Temat kierowców bez uprawnień i jeżdżących bez prawa jazdy wrócił za sprawą śmierci 14-letniego chłopca, którego w Warszawie potrącić miał prowadzący busa, należącego do partnera znanej firmy kurierskiej. Mężczyzna usłyszał też zarzut prowadzenia pojazdu mimo sądowego zakazu. 

W reakcji na zdarzenie Ministerstwo Cyfryzacji zapowiedziało, że wprowadzi możliwość automatycznego sprawdzania, czy zatrudnieni w przedsiębiorstwach mają uprawnienia, żeby legalnie wyjechać na drogę. Nowy system ma sprawić, że weryfikacja będzie szybka i możliwa do przeprowadzenia codziennie, a także – jak zadeklarował szef resortu Krzysztof Gawkowski – możliwa za pomocą jednego kliknięcia. Będzie to – jak zapewnił wicepremier – element walki z „bandytami drogowymi”.

Dziś  sprawdzenia uprawnień (i weryfikacji ewentualnego zatrzymania dokumentu) dokonać można na rządowej stronie internetowej, na której znajdują się dane zgromadzone w Centralnej Ewidencji Kierowców (CEK). Każdy może to zrobić, podając imię i nazwisko konkretnej osoby oraz numer blankietu z wybranego dokumentu. 

Czytaj więcej

Czy nowe przepisy sprawią, że piraci drogowi zdejmą nogę z gazu?

Sprawdzanie kierowców „z automatu”, bez ręcznego wpisywania

– Oferowane przez państwo usługi teleinformatyczne mają służyć społeczeństwu, a nie tylko administracji samej sobie – uważa Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska. – Dlatego automatyczne udostępnianie pracodawcom informacji o odebraniu ich pracownikom uprawnień do prowadzenia pojazdów powinno zostać wprowadzone już dawno – mówi.

Zdaniem eksperta dostępny dzisiaj sposób weryfikowania za pomocą rządowej strony internetowej to rozwiązanie skrajnie niepraktyczne. – Czasu na ręczne wpisywanie danych każdej osoby nie mają ani duże firmy zatrudniające kilka tysięcy kierowców, ani mali przedsiębiorcy zatrudniający dwóch lub trzech, którzy sami też jeżdżą. Każda pomyłka przy ręcznym wprowadzaniu danych będzie skutkowała koniecznością dokonywania tej czynności jeszcze raz – argumentuje prezes Wroński. Według niego to państwo musi stworzyć warunki do tego, by przedsiębiorcy realnie mogli wywiązywać się z narzuconego im obowiązku kontroli.

Ekspert przypomina, jak bardzo ryzykuje przedsiębiorca wiedzący, że jego pracownik stracił uprawnienia, ale jednak wciąż pozwalający wsiadać mu za kierownicę. Z jakimi konsekwencjami musi się liczyć? Z cofnięciem uprawnień przewozowych, zezwolenia na wykonywanie przewozów drogowych i zakazem wykonywania zawodu zarządzającego transportem.

– Dla przewoźnika to opcja atomowa, bo z powodu jednego kierowcy jego firma zatrudniająca pięć tysięcy osób może zostać zamknięta – uważa Maciej Wroński. I dodaje: – Grozi mu też odpowiedzialność cywilnoprawna, bo to on będzie musiał zapłacić, jeśli jego pracownik doprowadzi do śmierci, kalectwa lub straty w mieniu. A także odpowiedzialność karna za niedbalstwo.

Kierowcy ukrywają informacje o stanie zdrowia. Jakie wymagania na kierowcę zawodowego? 

Mimo że kierowcy teoretycznie muszą być cyklicznie sprawdzani, bywa, że – jak mówi dr inż. Kazimierz Opoka, rzeczoznawca samochodowy i egzaminator – zatajają nawet informacje o swoim stanie zdrowia. – Jako biegły sądowy sam sporządzałem opinie dotyczące zdarzeń drogowych, w których okazywało się, że kierowca cierpi np. na padaczkę. Dlatego prowadzenie bez uprawnień lub mając przeciwwskazania medyczne uważam za naganne, i powinno zostać to jednoznacznie napiętnowane – przytacza ekspert. – Dzisiaj niestety to, czy informacje zostaną ujawnione, zależy od uczciwości poszczególnych osób – podsumowuje. 

Czytaj więcej

Resort infrastruktury odgrzewa pomysły na piratów drogowych

Ważne prawo jazdy, w którym zawarte są też daty ważności badań psychologicznych i lekarskich (potwierdzających brak przeciwwskazań do pracy na stanowisku kierowcy) oraz kursu kwalifikacji dla kierowcy zawodowego, pracodawcy przedstawia się przy przyjęciu do firmy. Badania i kurs powtórzyć trzeba po pięciu latach, ale w tym czasie sytuacja danej osoby może się zmienić.

Czytaj więcej

Premier wystraszył się danych o pijanych kierowcach? Populizm w przepisach karnych

Kierowcy bez uprawnień nie znikną z polskich dróg? 

Jak przypomina Artur Stanisław Fal, zastępca przewodniczącej Związku Zawodowego Inspekcji Transportu Drogowego, prawo jazdy fizycznie nie jest zabierane podczas kontroli, tylko zatrzymane w systemie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPIK).

Czytaj więcej

Nadchodzą duże zmiany w prawie drogowym. Rząd wskrzesza martwe przepisy

Jednak – jak zauważa ekspert – podwładny może unikać przyznania się do tego, choćby z obawy o utratę pracy. – Aby sytuacja realnie się zmieniła, na pracodawców musiałby zostać nałożony obowiązek prawny obwarowany karą, żeby np. raz na miesiąc lub kwartał sprawdzali, czy ich pracownikom nie odebrano uprawnień – uważa zastępca szefowej Związku. – Z drugiej strony podobny obowiązek obwarowany sankcją karną powinien zostać wprowadzony wobec kierowcy zawodowego – tak aby musiał on informować swego pracodawcę o utracie prawa jazdy – dodaje.

Według Artura Stanisława Fala przypadki prowadzących bez uprawnień niestety wciąż będą się zdarzały.

Kto pilnuje bezpieczeństwa na drogach? Kontrolerów jest za mało 

Specjalista przypomina przy tym, że inspektorów Inspekcji Transportu Drogowego sprawdzających kierowców jest ok. 800 w całym kraju. 500 z nich pracuje w wojewódzkich inspektoratach (WITD), kontrolując dodatkowo m.in. ich czas pracy, dokumentacje transportowe, przewóz towarów niebezpiecznych, emisję spalin czy przewóz osób taksówkami i autobusami.

Pozostali pracują w głównym inspektoracie (GITD) – zajmują się też m.in. sprawdzaniem prawidłowości poboru opłat za przejazd na drogach płatnych oraz nadzorują system fotoradarów i odcinkowe pomiary prędkości. – Policjantów jest ok. 87 tys., ale tylko kilka procent z nich kontroluje szeroko rozumiany ruch drogowy, czyli ciężarówki, auta osobowe oraz dostawcze do 3,5 tony – przytacza Artur Stanisław Fal.

Podkreśla również, że choć w firmach transportowych pracuje ponad 600 tys. kierowców – z których ponad 160 tys. ma świadectwo kierowcy, czyli dokument dopuszczający do pracy na tym stanowisku obywatela spoza UE – ich deficyt jest dla firm odczuwalny.

– Według różnych szacunków w branży brakuje od 30 do nawet 150 tys. kierowców, dlatego każdy z nich jest na wagę złota; nawet taki, któremu zatrzymano prawo jazdy – zauważa.

Ale zdaniem eksperta nie jest to jedyny poważny problem widoczny na polskich drogach. – Niezmiernie istotna jest też zmiana społecznego podejścia do kierowania pojazdem pod wpływem alkoholu. Obowiązujące od dziesięcioleci ciche przyzwolenie prowadzi nie tylko do zatrzymania uprawnień, ale też do tragedii ludzkich, rozgrywających się na polskich drogach każdego dnia – konkluduje.