Przyjechali na nie przedstawiciele największych koncernów świata. Grupa dwudziestu miała pokazać, że światowy biznes potrzebuje nowych celów, zmaga się z problemami, które wymagają odpowiednich rozwiązań, a także że do dyspozycji są coraz to nowe narzędzia. Prym w grupie biznesmenów wiódł Jack Ma, założyciel koncernu Alibaba.
Lider e-handlu, który powstał 17 lat temu, to światowy rekordzista. Idealnie pasuje do tegorocznego szczytu, ponieważ założyciel jak i firma pochodzą z Hangzhou. Miasto stało się dzięki Ma chińską wersją Doliny Krzemowej, podobnie jak Alibaba ewoluowała jako skrzyżowanie Amazona, eBaya i PayPala. Do siedziby firmy udało się kilku prezydentów i premierów państw na czele z Kanadyjczykiem, Justinem Trudeau, który razem z Jackiem Ma otworzył e-sklep z kanadyjskimi produktami na jednej z platform zakupowych Alibaby. E-handel skupia uwagę, ponieważ to właśnie na tym polu oczekuje się 24-proc. wzrostu w 2016 roku, podczas gdy tradycyjna gospodarka ma zwiększyć się o nie wytrzymujące porównania 2,8 proc.
G20 to także okazja to mówienia o tym, co powinno być zmienione na korzyść światowego biznesu. Premier Japonii przyjechał do Hangzhou z raportem liczącym 15 stron, w którym starano się oszacować negatywne konsekwencje Brexitu dla Kraju Kwitnącej Wiśni. Ponad tysiąc japońskich firm zatrudnia w Wielkiej Brytanii 140 tys. osób, poziom inwestycji na Wyspach szacowany jest na co najmniej 96 mld dolarów. Brak stabilnego horyzontu na przyszłość będzie w stanie wprowadzić chaos i nieufność nie tylko dla Japończyków.
O jasne reguły gry w światowych finansach apeluje także premier Indii. Narendra Modi zachęcał na forum G2O do wejścia na ścieżkę walki z korupcją tak, by uczynić z niej cześć koniecznych reform. Twierdził, że najlepszy, rozwiązaniem byłoby zlikwidowanie tzw. rajów podatkowych, by zarówno korporacje jak i bogacze nie mieli się gdzie chronić przed płaceniem podatków. Indie chcą równolegle z Chinami prowadzić taka kampanię. Podczas gdy Delhi chce koncentrować się na odzyskiwaniu nielegalnie zdobytych pieniędzy umieszczanych w światowych bankach, Pekin woli łapać finansowych oszustów.
Najnowsze dane opublikowane w Chinach równolegle ze szczytem G20 informują o 2020 finansowych zbiegach (342 z nich to byli oficjele), których sprowadzono do kraju z ponad 70 krajów. Działania rozpoczęte przez prezydenta Xi Jinpinga trwają od 2014 roku. Odzyskano środki o wartości 1,14 mld dolarów.
Nieporozumienia pomiędzy Wschodem reprezentowanym na szczycie w Hangzhou przez gospodarza, Chiny a Zachodem to nie tylko różnice językowe. Chodzi o szerszy obraz zakorzeniony w sposobie myślenia. Chiny postrzegają USA, Kanadę, Australię i Singapur jako pralnie pieniędzy. Rządy nie prowadzą jasnej polityki ekstradycyjnej, można się w tych państwach chować przed odpowiedzialnością. Kolejny etap rozmów nad zmianami światowych finansów właśnie w tych kierunkach będą omawiane podczas szczytu państw BRICS zaplanowanego na październik w indyjskim Goa.