Azjatycka wspólnota narodów ASEAN przechodzi przez ostatnie lata trudny czas. Podczas gdy z powodzeniem udaje się przechodzić kolejne etapy negocjacji prowadzące do podpisania umów o wolnym handlu z Unią Europejską (FTA), cieniem na relacje międzynarodowe kładzie się ekspansja terytorialna Chin.
Mobilne wyspy
Najnowsze doniesienia w rejonu morza Południowochińskiego informują o tym, że Chinom nie wystarczają już sztuczne wyspy usypywane z mozołem wśród wysepek Spratly i Paracelskich. Kolejnym etapem poszerzania strefy wpływów mają stać się pływające wielkie twory o wymiarach 900 na 120 metrów. Mobilne wyspy, rodzaj pływających baz wojskowych, przy których kurczą się nawet nowoczesne lotniskowce U.S. Navy, mają mieć wyporność miliona ton. Takie nowości przynosi ze sobą raport Jeffreya Lina i P. W. Singera z magazynu „Popular Science". Nowe konstrukcje mają mieć rozmaite przeznaczenie, także cywilne, jednak nikt nie spodziewa się, że na pływającym przedłużeniu Pekinu szkolna młodzież będzie zapoznawać się z lokalnymi gatunkami chronionych gatunków flory i fauny.
ASEAN, które otoczone jest wspominanymi roszczeniami, poszerzającą się strefą wpływów chińskiej linii demarkacyjnej nazywanej linią dziewięciu kresek, powinno czuć się zobligowane do mówienia wspólnym głosem. Jednak już od 2012 roku, gdy wspólnocie przewodniczyła Kambodża, częściej wspomina się o niepotrzebnie rozczłonkowanym rozpadzie interesów, o płytkich nacjonalizmach i o konieczności „szukania duszy", sensu istnienia stowarzyszenia dziesięciu państw regionu, które powinny trzymać się razem, a wcale nie wykazują takiej chęci.
Warto znaleźć duszę
Obecnie na czele ASEAN stoi Malezja, zatem już na wstępie powinno to dać uspokajający sygnał dla 10 narodów, że o ich spójność zadba gospodarka silna i rozwijająca się. Jednak wstępna wersja dokumentu przygotowanego w Kuala Lumpur przed rozpoczynającym się w niedziele szczytem ASEAN dowodzi, że Malezja nie chce podnosić jakiegokolwiek sprzeciwu wobec Pekinu. Chiny twierdzą, że nie interesy na morzu Południowochińskim nie stanowią dla ASEAN problemu wymagającego jednego mianownika, podobnie wciąż uważa Kambodża. Prezydent Filipin wygłasza coraz mocniejsze słowa o konieczności zahamowania chińskiej polityki, wspomina o strategicznym sojuszu z Wietnamem w obronie suwerenności akwenu, a malezyjski premier Najib Razak w dokumencie poświęca spornemu morzu jedynie dwa akapity. Wspomina w nich jedynie o bogactwie regionu i milczy na temat stanowiska sprzeciwiającego się ekspansji Chin trwającej na masową skalę już drugi rok.
Być może nie wszystko jest jeszcze stracone i odpowiedni głos zostanie podjęty. Szef malezyjskiego MSZ wzywał już Chiny do podjęcia wspólnego dialogu odnośnie wspólnej polityki postępowania na morzu Południowochińskim. Według niego Malezja powinna wykorzystać swoje przewodnictwo w ASEAN, by wprowadzić w życie tzw. Cod of Conduct (CoC), morską strategię obowiązującą państwa regionu.