– Produkcja dobrego pinot noir w Polsce? To niemożliwe – orzekł kilka lat temu Alessandro Spatafora, wykładowca enologii na Uniwersytecie w Sienie.

Zmienił jednak zdanie, gdy posmakował czerwonego wina  z Adorii, którą w podwrocławskich Zachowicach założył pochodzący z Kalifornii Mike Whitney. To, że decyzja o produkcji pinot noir była strzałem w dziesiątką, właściciel winnicy przekonał się chociażby w ubiegłym roku.

Pinot noir Adorii z rocznika 2012 wyprzedało się na pniu, a na to z 2013 roku klienci muszą poczekać jeszcze cztery–pięć miesięcy. Oprócz pinot noir Adoria produkuje także wina ze szczepów chardonnay, riesling oraz bacchus, które Mike Whitney znalazł w okolicach Drezna.

Od początku wiedział, że nie chce sprzedawać tanich trunków i walczyć o masowy rynek. Wina z Zachowic kosztują 50–100 złotych za butelkę. Większość z nich dostarcza do hoteli i restauracji w Warszawie, ale są one dostępne także w ekskluzywnych lokalach w Krakowie i Wrocławiu. Sporo win kupują również goście odwiedzający winnicę.

Firmie udało się już także zaistnieć za granicą. Poza Polskę, głównie do Niemiec, trafia niemal 20 proc. jej produkcji.

Bąbelki już jesienią

Wina Adorii zadebiutowały w 2009 roku. Pierwsza partia liczyła około 6 tys. butelek, ale już ta z rocznika 2012 była dwa razy większa. Rekordowy był dla winnicy 2013 rok. Dzięki dobrym zbiorom winogron wyprodukowała w sumie 15 tys. butelek win. Ruszyła także z produkcją win musujących. Wytwarza je w sposób naturalny, wzorując się na francuskich szampanach. Pierwsze wina musujące pod marką Adoria mają trafić do sprzedaży jesienią tego roku.

Plany Mika Whitneya sięgają znacznie dalej. – Chcemy, aby za pięć–dziesięć lat nasza produkcja była pięć razy wyższa niż teraz. Dlatego zamierzamy dokupić ziemię i powiększyć winnicę – zapowiada właściciel Adorii.

Nie jest to jednak łatwe, ponieważ rolnicy niechętnie pozbywają się dziś gruntów. Barierą w zwiększaniu produkcji jest także mała ilość krajowych winogron dobrej jakości. A tylko z takich może korzystać Adoria, jeżeli chce produkować wina rocznikowe z nazwą szczepu na etykiecie.

Pytany o receptę na sukces Mike Whitney odpowiada, że ważna jest przede wszystkim jakość win. – Nie jest trudno sprzedać komuś pierwszą butelkę. Najważniejsze jest, aby chciał kupić od nas kolejne – podkreśla Mike Whitey.

Jego winom wysoką jakość zapewniają dobre warunki do uprawy winorośli, które znalazł w południowo-zachodniej Polsce. Nie było to łatwe zadanie. Zanim kupił trzy hektary ziemi w Zachowicach, przez  półtora roku odwiedził 300 różnych miejsc.

Miłością do wina zaraził go wuj, pracownik naukowy uniwersytetu stanu Oregon. Winnicę postanowił założyć jednak w Polsce, a nie w Stanach Zjednoczonych. Do naszego kraju przekonał się, gdy przez kilkanaście lat pracował w różnych firmach. Z Polski pochodzi także jego żona.

Pasja pomaga

Kiedy w 2005 roku sadził pierwsze sadzonki, korzystał z pomocy konsultantów i ekspertów, m.in. w USA, Włoszech i Niemczech. Dziś nie tylko sam nadzoruje produkcję, ale także zaprasza do Adorii studentów na praktyki.

– Sprawy zawiązane z produkcją i marketingiem zajmują mi 50 proc. czasu. Niestety, resztę muszą poświęcać na zmaganie się z rozbudowaną biurokracją – narzeka właściciel podwrocławskiej winnicy.

Zainteresowanych biznesem winiarskim uprzedza, by przygotowali się nie tylko na liczne kontrole, ale też na częste wizyty w urzędach. – Co roku muszę złożyć około 200 różnych dokumentów – przyznaje właściciel Adorii. – Nie poddaję się jednak, bo winiarstwo to moja pasja.

Opinia dla „Rz"

Monika Bielka-Vescovi | właścicielka Szkoły Sommelierów w Krakowie, prezes Stowarzyszenia Kobiety i Wino

W ostatnim dziesięcioleciu obserwujemy odrodzenie winiarstwa polskiego – co roku przybywa zarówno winnic, jak i winiarzy. Wynika to z rosnącej konsumpcji wina gronowego, także krajowego. Ma na to wpływ jego coraz lepsza jakość i dostępność, która z czasem powinna przełożyć się na obniżenie cen. Krajowi winiarze mają większe możliwości rozwoju. Do niedawna wiedzę musieliśmy zdobywać za granicą. W tej chwili mamy wyszkolonych ekspertów, którzy dzielą się z winiarzami wiedzą i doświadczeniem. Winiarze łączą się też w stowarzyszania, które dają możliwości szkoleń oraz wymiany doświadczeń, a na uniwersytetach otwierają się studia enologiczne. Podczas swojej podróży do Polski brytyjski krytyk winiarski Hugh Johnson stwierdził, że nasz potencjał leży głównie w winach białych, szczególnie musujących. Jako przykład podał dobrze rozwijający się, w chłodnym, zbliżonym do polskiego klimacie, rynek brytyjskich win musujących.

Pieniądze na rozwój przedsiębiorstwa

Założenie winnicy kosztuje 70-80 tys. zł w przeliczeniu na jeden hektar. Do tego trzeba doliczyć co najmniej 30 tys. zł na stworzenie niezbędnego zaplecza do przetwórstwa. Wydatki zwracają  się dopiero po kilku latach. Spółki zaczynające działalność mogą korzystać z unijnych pożyczek i poręczeń oferowanych w ramach inicjatywy Jeremie. Dostępne są one w województwach: łódzkim, mazowieckim, dolnośląskim, wielkopolskim, zachodniopomorskim, kujawsko-pomorskim i pomorskim. W poszukiwaniu kapitału można udać się na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych. Małym spółkom dedykowany jest rynek NewConnect. Pod uwagę można wziąć także pozyskanie inwestora branżowego lub finansowego. W grę wchodzi również emisja obligacji oraz zdobycie pieniędzy z kredytów bankowych.