Takie rozwiązanie ma zapobiec rozpadowi kraju, nękanemu przez separatyzm i rebelię oraz częściowo kontrolowanemu przez al-Kaidę. Z Jemenu pochodziło najwięcej więźniów amerykańskiego obozu w Guantanamo.

Projekt przekształcenia Jemenu w federację składającą się z sześciu regionów to efekt trwających od roku negocjacji, w których uczestniczyli prezydent Abd Rabu Mansur Hadi i przedstawiciele czołowych partii.

Jednocześnie podział na sześć regionów ma uniemożliwić ponowny rozpad kraju na północ i południe. Do 1990 roku na południu była proradziecka Ludowo-Demokratyczna Republika Jemenu ze stolicą w Adenie.

Kilka lat temu tendencje separtatystyczne bardzo się tam nasiliły

, w organizacjach separatystycznych spotkali się wychowankowie sowieckich uczelni z ultrakonserwatywnymi islamistami, a w tle jeszcze czaiła się Al-Kaida.

Według ustaleń, cytowanych przez portal Al-Dżaziry, z dawnego proradzieckiego Jemenu Południowego zostaną wykrojone dwa regiony, a z Północnego - cztery. W jednym z północnych znajdzie się dwumilionowa stolica Sana wraz z północno-zachodnią prowincją Sada, która również spędzała w ostatnich latach sen z oczu nie tylko władzom centralnym w Jemenie, ale i Zachodowi. Tamtejsi rebelianci szyiccy, Huti, sympatyzują z Iranem, i prawdopodobnie byli przezeń dozbrajani.

Trzy lata temu do separatyzmu, wojny domowej z szycikimi Huti, kłoptów z al-Kaidą doszły jeszcze niepokoje społeczne, czyli lokalna rewolucja arabska.

W jej wyniku do dymisji podał się rządzący w Sanie prawie trzy i pół dekady prezydent Ali Abdullah Saleh. Ale tylko na początku wydawało się, że jest przegrany. Zagwarantował sobie nietykalność, nie musiał uciekać za granicę jak Ben Ali z Tunezji, a nawet utrzymał wpływy polityczne. Na czele kraju stanął jego dotychczasowy zastępca, który pobierał wojskowe nauki w ZSRR - Abd Rabbu Mansur Hadi.

O konieczności uczynienia z Jemenu federacji (ale składającej się z dwóch lub trzech regionów) opozycja wobec Saleha mówiła już kilka lat temu.

"Separatyzm to wynik agresywnej polityki tego rządu wobec Jemeńczyków z południa, dyskryminacji i korupcji, która przyszła z północy. Dlatego tak nośne są tam hasła o niepodległości. Ale to nie jest rozwiązanie. Jest nim raczej federacja. Separację znamy z przeszłości, ona się nie powiodła. Nie powiodło się też zjednoczenie. Zostaje federacja. Nie wiem z ilu członów, może dwóch, może trzech" - wspominał mi w 2010 roku Jasin Said Numan, lider opozycji jemeńskiej, a wcześniej ostatni premier proradzieckiej Ludowo--Demokratycznej Republiki Jemenu.

Jemen to najbiedniejszy kraj arabski, a ma granice lądowe z bogatymi Arabią Saudyjską i Omanem. Te dwa kraje plus emiraty znad Zatoki Perskiej wspierały negocjacje, które doprowadziły do przedstawionych dziś ustaleń.

Mają też poparcie USA, które w Jemenie przeprowadziły najwięcej ataków z samolotów bezzałogowych na podejrzanych o terroryzm islamski. Zginął tam m.in. drugi po Osamie bin Ladenie wróg Ameryki  urodzony w stanie Nowy Meksyk Anwar al-Awlaki.

Jemen ma 24 miliony mieszkańców (dawne południe niewiele ponad 2,5 mln).

"Jemeńska szkoła dżihadu"