Jednym z głównych tematów prezydentury Trumpa mają być m.in. cła. Jak jednak zauważa Mrowiec, podczas inauguracji Trumpa nie padły w tym zakresie żadne konkrety. – Temat ceł jest bardzo ważny i wróci w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Donald Trump zdaje sobie sprawę, że Stany Zjednoczone mają duży deficyt w obrotach handlowych i będzie chciał coś w tym zrobić. Problem ten jest więc zaadresowany właśnie poprzez cła. Jest więc bardzo prawdopodobne, że cła będą i mogą być one znaczące, przynajmniej punktowo i to głównie w odniesieniu do Chin. Dla Polski ważne będzie jednak przede wszystkim podejście Stanów Zjednoczonych do ceł, które mogą być nałożone na Unię Europejską – podkreśla Mrowiec.
Zwraca on jednocześnie uwagę na wątek deregulacji. – Donald Tusk też ostatnio na arenie europejskiej mówił o deregulacji, ale nawet jeśli do niej dojdzie w UE to trzeba zakładać, że Amerykanie pójdą w nią mocniej. Wybrzmiało to w przemówieniu Trumpa szczególnie w odniesieniu do rynku energii. Ma to pomóc amerykańskim firmom, ale ma także być elementem, który pozwoli zbić ceny energii – podkreśla Mrowiec.
Na tym jednak nie koniec. Według zapowiedzi Donalda Trumpa, Stany Zjednoczone mają także iść w kierunku niższych podatków. – W trakcie kampanii Donald Trump obiecywał obniżki zarówno obywatelom, jak i firmom. Pytaniem pozostaje to, w jak dużej skali zostanie to wdrożone. Z drugiej strony pojawiają się głosy realistów budżetowych, którzy mówią o wysokich kosztach takiego ruchu. Gdyby podatek CIT został obniżony do 15 proc. to mówi się o koszcie około 500 mld USD w ciągu 10 lat. Prawdopodobny scenariusz to obniżka podatku, ale do 19 proc. co i tak będzie stawiało Stany Zjednoczone na lepsze pozycji niż chociażby Niemcy czy też Japonii. Większe kwoty mogą pojawić się w przypadku podatków osobistych. Prawdopodobnie ulgi zostaną utrzymane przede wszystkim dla osób o niższych dochodach – mówi Mrowiec.