Tekst z magazynu "Sukces"

Na??pierwszy rzut oka 72-letni Soon Ah Kow niczym nie różnił się od??wielotysięcznej rzeszy drobnych biznesmenów codziennie przemierzających Południową Azję w??interesach. Pasażerowie lotu KA931 z??Hongkongu mieli więc prawo być zdziwieni, gdy wokół starszego, niepozornego pana nagle wyrośli uzbrojeni po??zęby agenci filipińskich służb bezpieczeństwa i??policji. Rozpoczynał się spektakularny finał trzyletniego śledztwa prowadzonego przez amerykańskich śledczych na??kilku kontynentach.

Trzy lata wcześniej pracownicy pewnej firmy z??New Jersey, zajmującej się importem markowych towarów, dokonali niezwykłego odkrycia. Do??portu Newark-Elizabeth przypływały kontenery, które zgodnie z??dokumentacją były przeznaczone dla ich spółki. Tylko że nikt z??firmy tego towaru nie zamawiał ani nie oczekiwał go w??porcie. A??jednak –??kontenery były rozładowywane, a??towar był przez kogoś odbierany!

Przez doki w??New Jersey przechodzi co??roku 2,5 mln kontenerów. W??tym tłoku łatwo „zgubić" kilka, kilkanaście, a??nawet kilkadziesiąt kontenerów. Agentów, do??których zgłosiła się firma służąca za??przykrywkę do??wwozu tajemniczych kontenerów, czekała więc mrówcza praca. Zaczęli się przebijać przez gąszcz dokumentów przewozowych zgromadzonych w??archiwach portu. Podjęte przez Homeland Security Investigations oraz służby celne śledztwo wystartowało we??wrześniu 2009 r.

Idź i??zostań mnichem

Trop wiódł do??Richardson w??Teksasie. Mieszkał tam 39-letni Patrick Siu, Amerykanin chińskiego pochodzenia, doskonale umocowany w??kręgach chińskiej diaspory. Jak wszędzie diaspory to??jednak hermetyczne środowisko, do??którego trudno przeniknąć. Ale ludzie są chciwi bez względu na??etniczne korzenie. I??gdy roztoczy się przed nimi wizję wysokich zysków, tracą ostrożność. Nie inaczej było w??tym przypadku. Śledczy wkrótce zaaranżowali spotkanie Siu z??mężczyzną, który powołując się na??swoje koneksje w??porcie w??New Jersey, za??jedyne 900 tys. dol. zaproponował Chińczykowi „przetarcie szlaku" przez Newark-Elizabeth.

Lawina ruszyła. Przez trzy lata do??USA trafiały setki kontenerów, opatrzonych dokumentami istniejących firm, których tożsamością posługiwali się przemytnicy. Zanim kartony z??towarem trafiły na??ciężarówki, zaglądali do??nich celnicy.Rzucali okiem na??niewiele mówiącą markę XMX i??przybijali pieczątkę na??papierach przewozowych. Kartony lądowały na??ciężarówkach, a??kilka godzin później –??w??magazynach niedaleko portu, w??Newark i??Roselle.

To??był kluczowy moment. Kilkudziesięcioosobowa grupa wtajemniczonych odpruwała metki i??naszywki XMX, by??odsłonić wszyte pod nimi sygnatury butów UGG czy Nike, torebek Louis Vuitton, Burberry i??Gucci. Galanteria wracała do??pudeł i??była rozwożona do??sklepów. Czy ich właściciele wiedzieli, że mają do??czynienia z??wyprodukowanymi w??Państwie Środka podróbkami? Tego do??dziś nie wiadomo.

Ale sami przemytnicy takich wątpliwości nie mieli. Nie mieli też skrupułów. Słychać to??na??nagraniach z??podsłuchów, jakimi opletli gang agenci. –??Czy te kosmetyki nie zaszkodzą ludziom? –??dopytywał się jeden z??członków siatki Lin Wu. –??Zależy mi??tylko na??pieniądzach, reszta nie ma??znaczenia –??odparł mu inny Hai Yan Jiang. –??Interesy trzeba robić z??czystym sumieniem –??nie ustępował jednak Lin. –??No to??idź i??zostań mnichem –??zaśmiał się Hai.

Wzmocniona chińska herbata

Wkrótce śledztwo splotło się z??innym, prowadzonym tym razem przez FBI. Federalni tropili siatkę 38-letniego Ning Guo, znanego jako Beijing Kid (Dzieciak z??Pekinu), który parał się tym samym procederem i??–??koniec końców –??okazał się być powiązany z??grupą z??New Jersey.

Tropienie relacji między ludźmi z??obu kręgów było niczym układanie gigantycznych puzzli. Tym bardziej że Chińczycy byli ostrożni. Nawet zarobione na??przemycie pieniądze nie mogły zwracać uwagi. Gotówkę wpłacano na??rozmaite rachunki w??ilościach, które nigdy nie przekraczały 10 tys. dol. Tylko w??ciągu jednego tygodnia inwigilacji podejrzanych na??ponad sto różnych kont wpłacono w??ten sposób 430 tys. dol.! Z??danych zebranych przez agentów wynikało, że grupa zarobiła na??przemycie podróbek do??Ameryki w??sumie aż 325 mln dol.

Apetyty gangsterów rosły. Udający handlarzy narkotyków agenci FBI rozpoczęli z??Chińczykami negocjacje dotyczące dostawy 50 kg metaamfetaminy. Na??rachunek w??jednym z??tajwańskich banków przelano kilkudziesięciotysięczną zaliczkę. I??wkrótce do??New Jersey zawinął kontener z??chińską herbatą, wśród której ukryte były saszetki z??próbką towaru: kilogramem narkotyku. Przemytnicy byli coraz bardziej pewni siebie –??zaczęli nawet rozpatrywać możliwość wysłania podobnej partii metaamfetaminy do??Japonii, tym razem w??kontenerach z??pomocą humanitarną dla ofiar tsunami.

Człowiek zagadka

Patrick Siu, Beijing Kid czy dwaj Tajwańczycy, którzy mieli ambicję zostać globalnymi handlarzami narkotyków –??wszystkimi ich działaniami zarządzał z??drugiego końca globu jeden człowiek: Soon Ah Kow. Człowiek zagadka –??urodzony w??Malezji, a??jednak posiadający chińskie obywatelstwo i??mieszkający w??Hongkongu. Niepozorny, ale rzutki biznesmen, który często znikał –??jak się okazało –??podróżując na??fałszywych paszportach co??najmniej kilku rozmaitych krajów.

Osaczanie człowieka będącego mózgiem siatki trwało długie miesiące, bo??śledczy nie mogli sobie pozwolić na??żaden błąd. Wreszcie wszystko było gotowe: zaalarmowani przez Amerykanów Filipińczycy zasadzili się w??terminalu przylotów Ninyo Aquino International Airport, a??kilka godzin później Soon wylądował za??kratami. Amerykańscy śledczy postawili mu 14 zarzutów i – jeżeli zostanie skazany – może dostać dożywocie. W??ciągu kilkunastu następnych godzin po??akcji w??Manili przez Amerykę przetoczyła się fala aresztowań. Agenci wpadali do??mieszkań w??Nowym Jorku, New Jersey i??na??Florydzie. W??sumie schwytali niemal wszystkie osoby z??listy liczącej 29 nazwisk.

–??Ta??sprawa jest po??prostu olbrzymia. To??jedno z??największych śledztw dotyczących podróbek, jakie kiedykolwiek prowadzono w??tym kraju –??triumfował później na??konferencji prasowej prokurator stanu New Jersey Paul J. Fishman. –??Ci ludzie pogwałcili nasze granice, kradnąc legalną tożsamość spółek, których nazwy zostały zasadniczo porwane. Dziś mogą to??być podróbki, jutro coś znacznie bardziej niebezpiecznego –??wtórował mu jeden z??szefów Homeland Security Investigations James A. Dinkins.

Stajnie Augiasza

Globalna obława na??przemytników należących do??siatki Soon Ah Kowa to??jednak jedynie kropla w??morzu potrzeb. Podróbkowy megabiznes kręci się w??coraz szybszym tempie. Amerykanie sami przyznają, że tylko w??ubiegłym roku służby celne i??graniczne przechwyciły 24 792 podróbki o??wartości 178,9 mln dol. Mało? Gdyby były to??produkty oryginalnych firm –??czyli tak jak planowano je??sprzedać –??ich wartość skoczyłaby do??1,1 mld dol.

Wciąż mało? Amerykańskie firmy szacują, że ze??względu na??masowe podrabianie ich towarów tracą co??roku 200–250 mld dol. Kilka lat temu eksperci Unii Europejskiej oszacowali, że podrabianie dóbr, jakie na??masową skalę odbywa się w??Azji –??w??szczególności w??Chinach –??co??roku prowadzi do??likwidacji 100 tys. miejsc pracy na??kontynencie. Pięć lat temu Amerykanie doliczyli się w??sumie 750 tys. straconych miejsc pracy. Od??połowy lat 80. do??połowy poprzedniej dekady rynek sfałszowanych produktów urósł z??5 mld do??500 mld dol. Obrót podróbkami to??dziś 5–7 proc. światowego handlu. Buty Nike czy torebki Gucciego są jednak oczywistością. Na??szczyty perfekcji w??tej przestępczej rywalizacji wspięli się autorzy podróbek aut marki Porsche czy twórcy fałszywej sztabki złota, która trafiła do??jednego z??banków w??Niemczech.

Trzy lata, jakich Amerykanie potrzebowali, by??rozpracować siatkę sprytnego Chińczyka, wydają się na??tym tle syzyfową pracą. W??końcu proceder uprawiany przez Soon Ah Kowa i??jego towarzyszy to??ledwie czubek góry lodowej. Jednak było warto: według amerykańskich specjalistów każdy dolar wydany na??walkę z??podrabianymi towarami przynosi w??efekcie 5 dol. odzyskanych podatków. A??w??czasach kryzysu każdy dolar jest –??nomen omen –??na??wagę złota.

Tekst z magazynu "Sukces",

kwiecień 2012