LOT obsługuje teraz jedną trasę dalekowschodnią – do Hanoi. Ma konkurencyjne ceny, a wobec 70-procentowego wypełnienia samolotów, całe przedsięwzięcie jest zdecydowanie dochodowe.

Nie odstąpił też od planów wznowienia połączeń do Pekinu, mimo kłopotów z flotą z powodu opóźnienia dostaw dreamlinerów przez Boeinga. Już wkrótce ten kierunek pojawi się jednak w jego systemie rezerwacyjnym. Tym razem trasa będzie wiodła nad Syberią, na co Rosjanie wydali już zgodę, a godziny wylotów i przylotów  mają być znacznie dogodniejsze niż poprzednio.

Na Azję stawiają też jednak konkurenci LOT. Turkish Airlines obsługuje kilkanaście tras w tamtym kierunku. Szwajcarski Swiss zwiększa liczbę połączeń z Azją, i to już zimą. Kierunki azjatyckie mają też stanowić trzon oferty Finnaira.

Prezes fińskiej linii Mika Vehvilaeinen nie ukrywa, że intensywnie poszukuje partnera w Chinach. Już w tej chwili Finnair ma 74 azjatyckie rejsy tygodniowo i lata do 11 miast na tym kontynencie. Na maj przewoźnik zapowiada kolejną inaugurację – do miasta Chonqqing nad rzeką Jangcy. W tej konkurencji Finnair ma wyraźną przewagę nad swoim skandynawskim konkurentem – SAS.

Zdaniem niezależnego analityka Chrisa Tarry'ego sama przynależność do aliansu (Finnair jest w Oneworld, którego liderem jest British Airways) to o wiele za mało, jeśli nie wykorzystuje się tego do dwustronnej współpracy. – Jedyne wyjście to znalezienie partnera, który odbierze twoich pasażerów z lotnisk, do których ich dowieziesz – mówi Tarry.

Finnair w 2010 r. podwoił sprzedaż biletów do Azji, a w tym roku zwiększył ją jeszcze o połowę. W od stycznia do października 2011 r. przewiózł na azjatyckich trasach 1,22 mln osób, siedmiokrotnie więcej niż nad północnym Atlantykiem.

Tegoroczne przychody z tras azjatyckich przyniosą Finnairowi około 2 mld euro. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale jest to tyle, ile notują bardzo konkurencyjne linie bliskowschodnie.  Tym bardziej, że podaż na tych trasach Finnair zwiększył o 26 proc., a wypełnienie samolotów spadło do 65 proc.