Innowacje nie leżą w azjatyckiej naturze. Kraje owładnięte filozofią konfucjańską, która nakazuje posłuszeństwo autorytetom, przełożonym i osobom starszym nie lubią młodych zdolnych. Choćby nie wiadomo, jak byli zdolni, to i tak przede wszystkim dla kierownictwa będą za młodzi i tym samym niegodni uwagi. Bo bez doświadczenia, bo bez należytego obycia i poza tym – ponownie – za młodzi. Azja nie jest odpowiednim miejscem dla innowatorów.

Japonia stoi na drodze

Przez lata Japonia kojarzyła się z krajem, z którego wychodzą wszelkie nowinki technologiczne. Jednak wielokrotnie bywało tak, że wynalazki opracowywane przez Japończyków były odkładane na półkę, a z technologii korzystali Niemcy czy Amerykanie. Przy okazji tegorocznego Nobla z fizyki można było przypomnieć historię nagrodzonego wynalazcy, Japończyka, który sądził się z własną korporacją, by dostać za swój pomysł więcej niż śmiesznie niską kwotę 200 dolarów. Jeżeli nawet innowatorzy spotkaliby się ze zrozumieniem, to z kolei ich kraj nie miał na tyle mocnej pozycji w oczach inwestorów, by wynalazki mogły rozkwitać. Innowacje w końcu wymagają sporych nakładów finansowych.

Zrozumiała to kilka lat temu Korea Południowa, której główny koncern, Samsung rozpoczął wkładanie ogromnych sum w sektor badań i rozwoju. Dzięki temu po dość krótkim czasie smartfony Samsung były w stanie skutecznie wysunąć się na jedno z czołowych miejsc na świecie i zdobyć szacunek konsumentów. Wystarczy jednak chwila nieuwagi i zdobyta dużym kosztem i żelazną konsekwencją pozycja w świecie technologii może szybko przeminąć. Na plecach Samsunga wyrasta coraz poważniejszy rywal, chiński producent Xiaomi, który robi to samo, tylko szybciej i taniej. Bo w innowacji zawsze liczy się skala prowadzenia całego przedsięwzięcia.

Chiny się reformują

Chiny starają się przesunąć swoją produkcję z przemysłu ukierunkowanego na podróbki (znane na całym świecie jako symbol chińskiej myśli technicznej) w kierunku innowacji. Nieśmiertelne imitacje wszystkiego mogą budzić uśmiech, ale nawet najnowocześniejszy, niewykrywalny dla radarów myśliwiec chińskiej armii J-20 powstał dlatego, że Chińczycy odkupili od serbskich wieśniaków pozostałości po zestrzelonym na Bałkanach w 1999 roku amerykańskim F-117. Wszechobecne chińskie podróbki są jednak od pewnego czasu na cenzurowanym ze strony Pekinu, który od 2011 roku stara się usprawnić proces tworzenia patentów. W bardzo krótkim czasie okazało się, że dzięki nowemu prawu Chiny stały się światowym liderem w zgłaszaniu nowych wynalazków.

W Chinach także każdego roku kształci się więcej doktorów i inżynierów z nauk ścisłych niż w USA. Wydatki na badania i rozwój rosną systematycznie o 18 proc. każdego roku od ponad 13 lat, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych pozostają na tym samym poziomie. Według danych cała Azja wydaje na badania nad innowacjami więcej niż USA. Jeden kraj nakręca drugi. Ulepszenia z Chin wpływają następnie na konkurentów z pozostałych państw. Potencjalnych odbiorców w Azji jest masa, sukces chińskiej Alibaby i majątek Jacka Ma budzi zazdrość i motywuje do klonowania pomysłów. W kolejce czekają rynki Indii, Malezji, Indonezji i Iranu.

A Wietnam kwitnie

Innowacjom można pomagać wspierając samych wynalazców. Korea Południowa proponuje konkretne udziały w dalszych zyskach ze sprzedaży nowych rozwiązań masowym odbiorcom w wysokości 8 proc. Chiny wymieniają się z Malezją w zakresie IP czyli własnościom intelektualnym. To wszystko pomaga zdobywać dalsze zaufanie inwestorów, którzy muszą widzieć w innowacjach nie tylko przełomowe technologie, ale także konkretne wsparcie ze strony rządów. Azjatyckim centrum startupów może stać się niedługo Wietnam, który ma obecnie wszelkie zadatki na to, by gwarantować inwestorom platformę do wypracowywania dalszych zysków. W kraju inwestowane są miliardy dolarów, a rząd w Hanoi pokazał, że jest w stanie skutecznie zagwarantować ciągłość inwestycji nawet w tak nieprzewidzianych i ekstremalnych sytuacjach jak podczas wybuchu antychińskich protestów w maju 2014 roku.

Największą przeszkodą w promowaniu dalszych inwestycji okazuje się w przypadku Wietnamu brak informacji o takich możliwościach. Stworzenie własnej Doliny Krzemowej wymaga konsekwentnego PRu i komunikowania zalet ulokowania w Wietnamie startupów. Samsung już widzi w nim potencjał i to właśnie ten kraj ma stać się docelowo główną bazą produkcyjną koreańskiej firmy w Azji. Takie zaangażowanie i zdecydowanie jednego z największych graczy na rynku może przyciągnąć kolejnych. Duże firmy mogą na wzór koreańskiego koncernu korzystać z lokalnych dostawców, co także wpłynie na poprawę konkurencyjności regionu. Analitycy zgodnie przyznają, że możliwości Wietnamu w zakresie przyciągania zagranicznych inwestycji w branży IT będą konsekwentnie rosnąć. Według danych wietnamskiego Ministerstwa Przemysłu i Handlu eksport elektroniki w 2013 roku wzrósł o 35 proc. w stosunku do roku poprzedniego.

Innowacje potrzebują kapitału inwestorów, dobrego nastawienia branży otwartej na wspominanych młodych, zdolnych oraz rosną w siłę, gdy pojawiają się zachęty inwestycyjne gwarantowane przez rząd. To także, wraz z tanią, konkurencyjną wobec dotychczasowego lidera Chin, siłą roboczą gwarantuje Wietnam. Bez nowych technologii opracowywanych na szeroką skalę, o innowacyjności nie może być mowy. Na japońskich targach gadżetów liczba wystawców się zmniejsza, a elektronika przestawia się z przełomowych wynalazków na podzespoły i materiały do dalszego wykorzystania. Dzięki temu można przetrwać czas bez kolejnych innowacji. Bo bez nich nie można myśleć o sukcesie.