Pani sędzio, czy w pani sądzie koledzy przekonali się do rozpraw zdalnych i przede wszystkim czy mają warunki do ich prowadzenia?

Obecnie część spraw odbywa się w trybie zdalnym, część w trybie np. wideokonferencji, część tradycyjnie. Wszystko zależy od okoliczności danej sprawy i wniosków pełnomocników bądź stron. Wdrażany jest nowy system rozpoznawania spraw w trybie zdalnym. Szkoleni są sędziowie i pracownicy administracyjni. Osobiście stosuję go, gdy strony lub świadkowie są w znacznej odległości od sądu lub np. przebywają w zakładzie karnym. To ogranicza koszty transportu osadzonych na rozprawę. Mam nadzieję, że ten sposób procedowania znajdzie w przyszłości szersze zastosowanie. Pamiętajmy jednak, że nie w każdym wypadku takie przesłuchanie jest możliwe. Nie nałożono też na strony czy uczestników postępowania obowiązku udziału w posiedzeniu zdalnym. Ani przesłania sądowi adresu mailowego. To wszystko świadczy, że procedowanie w trybie zdalnym może napotykać przeszkody nie tylko techniczne.

Czytaj też:

Proces sądowy to nie jest koncert życzeń

Sąd tyran czy sąd tyrała, czyli o niezależności sądów

PiS chce mniejszych sądów. To furtka do manipulacji?

Pandemia odbiła się na pani pracy, wydajności, sprawności? Czy działania Ministerstwa Sprawiedliwości jakoś ułatwiają procedowanie?

Niestety, pandemia nie pozostaje bez wpływu na funkcjonowanie sądów i wydajność pracy sędziów. Sędziowie, pracownicy sekretariatów, strony, pełnomocnicy czy świadkowie również chorują, przebywają w izolacji, więc czynności zaplanowanych na dany dzień przeprowadzić nie można. W pierwszym okresie 2020 r. trzeba było odwołać wiele zaplanowanych posiedzeń i rozpraw. Te sprawy nie zniknęły, tylko zostały przesunięte, a w tym czasie przybyło nowych. W działaniach MS widać wyraźną tendencję: jak najwięcej spraw załatwiać na posiedzeniach niejawnych. Więc pytam, gdzie w tym wszystkim art. 45 naszej konstytucji, który gwarantuje obywatelom prawo do sądu i jawnego rozpoznania sprawy. Kolejne zmiany i projekty zmierzają jeszcze bardziej w kierunku ograniczenia jawności. Sąd to nie piekarnia czy taśma produkcyjna. Sędzia powinien zdawać sobie sprawę, że za każdą ze spraw, nawet drobną, stoi człowiek i jego dramat. Zatem umiar i empatia są wskazane. Może jeszcze dodam, że MS do tej pory nie przedstawiło zestawu danych statystycznych w sprawie funkcjonowania sądów zarówno w roku 2019, jak i 2020. Więc my, szeregowi sędziowie, możemy oceniać funkcjonowanie sądu na podstawie danych wyrywkowych, a ocena ta wypada źle.

Czy postępowania niejawne zdominowały sprawy, jakie pani prowadzi?

Nie, nie zdominowały i mam nadzieję, że nie zdominują. Właśnie z tego powodu, o którym już mówiłam. W Sejmie jest procedowana dodatkowa zmiana przepisów k.p.c. właśnie o rozpoznawaniu spraw na posiedzeniach niejawnych. W moim przekonaniu musi znaleźć bardzo silne uzasadnienie merytoryczne. Inaczej nie będzie chroniona zasada wynikająca wprost z naszej konstytucji. Mogę przystać na procedowanie niejawne w szerszym zakresie, ale tylko kiedy sama strona o taki tryb poprosi.

Czy w łódzkim SO sędziowie czują się bezpiecznie, jeśli chodzi o organizację rozpraw i pracy w czasie pandemii?

Na początku pandemii, a w zasadzie po wakacjach 2020 r. moim zdaniem sąd nie był przygotowany na funkcjonowanie w nowych warunkach. W salach rozpraw nie zainstalowano osłon, nie dostarczono nam maseczek, rękawiczek ochronnych. Skutek? W listopadzie 2020 r. na 18 zatrudnionych pracowników i 10 sędziów pozostało dwóch sędziów i dwóch pracowników administracyjnych. Reakcja prezesa w zasadzie żadna. Opisywałam tę sytuację m.in. w mediach. Potem zostałam wezwana przez prezesa SO w Łodzi do złożenia stosownych wyjaśnień. Jak jest obecnie? Mamy maseczki i płyn do dezynfekcji, osłon w salach rozpraw nadal brak.

Czy czujemy się bezpiecznie? Wydaje się, że tak jak większość obywateli w naszym kraju jesteśmy zaskakiwani wprowadzaniem kolejnych obostrzeń z dnia na dzień, publikowanych nocą, ale chyba powinniśmy się do takich działań przyzwyczaić, co nie znaczy: zaakceptować.

W jakich składach pani orzeka? Głównie jednoosobowych? Czym to grozi? Orzekam zarówno w składach jedno-, jak i trzyosobowych, w składach tzw. ławniczych i w składach sędziów zawodowych. Siedzimy w odległości ok. pół metra od siebie w maseczkach przez cały dzień. Nie wiemy, czy osoba siedząca obok nas jest zdrowa, więc cały czas jesteśmy narażeni na zakażenie.

Co pani sądzi o najnowszym zakazie wobec sędziego Igora Tulei? Nie wolno mu pisać felietonów prawniczych? To może być szkodliwa działalność? Czy raczej wartościowa?

Ta władza nie zna umiaru! Nie dość, że sędzia Tuleya został bezprawnie pozbawiony prawa do orzekania przez Izbę Dyscyplinarną SN, to jeszcze utrudniają mu prowadzenie działalności edukacyjnej przez publikowanie felietonów. Decyzję wydał pan Przemysław Radzik, zastępca rzecznika dyscyplinarnego, który jest w tej chwili wiceprezesem SO w Warszawie, a znany jest przede wszystkim z tego, że ściga nas, sędziów, którzy przeciwstawią się zmianom w wymiarze sprawiedliwości.

Każda działalność edukacyjna, a taki charakter mają felietony pana sędziego, ma wartość dodaną. My, sędziowie, bardzo ją sobie cenimy, a myślę, że i obywatele też. Często jednak krytykujemy zmiany, wskazujemy, co naszym zdaniem jest niezgodne z konstytucją, piętnujemy zachowania naszych kolegów, którzy zdecydowali się firmować te zmiany. To właśnie dlatego władza chce nas uciszyć. Tak też postrzegam ten zakaz wobec sędziego Igora Tulei, tym bardziej że on przyciąga i będzie przyciągać słuchaczy i czytelników. Tego boi się władza i stąd ten zakaz.

A jak pani ocenia dyscyplinarkę wobec sędziego Juszczyszyna za przekroczenie prędkości?

Nie wiem, czy to jakaś nowa sprawa, czy też chodzi o tę sprawę z 2015 r. Jeżeli o tę, to może zacznę od tego, że skoro wykroczenie zostało popełnione w 2015 r., to się już przedawniło i zwykły Kowalski by nie odpowiadał, a poza tym wypowiedziało się o tym Kolegium SO w Olsztynie zaraz po zdarzeniu. Mogę się domyślać, że rzecznicy podjęli czynności na podstawie art 108 usp. Moim zdaniem te działania to szykana, bo dlaczego pan rzecznik w latach 2017–2020 nie zainteresował się tą sprawą? A swoje działania „wzmógł" po czynnościach sędziego Juszczyszyna w sprawie kontroli list poparcia do neo-KRS. Odpowiedź nasuwa się sama. To forma prześladowania, zastraszenia pana sędziego i chęć wywołania efektu mrożącego. Tak jak powiedzenie: „pamiętaj, na każdego coś znajdziemy". Myślę jednak, że zarówno Paweł Juszczyszyn, jak i pozostali sędziowie się nie przestraszą, bo sędzia nie może się bać. Gdy się boi, staje się karykaturą sędziego. Tu przytoczę słowa sędziego Igora Tulei, z którymi się w pełni identyfikuję: „kto się miał wystraszyć, to się wystraszył, kto miał się ześwinić, to się ześwinił".