Każdy azjatycki naród marzy w głębi duszy o potędze. Czasami jedne sny materializują się bardziej niż inne.
Wczoraj światowe media obiegła informacja o zakończeniu negocjacji na temat TPP. Partnerstwo Transpacyficzne dopracowywano w ostatniej fazie przez 6 dni bez przerwy, by osiągnąć sukces. 12 państw mających styczność z największym oceanem łączy rynki za pośrednictwem szeregu ułatwień tworząc organizm o wielkości 40 proc. globalnego handlu. Zniknie 18 tys. rozmaitych podatków obowiązujących w poszczególnych krajach, w Wietnamie pojawią się związki zawodowe, a kilka branż z pewnością czekają poważne zmiany.
TPP będzie testem dla wypracowania nowego ładu ekonomicznego w Azji. Dowodem na to, czy zwrot ku Azji postulowany od kilku lat przez administrację Obamy potrwa dłużej niż jego dwie prezydenckie kadencje. W nowym systemie nie ma Chin, dlatego ich reakcja będzie kluczową dla powodzenia partnerstwa.
Kilka godzin po informacji o sukcesie negocjatorów premier Japonii Shinzo Abe zdążył z dumą poinformować o planie wobec Japonii w nowym układzie. Według niego ma ona odgrywać kluczową rolę w regionie Azji i Pacyfiku, by skutecznie przeciwstawiać się pozycji Chin. Japonia, zdaniem Abe, wraz ze Stanami Zjednoczonymi wprowadzi tę cześć świata na drogę pokoju, demokracji, praw człowieka i rządów prawa. Partnerstwo Transpacyficzne rozleje m.in. te wartości na obu brzegach oceanu.
Dla Japonii będzie to znakomita szansa na wypracowanie skutecznych mechanizmów konkurowania z Chinami, które coraz częściej ostatnio przejmowały miliardowe kontrakty wypracowane przez Japończyków w krajach ASEAN. TPP pomoże także scementować bezpieczeństwo w regionie przed ewentualnym incydentem terytorialnym ze strony Chin, do którego w każdej chwili może dojść na Morzu Południowochińskim.