Prawie 20 lat temu, gdy wraz z wówczas kilkuletnimi, dziś dorosłymi synami oglądałem świetną animację Pete’a Doctera „Potwory i Spółka”, śmieszyła mnie wizja współzawodnictwa pracy Potwora Miesiąca, którym zostawał osobnik, co najmocniej (dosłownie, bo strach dzieci był przerabiany na energię, jaką handlował pracodawca potworów) przestraszył dzieci. Niekwestionowanym liderem takiego rankingu, a dokładnie „mistrzem straszackim” ostatnich kilku lat była Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego – nikt tak jak ona nie zdołał przerazić polskich prawników. Nie mam złudzeń, że był wyraźny powód tego strachu. Jasno wynika on np. z uchwały kolegium SN nr 2/2001, gdzie organ ten „stanowczo sprzeciwił się praktyce kierowania przez prokuraturę wniosków o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziów opartych na zarzutach związanych z procesem orzekania”.