Przed wyborami z 2019 r. Jarosław Kaczyński zapowiadał, że do końca 2024 r. płaca minimalna sięgnie 4000 zł brutto. Pierwsza duża podwyżka – o 16 proc. – nastąpiła w 2020 r. Wtedy powszechne były ostrzeżenia, szczególnie pracodawców, że czeka nas fala zwolnień, wzrost bezrobocia. Kolejne dwie podwyżki płacy minimalnej były mniejsze, dopiero tegoroczna i przyszłoroczna są nominalnie znaczące. Ale takich ostrzeżeń, jak przed podwyżką w 2020 r., właściwie nie słychać. Jeśli się pojawiają, to dotyczą raczej tego, że taka polityka będzie utrwalała inflację. Z czego wynika ta zmiana narracji? Wiemy już, że w ostatnich latach zmiany płacy minimalnej nie miały wpływu na zatrudnienie w Polsce?