Rz: Kryzys branży faktorowej niestraszny?
Mirosław Jakowiecki: W czasie spowolnienia trudniej o kredyt, dlatego przedsiębiorcy zwracają się w kierunku faktorów. Dlatego faktoring w Polsce rośnie w tempie 20–25 procent rocznie. W tym roku ta dynamika trochę się osłabi. Szacujemy, że będzie to 15–20 proc. Tak naprawdę nie dotykają branży problemy koniunkturalne.
Jak będzie wyglądał przyszły rok?
Trudno dzisiaj powiedzieć. Patrzymy jednak na przyszłość z optymizmem. Myślę, że powinniśmy utrzymać wzrost dwucyfrowy.
Skąd ten optymizm?
Rynek jest ciągle wzrostowy. Wciąż jest spore pole do ekspansji. Coraz więcej przedsiębiorstw korzysta z faktoringu. Ważnym aspektem jest dostępność. Chociaż każdy może z faktoringu skorzystać, to jest to usługa finansowa skierowana głównie do firm, które prowadzą działalność gospodarczą w oparciu o stałe kontrakty, czyli mają stałych odbiorców, stałą liczbę odbiorców.
Rynek w Polsce nie jest regulowany. Powinien być?
My, jako branża, o regulacje nie walczymy, bo działamy w oparciu o kodeks cywilny i nam to na dzisiaj wystarcza. Natomiast z punktu widzenia interesów windykacyjnych warto byłoby może się nad tym zastanowić. Wśród faktorów głosy są podzielone. Część firm twierdzi, że chciałoby mieć uregulowany rynek, część nie. Sądzę, że wcześniej czy później i tak do tego dojdzie. To jest zrozumiałe. W rynku jest bardzo dużo pieniędzy z faktoringu i z całą pewnością regulator będzie chciał mieć nad tym pieczę. Warto też zwrócić uwagę na to, że większość firm faktoringowych jest związana z bankami, więc nas dotyczą tak naprawdę regulacje bankowe.
W czyim interesie jest wprowadzenie regulacji?
Głównie w interesie depozytariuszy w bankach, czyli nas wszystkich którzy trzymamy pieniądze w bankach. Chodzi o to, żeby nie przesadzić z wypływem środków na rynek i żeby te pieniądze były bezpieczne. Warto byłoby zdefiniować umowę faktoringową w kodeksie cywilnym, bo na razie działamy w oparciu o umowę cywilnoprawną. Leasing się tego doczekał, może my też się doczekamy.
—rozmawiał Mateusz Pawlak