W tworzącym szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości środowisku pogłębił się w ostatnich latach podział na tych, którzy są gotowi odpowiadać na najtrudniejsze nawet pytania dotyczące tej sfery życia publicznego, i na tych, którzy gotowości takiej w sobie nie znajdują. Taki podział wśród samych polityków nie jest czymś zaskakującym, ale jego pojawienie się wśród sędziów musi budzić irytację.
Wydaje się, że w sądach sztuka komunikacji powoli zamiera. Sędziowie nie zadają pytań, a jeśli już nawet niektórzy to robią, nie uzyskują odpowiedzi. Większość woli milczeć, przy czym prawdopodobnie nie wynika to z obawy przed możliwymi represjami, lecz raczej z wątpliwości, czy głos sędziowski ma dziś jeszcze jakieś znaczenie jako głos ignorowany, którego nikt nie słucha.