Chiny postanowiły ukarać Koreę Północną za próbę umieszczenia na orbicie satelity, co w rzeczywistości mogło być testem rakiety balistycznej zdolnej do przenoszenia głowic nuklearnych.
Przedstawiciele chińskich władz skarżą się nieoficjalnie, że reżim w Pjongjangu nie uprzedził ich o swoich planach. Jak napisał wczoraj japoński dziennik „Yomuri Shimbun", powołujący się na dwa źródła w chińskim rządzie, Pekin wstrzymał realizację umowy o odsyłaniu do KRLD uchodźców. „Korea Północna nie zachowała się odpowiednio wobec swojego przyjaciela, jakim są Chiny" – uznał jeden z cytowanych. Pekin okazał też otwarcie swoje niezadowolenie, popierając rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiającą reżim za próbę wystrzelenia rakiety.
Lęk przed exodusem
– Jeśli informacje o wstrzymaniu repatriacji uchodźców są prawdziwe, to byłaby to bardzo znacząca zmiana chińskiej polityki wobec Korei Północnej. Gdyby wieść o tym przedostała się do tego kraju, mogłoby dojść do masowych ucieczek ludzi, którzy nie są już w stanie dłużej egzystować w skrajnej biedzie – mówi „Rz" John Swenson- Wright, ekspert Chatham House w Londynie.
Do tej pory Chiny za wszelką cenę starały się zapobiec exodusowi z 23-milionowej Korei Północnej. Eksperci od dawna przekonują, że obawy przed upadkiem reżimu i falą uchodźców skłaniają Pekin do udzielania pomocy gospodarczej i wsparcia politycznego władzom w Pjongjangu.
Granicę między Koreą Północną a Chinami wytycza płytka rzeka Jalu, którą co roku próbują sforsować setki uciekinierów. Koreańskie wojska ochrony pogranicza strzelają do desperatów, a tych, których uda się schwytać, skazuje się na śmierć lub odsyła do obozów pracy.
Nielicznym udaje się przedostać przez granicę, ale na terytorium Chin również nie są bezpieczni. Władze w Pekinie traktowały do tej pory zbiegów jak nielegalnych imigrantów i jeśli wpadli w ręce służb bezpieczeństwa, odsyłały ich zgodnie z umową do Korei. Pekin nie przejmował się krytyką, że skazuje w ten sposób uchodźców na śmierć lub tortury.
Świat przypomniał sobie o losie uchodźców na początku roku, kiedy okazało się, że Chiny planują odesłać grupę 30 północnokoreańskich zbiegów.
Szacuje się, że od czasu wojny w latach 1950 – 1953, która doprowadziła do powstania dwóch państw koreańskich, z komunistycznej Północy za granicę uciekło 20 tysięcy osób. Ucieczki nasiliły się w ostatnich latach, bo władzom coraz trudniej jest utrzymywać społeczeństwo w przekonaniu, że żyje w „komunistycznym raju". Reżim w coraz większym stopniu polega na handlu z Chinami, z których do Korei przeciekają informacje na temat poziomu życia w innych krajach.
Z doniesień napływających z Korei Północnej wynika, że nowy przywódca postanowił powstrzymać falę ucieczek. Według BBC Kim Dzong Un, który przejął władzę po śmierci ojca, wydał dekret skazujący na śmierć nie tylko zbiegów, ale także ich rodziny. Do tej pory, jak twierdzą uciekinierzy, rodziny trafiały do obozów koncentracyjnych.
Obozów przybywa
Jak wynika z opublikowanego tydzień temu w USA raportu, liczba łagrów w Korei Północnej błyskawicznie rośnie. Uwięzionych zostało w nich już od 150 do 200 tysięcy osób. Niektóre za tak błahe przewinienia, jak śpiewanie południowokoreańskich piosenek czy oglądanie pochodzących stamtąd filmów wideo. Dokument oparty na relacjach 60 uciekinierów stwierdza, że w obozach panuje głód i dochodzi w nich do systematycznych tortur i egzekucji.
– Razem z innymi więźniami regularnie byliśmy zmuszani do oglądania publicznych egzekucji – mówił w czasie publikacji raportu Szin Dong Hjuk, który spędził w obozie 22 lata.
Komitet Praw Człowieka w Korei Północnej z siedzibą w Waszyngtonie, który opublikował dokument, domaga się od Czerwonego Krzyża i ONZ, aby przeprowadziły inspekcję obozów.
Co zrobią Chiny
Reżim próbuje pokazać, że nic sobie nie robi z międzynarodowych nacisków. We wtorek północnokoreańskie MSZ uznało, że rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiająca próbę rakietową, to efekt nacisków USA. Komuniści wpadli jednak w szał, kiedy Waszyngton ogłosił, że wstrzymuje dostawę 240 tys. ton żywności do Korei Północnej. Biały Dom uznał, że test rakiety był złamaniem wprowadzonego 29 lutego moratorium na próby z rakietami balistycznymi i bronią nuklearną, za co Korea miała otrzymać pomoc.
Reżim zareagował zerwaniem moratorium i pogróżkami. „Niezwiązani porozumieniem mamy możliwość podjęcia wszelkich kroków" – poinformowały władze w Pjongjangu.
– Nieudana próba rakietowa jest propagandową klęską dla reżimu. Można się więc spodziewać, że zechce ją sobie zrekompensować, np. przeprowadzając trzecią już próbną eksplozję nuklearną – wyjaśnia „Rz" John Feffer z Institute for Policy Studies w Waszyngtonie.
Chiny obawiając się, że sytuacja wymknie się spod kontroli, zaapelowały o spokojną reakcję na pogróżki. Zdaniem ekspertów Pekin mimo presji wywieranej na reżim nie zamierza zmieniać swojej polityki wobec nieobliczalnego sąsiada. Jego upadek pozbawiłby Państwo Środka strefy buforowej przed sojusznikami USA w regionie.
– Chiny mają też w Korei Północnej praktycznie monopol na inwestycje i czerpią z tego ogromne korzyści – przekonuje John Feffer.