Projekt ustawy o weryfikacji sędziów nominowanych po 2017 r., opublikowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości, spotkał się z falą krytyki ze strony ekspertów (m.in. Helsińskiej Fundacji i NRA). Swoje stanowisko w tej sprawie przedstawił też rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Głównym zarzutem wobec projektu jest wprowadzenie odpowiedzialności zbiorowej tzw. neosędziów. Nie bierze się pod uwagę, czy dany sędzia w swojej pracy przestrzegał zasad etycznych, zachowywał niezawisłość i unikał wpływów politycznych – istotny jest fakt, że jego nominację przeprowadziła Krajowa Rada Sądownictwa, której skład wyłaniali politycy. W konsekwencji powstaje paradoks: sędzia, którego postawa budziła wątpliwości etyczne lub który wykazywał związki z polityką czy był nominowany w PRL przez komunistyczne władze, może czuć się bezpiecznie, ponieważ ustawa – mimo deklarowanej troski o niezawisłość – nie przewiduje weryfikacji takich przypadków. Oczywiście jest to inna płaszczyzna, ale sedno pozostaje to samo – fundamentem tej inicjatywy i impulsem do radykalnych działań jest dążenie do zapewnienia obywatelom pełnej niezawisłości sądownictwa.
Czytaj więcej
Słyszę, że źle robię, krytykując ministra Bodnara, bo przyczyniam się do powrotu autorytarnych rz...
Podejście zakładające masowe kwestionowanie statusu „neosędziów” było już krytykowane przez Komisję Wenecką. Mimo to Ministerstwo Sprawiedliwości zdecydowało się na radykalną formę weryfikacji, motywowaną presją polityczną – chęcią szybkiego działania przed wyborami parlamentarnymi w 2027 r. Taka presja może mieć dalekosiężne konsekwencje.
Co więcej, sceptycyzm wobec tak radykalnych działań zaczyna wyrażać nawet TSUE. W jednej ze spraw rzecznik generalny stwierdził, że sam udział w nominacji sędziego przez organ niedający gwarancji niezawisłości nie jest wystarczającym powodem do wyłączenia go z orzekania. To stanowisko wzbudziło liczne interpretacje, ale jedno pozostaje pewne: czysta polityka i chęć rozliczeń, również wewnątrz środowiska sędziowskiego, nie powinny dominować w procesie tak poważnych reform.
Uchylenie statusu ponad 2000 sędziów stanowi fundamentalną zmianę ustrojową, niosącą ze sobą istotne skutki. Mimo to działania w tym kierunku postępują. Pytanie brzmi: czy radykalny ton utrzyma się także po wyborach, czy może zostanie złagodzony pod wpływem instytucji europejskich, które zdają się nabierać dystansu do polityki rozliczeniowej?
Zapraszam do lektury najnowszego numeru dodatku „Sądy i prokuratura”.