Dowodzi tego fakt, że obok działających na całym świecie 430 reaktorów, w toku jest budowa lub daleko zaawansowane projektowanie kolejnych 69. Dwie trzecie nowych reaktorów powstaje w Azji. Miejscem największych inwestycji są Chiny, ale nowe elektrownie jądrowe pojawią się wkrótce w Turcji, Wietnamie, Bangladeszu, a nawet w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, których władze nie chcą już bazować wyłącznie na energii uzyskiwanej z ropy i gazu. Po dłuższej przerwie za budowę elektrowni jądrowych biorą się także Amerykanie. Nieprzerwanie energetykę jądrową rozwija Rosja – obok posiadanych obecnie 33 reaktorów Rosjanie budują następnych 9.

- Nie chciałbym umniejszać znaczenia tego co stało się w Fukushimie, jednak faktem jest to, że wypadek nie pociągnął za sobą ofiar – mówił Yukiya Amano, dyrektor Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej ((IAEA) podczas konferencji zorganizowanej niedawno w Petersburgu wspólnie z rosyjskim koncernem Rossatom. Amano wielokrotnie podkreślał znaczenie przestrzegania norm bezpieczeństwa i wprowadzania najnowocześniejszych zabezpieczeń, jednak stwierdził, że przewidywanie powolnego eliminowania energetyki jądrowej – zwłaszcza po decyzjach rządów Japonii i Niemiec – było przedwczesne.

Projektowane dziś reaktory będą już należały do tzw. czwartek generacji, w której materiałem chłodzącym jest gaz lub ciekły ołów. Także używany w nich materiał rozszczepialny jest mniej niebezpieczny niż stosowany w starszych obiektach. Specjaliści twierdzą, że reaktory nowego typu na szybkie neutrony w ciągu najbliższych dekad wyprą starsze urządzenia. W Biełojarsku na rosyjskim Uralu działa już reaktor nowego typu, a cała oparta na tej technologii elektrownia ma zostać uruchomiona do 2020 r. (technologię przetestowano już wcześniej w reaktorach mniejszej mocy używanych do celów wojskowych).

Zdaniem Iwana Dibowa, zastępcy dyrektora Russatom Overseas, części koncernu zajmującej się eksportem technologii atomowych obecnie najwięcej zamówień dotyczy jeszcze reaktorów chłodzonych wodą o mocy 1000-1500 MW. Największe koncerny japońskie, francuskie, koreańskie i rosyjskie prognozują jednak, że wzrośnie zainteresowanie mniejszymi i bezpieczniejszymi w eksploatacji reaktorami, głównie tymi należącymi do czwartej generacji.

Na razie główni gracze na tym rynku starają się przede wszystkim odbudować zaufanie społeczeństw do „czystej" energii atomowej, bowiem kryzys ekonomiczny i fala strachu po japońskiej katastrofie ograniczyły zamówienia. Tam gdzie się one pojawiają (jak np. w Czechach, które chcą wydać 8-10 mld euro na budowę dwóch nowych reaktorów w swojej elektrowni z Temelinie) dochodzi do ostrej walki konkurencyjnej o kontrakty. Angażują się w nią nawet politycy najwyższej rangi. Premier Japonii Shinzo Abe nie ukrywał, że celem jego czerwcowego spotkania z przywódcami państw Grupy Wyszehradzkiej była m.in. promocja eksportu japońskich technologii jądrowych.

Co ciekawe coraz mniej obaw wywołują już promieniotwórcze odpady z elektrowni jądrowych, przeciwko którym tradycyjnie protestowano. Okazuje się, że już niedługo nowoczesne technologie pozwolą na powtórne wykorzystanie prętów z reaktorów, które dotychczas traktowano jako niebezpieczny i kłopotliwy odpad przemysłowy. Właśnie dlatego niektóre kraje (np. Węgry i Finlandia), które wcześnie odsyłały zużyte paliwo do Rosji wolą zbudować własne składowiska i trzymać w nich materiał rozszczepialny.

Problemem pozostaje nadal ryzyko wykorzystywania cywilnych elektrowni jądrowych do uzyskiwania materiału umożliwiającego konstruowanie broni atomowej (np. przez Iran albo Koreę Północną). Jak podkreślają eksperci z IAEA nie jest to jednak problem natury technicznej, którym mogliby się zajmować inżynierowie i fizycy, a raczej ryzyko o charakterze politycznym.