Trzy niemałe fragmenty konstrukcji metalowych, w tym jeden wielkości samochodu, znaleziono na zachodnim wybrzeżu Australii. Mogą być szczątkami poszukiwanego malezyjskiego boeinga. – Za wcześnie jeszcze na konkluzje – twierdzą australijskie władze.

Metalowe konstrukcje zostały wyrzucone na plaże w pobliżu Augusty (300 km od Perth). Znaleźli je mieszkańcy już kilka dni temu. Zdaniem australijskiego radia CBS nikt nie podjął żadnych działań. – Mieliśmy czterodniowy weekend – tłumaczył jeden z przedstawicieli władz reporterowi radia.

Fotografie szczątków, jak na razie niewiadomego pochodzenia, zostały przekazane władzom Malezji. Nie wiadomo jednak, czy na tej podstawie uda się dokonać ich jednoznacznej identyfikacji. Na badania ekspertów trzeba jeszcze poczekać. Fragmenty znaleziono w odległości ok. 1600 km od obszaru na Oceanie Indyjskim, gdzie trwają intensywne poszukiwania zaginionego samolotu. Koncentrowały się one wczoraj w promieniu 12 mil od miejsca, w którym 8 kwietnia ekipy poszukiwawcze zarejestrowały sygnał pochodzący prawdopodobnie z czarnych skrzynek boeinga. Było to dokładnie w miesiąc po przypuszczalnej katastrofie. Przez taki dokładnie okres powinny działać baterie zasilające urządzenia wysyłające sygnały o swej lokalizacji.

Jak zapewnia David Johnston, minister obrony Australii, trwają obecnie konsultacje z przedstawicielami USA, Chin oraz Malezji na temat dalszych działań poszukiwawczych.

W obszarze poszukiwań znajdzie się wkrótce nowy podwodny dron. Podobnego użyto do zakończonych sukcesem poszukiwań Titanica w 1985 roku na Atlantyku, a także wykrycia miejsca spoczynku jednego z australijskich okrętów zatopionych w czasach II wojny, zresztą niedaleko miejsca obecnych poszukiwań. Obejmuje ono obszar o długości ok. 660 km oraz szerokości 75 km.

Boeing 777 z 239 pasażerami na pokładzie wystartował ?8 marca tuż po północy z Kuala Lumpur i po kilku godzinach miał wylądować w Pekinie. Jednak już po 36 minutach lotu wysłany został  ostatni rutynowy sygnał radiowy automatycznego systemu ACARS. Dwanaście minut później malezyjska wieża kontroli lotów otrzymuje głosową wiadomość z kokpitu: „Wszystko w porządku, przyjąłem". Trzy minuty później samolot zniknął ?z cywilnych radarów. Znajdował  się wtedy nad morzem pomiędzy Malezją a Wietnamem. Radary wojskowe śledzą jego lot jeszcze jakiś czas. Wiadomo więc, że zboczył z kursu. Prawdopodobnie znajdował się w powietrzu jeszcze przez kilka godzin. Nie wiadomo, dlaczego nie wysyłał żadnych sygnałów.

Na podstawie fotografii satelitarnych  niezidentyfikowanych szczątków na wodach Oceanu Indyjskiego ustalono, że boeing mógł spaść do morza w południowych regionach oceanu. Do tej pory nie udało się także znaleźć ani jednego jego fragmentu.

Poszukiwania nie dają do dzisiaj żadnych rezultatów mimo użycia specjalnych sonarów zainstalowanych na amerykańskim dronie Bluefin-21. Zeskanował on już 80 proc. dna morza w swym obszarze poszukiwań. Jednak na trójwymiarowych mapach dna nie znaleziono nic interesującego.  Wkrótce zastąpi go sprzęt bardziej wydajny.

W całej akcji bierze udział 12 statków kilku państw oraz dziesięć australijskich samolotów. – Nie spoczniemy, dopóki nie uczynimy wszystkiego, co możliwe, by rozwikłać tę tajemnicę – zapewnił wczoraj premier Australii Tony Abbott.