W dziedzinie poziomu rozwoju środowiska gospodarczego w Polska jest na 65. miejscu na świecie. Rok temu byliśmy na 60. miejscu, przy czym ocena absolutna się nie zmieniła i w skali od 1 do 7 nadal wynosi 4.1. Inni poprawiają swoje środowisko gospodarcze, podczas gdy my stoimy w miejscu. W ciągu roku spadliśmy w rankingu w następujących kategoriach: ilość i jakość lokalnych dostawców, rozwój klastrów, przewagi konkurencyjne, kontrola międzynarodowej dystrybucji, profesjonalizacja procesów biznesowych, profesjonalizacja procesu produkcji.
Nieco poprawiliśmy się w trzech kategoriach: marketing, umiejętność delegowania i szerokość łańcucha dostaw. Najniżej w rankingu jesteśmy w obszarze rozwoju klastrów, na 104. pozycji wśród 148 krajów i w kontroli międzynarodowej dystrybucji, na 100. miejscu (spadek o 20 pozycji w ciągu roku). To oznacza, że nasza narodowa przywara, czyli nieumiejętności współpracy, cały czas się przekłada na brak klastrów biznesowych oraz że firmy z polskim kapitałem nie mają nic do gadania w dziedzinie dystrybucji, prawie wszystko kontroluje kapitał zagraniczny. Jeszcze bardziej niepokojący jest spadek w obszarze przewag konkurencyjnych: z 89. na 95. miejsce, który oznacza, że konkurujemy wyłącznie niską ceną, a nie wysoką wartością dodaną czy rozwiązaniami technologicznymi.
Przypomnijmy, że te oceny są formułowane w ramach badania prowadzonego przez Word Economic Forum, którego eksperci ankietują 200 szefów polskich firm. Zatem przytoczone dane pokazują, jaka jest opinia polskiego biznesu o poziomie rozwoju środowiska gospodarczego w Polsce. Co prawda te opinie nieco kontrastują z danymi o polskim eksporcie, który odnotowuje solidne wzrosty, ale wydaje się, że jest to eksport oparty głównie na zdolności do produkowania prostych rzeczy po bardzo niskich cenach i dostarczania ich do zagranicznych sieci dystrybucyjnych. Taki model rozwoju można utrzymać tylko wtedy, gdy nie będzie podwyżek płac i gros Polaków będzie pracowało za nędzne grosze przez kolejne lata czy nawet dekady. Ale jeżeli dojdzie do podwyżek płac lub znaczącego umocnienia złotego, to taki model rozwoju się załamie.
Nasuwa się jedna smutna refleksja. W minionych latach mieliśmy do czynienia z potężną interwencją unijną, prawie 250 mld złotych środków UE już zostało wpompowane w polską gospodarkę. Niestety efektem jest degradacja środowiska biznesowego, utrata kontroli nad sieciami dystrybucji i brak budowy własnej przewagi technologicznej.
Chyba czas na narodową debatę nad efektami interwencji unijnej w Polsce.