Biorąc pod uwagę zasługi i osiągnięcia ministra sprawiedliwości Adama Bodnara jako byłego rzecznika praw obywatelskich, program zmian w sądach wydaje się planem minimum. Trzeba jednak być realistami. Pół asystenta na sędziego i procedury „frankowe” nie odwrócą zapaści kadrowych w sądach.

Za trzy lata wyborcy ocenią program ministra i okaże się, że „chaos praworządnościowy” spowolnił polskie sądy, jak też wieloletnie zaniedbania i niedofinansowanie sądownictwa pogłębiły tylko zapaść w sądach. Zmienia się świat, a sądy wciąż nie mają profesjonalnego zaplecza kadrowego i główne problemy sądownictwa nie zostały jak do tej pory rozwiązane.

Czytaj więcej

Nowy plan Adama Bodnara. Sędziom mają pomagać studenci prawa

Dziesiątka nowego ministra

Po roku urzędowania i inercji w dziedzinie reformy praworządności minister zapowiada dalsze zmiany w sądach, czyli wdraża plan B reform w Polsce. Trzeba jedynie zapytać, dlaczego na te zmiany trzeba było czekać rok, biorąc pod uwagę tak liczne zaangażowanie prawników w prace komisji kodyfikacyjnych.

Plan ministra obejmuje dziesięć punktów. Pierwszym z nich jest zagwarantowanie certyfikowania biegłych i co ma być odpowiedzią na zapaść, jaka od dłuższego czasu pojawia się, i brak biegłych o najwyższych kwalifikacjach. Drugi punkt dotyczyć ma digitalizacji w sądach, w tym skanowania akt papierowych. Usprawnienie mediacji i zwiększenie możliwości składania skarg na przewlekłość postępowań to kolejne wyzwania, z którymi chce się zmierzyć ministerstwo. Zwiększenie liczby asystentów sędziowskich i obniżenie wymagań formalnych dla bycia asystentem to kolejne pomysły ministra.

Sprawność postępowań sądowych

Każdy minister zapowiada i obiecuje, jak to po rozpoczęciu przez niego urzędowania zapewni sprawne działanie sądów. Chodzi o to, że analizy te są prowadzone bez głębszej diagnozy i audytu głównych problemów sądownictwa jako całości i poszczególnych sądów w odrębności.

Reformy są zatem prowadzone od procedury do procedury. Tak jakby procedury miały uzdrowić zapaść w sądach. System reformuje się punktowo, brakuje spójnej wizji i przede wszystkim długofalowego programu zmian. Bagatelizuje się główne problemy sądownictwa. Łatwiej bowiem poczynić pomniejsze zmiany punktowe, aniżeli wdrożyć i usprawnić systemowo działanie sądów.

Nierównomierne obciążenie

Faktem powszechnie znanym zresztą jest nierównomierny podział obowiązków w sądach i nierównomierne obciążenie sądów sprawami w całej Polsce. Doskonałym tego przykładem jest dramatyczna sytuacja sądów obciążonych sprawami frankowymi. Od lat ministerstwo nie potrafi rozwiązać problemu spraw masowych, których rozstrzygnięcie jest zrzucane na barki prezesów sądów i sędziów.

Złudzeniem jest przekonanie, że wsparcie asystenckie rozwiąże problem spraw masowych. Nie rozwiązało go w skali poszczególnych sądów i nie rozwiąże w skali spraw masowych.

Dziwi fakt, że minister, mając do dyspozycji nowoczesne narzędzia technologiczne, nie zaproponuje wdrożenia na wzór choćby rozwiązań litewskich elektronicznej alokacji spraw w skali całego kraju. Dzisiejsze przecież udogodnienia techniczne, jak choćby zdalne rozprawy w sprawach cywilnych, otwierają szeroką przestrzeń do niwelacji nierówności krajowych w obciążeniu sprawami poszczególnych sądów i sędziów.

Brak równomiernego obciążenia sprawami, czyli sądowy totolotek

Brakuje działań na rzecz wdrożenia równomiernego obciążenia pojedynczego sędziego, a sam system losowego przydziału spraw, jak nazwa wskazuje, oparty jest na algorytmie losowości. Oznacza to, że z założenia nie jest to przydział równomierny spraw, lecz losowy. System losuje jednocześnie kilka spraw, co jest zaprzeczeniem logiki i racjonalnego zarządzania sprawami. Poza tym jest niesprawiedliwy z punktu widzenia realizacji też praw pracowniczych oraz równomiernego obciążenia sędziów obowiązkami.

Mimo szumnych zapowiedzi ministerstwa od lat nie wdrożono bowiem realizowanego w innych krajach systemu ważenia obciążenia pojedynczego sędziego. W rezultacie dostęp do sądu i do rzetelnego procesu obywateli jest zróżnicowany w zależności od tego, do którego sądu trafi ich sprawa, jak również któremu sędziemu zostanie przydzielona. W tym zakresie potrzebne są systemowe rozwiązania, a nade wszystko skorzystanie z wzorców, które zostały już z powodzeniem sprawdzone w innych krajach.

Zaplecze kadrowe

Sądy odgrywają fundamentalną rolę w życiu społecznym. Powierzono im wielką władzę decydowania o ludzkim życiu, zdrowiu, wolności czy mieniu. Jak mówił Ronald Dworkin, do sądu idzie się tylko po to, by wskutek jednego przytaknięcia sędziego zyskać lub stracić więcej niż wskutek jakiegokolwiek generalnego aktu kongresu czy parlamentu. W rękach sądu spoczywa więc wielka władza, ale i ciąży na nim wielka odpowiedzialność.

Podstawowym warunkiem zapewniania sprawności jest zatrudnienie wykwalifikowanej kadry na każdym szczeblu działania sądu. Podnoszenie sprawności postępowań nie może odbywać się kosztem jakości orzeczeń. Sądy nie mogą działać pod presją nadzoru i presją czasu w formułkowych nierzetelnych procedurach. Pośpiech w sądach będzie prowadzić do grzechu nadmiernego formalizmu i błędów. Za te błędy zapłacą obywatele.

Pół asystenta na sędziego

W ostatnich latach system dwuwładzy w sądach i tzw. menedżerski system zarządzania kadrami w sądach doprowadził do zapaści. Brakuje pracowników każdego szczebla – od urzędników sądowych przez asystentów, skończywszy na referendarzach sądowych. Taka organizacja pracy jest postawiona na głowie, gdyż sędzia wykonuje czynności techniczno-biurowe.

Gdyby wziąć za wzór choćby działanie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, to liczy on zaledwie 27 sędziów, natomiast biuro prawników, asystentów, referendarzy i urzędników tworzy całe zaplecze kadrowe działania tego Trybunału. Sędzia Trybunału ma do swojej dyspozycji wsparcie całego zespołu wysoko wykwalifikowanych referendarzy, który przygotowują mu materiały do analizy, w tym nieocenioną rolę odgrywają także rzecznicy generalni. Nikt poważny nie zatrudniłby studenta do pracy w charakterze asystenta sędziego, zważywszy na materię i wagę spraw, którymi zajmują się sądy.

Tak samo jak nikt nie powierzyłby operacji chirurgicznej studentowi medycyny.

Wieloletnie zaniedbania finansowe

Przekonanie, że pół asystenta na sędziego usprawni prace sądów, jest złudzeniem. Już dziś brakuje chętnych do pracy w sądach, a łatanie dziur studentami jest nieporozumieniem. Jeśli w sądach brakuje stażystów, to może warto pomyśleć o atrakcyjnych projektach stażów studenckich w sądach, zamiast tworzyć fikcję, że studenci zapewnią w sądach profesjonalne zaplecze kadrowe.

W kadry trzeba zainwestować, aby sąd był atrakcyjnym miejscem pracy. Wtedy młodzi prawnicy wybiorą sąd jako miejsce swojej kariery, tak jak wielu dziś wybiera Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Trzeba również dodać, że w Trybunale, zanim sprawa trafi na biurko sędziego, przechodzi wieloetapowe sito i trafia w ręce wielu prawników pracujących na różnym szczeblu. Taki system organizacji pracy podnosi efektywność tego systemu, pozwala sędziom skupić się na najważniejszych sprawach i oszczędza zasoby kadrowe.

Ten model powinien być dla nas wzorcem.

Autorka jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie i wykładowczynią Uczelni Łazarskiego