są zwykłymi złodziejami, nie orzekali dalej".

Czytaj więcej

Piotrowicz musi przeprosić Gersdorf i Rączkę - wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie

W pierwszej instancji sędzia wskazała, że wtedy Piotrowicz nie wymieniał sędziów SN, tym bardziej nie wskazał z nazwiska Gersdorf ani Rączki, ale w kontekście zadawanych mu pytań i posiedzenia KRS dla przeciętnego odbiorcy było jasne, że mówi o wszystkich sędziach, w szczególności sędziach SN.

Więc ja chyba nie jestem przeciętnym odbiorcą. Trudno mi dopatrzyć się w tym zdaniu zniewagi pod adresem sędziów SN (wszak mowa była o wybieraniu kandydatów do SN), a że mogłoby chodzić o któregoś z powodów – nigdy by mi to nie przyszło do głowy. Tak jak nie biorę do siebie jakże licznych mocno krytycznych czy nawet obraźliwych wypowiedzi pod adresem bliżej niesprecyzowanych dziennikarzy.

Reklama
Reklama

Pocieszające w tej sprawie są słowa sędziego Jacka Sadomskiego z uzasadnienia wyroku drugiej instancji (utrzymującego jednak wyrok SO), że jeśli Piotrowicz nie miał na myśli i nie chciał nikogo obrazić, to mógł uratować tę sytuację, jasno stwierdzając, że nie miał na myśli sędziów SN. A nie było z jego strony takiej reakcji.

Ta wypowiedź powinna być wskazówką dla zapędzających się w słowach czy w emocjach lub z pośpiechu, ale też dla sędziów, którzy pracują w spokojniejszej przestrzeni, aby baczyli w czasie takich medialnych procesów, czy skarżący wykorzystali wcześniej łagodniejsze środki, jak sprostowanie czy mniej formalne próby wyjaśnienia sytuacji i usunięcia krzywdy. Chodzi o to, aby sądy i sędziowie nie byli traktowani, choćby bezwiednie, jak narzędzie ograniczania swobody publicznych wypowiedzi, które ze swej natury czasem mogą doskwierać innym.