Kolejni sędziowie wygrywają wyroki przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, ale państwo polskie ich nie realizuje. To o nas źle świadczy?

Stawia nas to oczywiście w złym świetle. To niewykonywanie wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu jest już dziś w zasadzie systematyczne. Podobną drogę wybrała Rosja. Pierwotnie powiedziała, że będzie wykonywać tylko wyroki Trybunału strasburskiego zaakceptowane przez Rosyjski Sąd Konstytucyjny. Potem przestała w ogóle być członkiem Rady Europy, tak że dziś żadne wyroki jej nie obowiązują. My może nie jesteśmy jeszcze na etapie wycofywania się z Rady Europy i konwencji, ale powoli zmierzamy w tym kierunku przede wszystkim za sprawą orzeczeń wydawanych przez, jak go nazwę, przyjazny władzy Trybunał Konstytucyjny. Eliminuje on na zasadzie takiego odkrawania jakby plasterków salami z europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka poszczególnych przepisów w odpowiednim kontekście. Myślę tu o art. 6 konwencji. W jednym z wyroków Trybunał Konstytucyjny uznał, że nie ma do niego zastosowania art. 6 konwencji, co można zrozumieć, że sam podważa swój status jako sądu. To dla mnie kompromitacja.

Czytaj więcej

Hermeliński o Kodeksie wyborczym: prezydent nie powinien tego robić

Czy sędziowie mają jakieś możliwości dochodzenia swoich praw i roszczeń?

Obywatel ma szanse, żeby indywidualnie domagać się od państwa realizacji wyroku ETPC. Trybunał bowiem z reguły, orzekając, że państwo nie dopełniło pewnych obowiązków, że przekroczyło europejską konwencję o ochronie praw człowieka, kiedy stwierdza naruszenie, to zasądza dla obywatela jakieś zadośćuczynienie. Tylko czasem uznaje, iż samo stwierdzenie, że państwo naruszyło przepisy konwencji, jest wystarczające. W wyroku z 6 lipca w sprawie sędziego Igora Tulei przyznał zadośćuczynienie, i to w sporej kwocie – 30 tys. euro. Reakcja ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry nie była zaskoczeniem. Powiedział, że skoro nie uznaje wyroku Trybunału strasburskiego, bo on jest oparty między innymi na art. 6 konwencji, to raczej nie ma co myśleć, że dojdzie do wypłaty pieniędzy.

Co więc pozostaje sędziom, którzy mają już takie prawomocne wyroki?

Przede wszystkim egzekucja konwencyjna. Komitet Ministrów Rady Europy wywiera nacisk na to państwo. To już jest jego katastrofa wizerunkowa. Przykładem są sprawy tureckie. Tam państwo też nie chciało płacić, ale pod wpływem nacisków Komitetu zaczęło wykonywać wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. W ostateczności pozostaje jeszcze droga sądowa w Polsce.

A jak jest z wyrokami Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej? Takich niezrealizowanych też mamy sporo.

W przypadku wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej sytuacja jest trudniejsza. TSUE nie orzeka indywidualnie o konkretnej osobie, tylko ocenia stan prawny konkretnej sytuacji. Przykład? Ostatnia sprawa, w której Komisja Europejska wystąpiła ze skargą przeciwko Polsce. Chodziło m.in. o ustawę kagańcową. Trybunał skrytykował rygorystyczne przepisy ustawy kagańcowej. Była to podstawa do tego, żeby uczciwy rząd je zmienił, tak jak to wynika z sugestii czy z orzeczenia Trybunału luksemburskiego. Nie zasądza jednak żadnych konkretnych odszkodowań na rzecz sędzi czy sędziego, członka sądu, który wniósł pytanie prejudycjalne. Nie ma więc jakby innych możliwości indywidualnego upominania się o swoje. Do Trybunału w Luksemburgu zwracają się sądy w drodze tak zwanego odesłania prejudycjalnego. Krótko mówiąc, sąd polski będący sądem unijnym zwraca się również do sądu unijnego, jakim jest Trybunał Sprawiedliwości. Nie ma osoby skarżącej, która została w jakimś sensie pokrzywdzona.

Czytaj więcej

Hermeliński o Kodeksie wyborczym: prezydent nie powinien tego robić

I ostatnie pytanie dotyczące propozycji, jakie padły podczas Kongresu Prawników Polskich, który odbył się pod koniec czerwca w Gdańsku. Padło tam wiele propozycji zmierzających do naprawy sytuacji w wymiarze sprawiedliwości. Jedna z nich dotyczyła sędziów powołanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa i ich dalszych losów. W projekcie mówi się, że sędziowie powołani przez wadliwie wybraną Krajową Radę Sądownictwa mają wrócić na poprzednio zajmowane stanowiska. To dobry pomysł?

Uważam, że tak. Jeżeli są to osoby, które zostały wskazane przez Krajową Radę Sądownictwa, której wybór jest obciążony wadą konstytucyjną, to nie może być mowy o innych rozwiązaniu. W myśl zasady: zatrute drzewo nie rodzi zdrowych owoców. Tak więc wybrani przez tę KRS sędziowie są wadliwie powołani. Niech wracają do swoich poprzednich zawodów: adwokatów, radców prawnych, pracowników nauki czy sądów, w których orzekali przed awansem. Nikt nie chce pozbawić ich szansy ponownego stanięcia do konkursów przed skonstruowaną na nowo konstytucyjną Krajową Radą Sądownictwa i ewentualnie przedstawienia potem prezydentowi do nominacji.

Czy to realne do przeprowadzenia?

Co do realności takiego rozwiązania to przyznam, że nie będzie łatwo. Mówimy o tysiącach sędziów. Część z nich może nie mieć gdzie wrócić, bo ich poprzednie miejsca zatrudnienia zostały już zajęte.

A co z wyrokami wydanymi przez takich sędziów?

Wyroki przez nich wydane mają pozostać w mocy, bo ich uchylenie byłoby sprzeczne z interesem społecznym. Wprowadziłoby ogromny chaos. Weźmy np. wyroki rozwodowe – ktoś dostał rozwód pięć lat temu i nagle się okaże, że dana osoba jest nadal żonata czy zamężna.