Dlaczego sprawy w sądach trwają coraz dłużej i dlaczego nikt nie potrafił tego zmienić? Jeżeli tak wiele starań kończy się niczym, to pewnie decydenci i ustawodawca się mylą. Może badają niewłaściwe problemy, przyczyn tych prawdziwych nie szukają wcale lub szukają tam, gdzie nie można ich odnaleźć? Rozwiązywanie problemów to domena praktyki i pragmatyki. Tymczasem spory o sądy i praworządność stały się sporami politycznymi, co im nie służy – bo polityka to sprawowanie władzy, a praworządność władzę ogranicza. Dowodzą tego spory w sprawach praworządności – każda z partii sprawujących władzę (ostatnio na zmianę), przez praworządność rozumie przywracanie swoich porządków. Za praworządne uważa się decyzje podejmowane ze „swoich” ustaw i przez „swoich” decydentów. Taka logika może mieć swoje uzasadnienie, ale nie jest to praworządność, raczej legalizm. Utożsamianie legalizmu z praworządnością jest błędem, z którym nie radzą sobie: nauka, praktyka, a nawet etyka.